Index rok 2027 24 26 rozdzial 04 (24) 24 (248) 10 (24) 24 (89) 24 (69) 24 (278) 24 (92) 24 (77) elektronika praktyczna 04 1997 |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Położyłsię.Błam był rozkosznie miękki i elastyczny; jak materac, choć nie posiadałlego grubości.Blaine okręcił się futrem, a ono przylgnęło szczelnie do jegociała niczym śpiwór.Czuł się cudownie, jak nigdy od czasu, gdy jako dziecko,podczas najzimniejszych, zimowych nocy, wtulał twarz w poduszkę przykrytąciepłą, puchową kołdrą. Leżał tak, wpatrując się w ciemność zalegającą pomieszczeniemagazynu.Wodził wzrokiem pośród mrocznych zarysów zgromadzonych tu pak, beczek,beli i pudeł.Panowała cisza przerywana tylko od czasu do czasu trzaskaniempękającego w ogniu drewna.Powoli zaczynała docierać do niego charakterystycznawoń przepełniająca pomieszczenie: niemożliwy do określenia zapach towarówzupełnie na Ziemi obcych.Nie był to silny, drażniący zapach czegośegzotycznego; zapach, który budziłby dreszcz strachu czy emocji.Była toskomplikowana mieszanina przypraw pochodzących z innych światów, artykułówprzemysłowych, żywności, drewna i wielu, wielu innych przedmiotów sprowadzanychtu z najodleglejszych gwiazd.Blaine zdawał sobie sprawę, że wszystko to stanowizaledwie maleńką cząstkę tego, co Fishhook zdobywa we wszechświecie.To tylkonajbardziej elementarne, podstawowe towary, przeznaczone na handel. Specjały dostarczane do Punktów Handlowych za pośrednictwemtranso, stanowiły jedynie fragment tego, co koncern sprowadzał z gwiazd.Był totylko ułamek, cząstka, to tylko, czego potrzebował przeciętny człowiek. W posiadaniu Fishhooka istniało bowiem dużo więcej różnych,stokroć istotniejszych rzeczy - pomysłów, wiedzy - zdobytych w otchłaniachkosmosu.W uniwersytetach podległych Fishhookowi naukowcy ze wszystkich stronświata przesiewali tę wiedzę, wiązali ze sobą i zgłębiali, czasamiwykorzystywali ją w praktyce częściej odkładali, by w przyszłości - bliższej lubdalszej - wiedza owa i pomysły mogły zaowocować, wymodelować i ukierunkowaćrozwój ludzkiej rasy. Znajdowały się tam przedmioty i wiedza ujawniane ogółowi.Leczbyły również liczne fakty i dokumenty ściśle tajne, udostępniane tylkonajbardziej zaufanym osobom. Gdyż Fishhook nie mógł - tak w interesie ludzkości, jak c wewłasnym - udostępniać ogółowi wszystkiego, co udało mu się zdobyć.Istniałybowiem zupełnie obce, nowe kategorie problemów, systemów filozoficznych, czy -jak to można inaczej określić - pomysłów, które pochodziły z innych i zupełnieodmiennych systemów i struktur społecznych.Dlatego najczęściej w ogóle byłynieprzydatne Człowiekowi.Były absolutnie obce i nie mogły zostać zaakceptowaneprzez ludzi i ludzki system wartości.Były jeszcze inne.Te mogły ewentualnieznaleźć zastosowanie w ludzkim świecie, lecz przed ich udostępnieniem należałoje najpierw wszechstronnie rozpatrzeć i dostosować do obowiązujących wzorcówkulturowych.I były te trzecie: możliwe do przyjęcia przez Człowieka, lecz zewzględu na swe nowatorstwo czy rewolucyjność musiały jeszcze swoje odleżeć przezco najmniej sto lat, czekając aż ludzkość dorośnie do ich praktycznegozastosowania. W tym właśnie musiało się mieścić coś, o czym myślał Stone,przystępując do realizacji swych zamierzeń złamania monopolu Fishhooka, by daćludziom paranormalnym spoza magicznego kręgu koncernu jakąś schedę, należną im zracji ich zdolności. W tym punkcie Blaine zgadzał się ze Stone'em w zupełności.Bonie było w porządku, że wszystkie zdobycze zdolności paranormalnych, które miałyskupiać się pod ścisłą kontrolą Fishhooka, który podczas stuletniego z górąistnienia stracił wiele ze swej żarliwej i bezinteresownej służby ogółowiludzkiemu, przechodzą na tory komercjalizmu w skali dotychczas nie notowanej. Bo jakkolwiek by na to patrzeć, zdolności paranormalne należałydo Człowieka jako takiego, a nie do grupy ludzi, nie do potężnych korporacji czyodkrywców i spadkobierców.Zdolności paranormalne są domeną całego gatunkuludzkiego, domeną Człowieka w ogóle.Są to zjawiska jak najbardziej naturalne.Może tylko bardziej skomplikowane i nie tak jednoznaczne jak inne zjawiskaprzyrody: wiatr, deszcz czy śnieg. Za Blaine'em z głośnym trzaskiem załamały się przepalone polanai upadły w żar.Blaine odwrócił się, by spojrzeć w ich stronę. Próbował się tylko odwrócić.Ale nie mógł tego zrobić. To było okropne. Futro w jakiś przedziwny sposób skrępowało go zbyt mocno. Starał się, rozpierając ramiona, wyswobodzić ciało ze splotówkrepującej materii.Choć natężał całe swe siły, nie zdołał nawet poruszyćrękami. Przeciwnie - przy każdej kolejnej próbie, futro zaciskało sięmocniej i mocniej.Przerażony do najwyższych granic próbował usiąść. Nie mógł. Futro krępowało go łagodnie, ale z zadziwiającą siłą. Był obezwładniony, oplątany niczym najmocniejszą liną, a futro -sam nie wiedział kiedy - stało się niczym kaftan bezpieczeństwa. Strach gorącą śliną podpełzł do gardła.Czoło zalewał potspływając na oczy grubymi kroplami.Był w pułapce. W pułapce, której tak bardzo starał się uniknąć. W pułapce, przed którą tak rozpaczliwie się bronił. Z własnej i nieprzymuszonej woli, choć całkiem nieświadomie,wpadł w pułapkę, a ta się zatrzasnęła.następny [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||