Index Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wartociach bani (10) Bogdanowicz Marta Psychologia kliniczna dziecka w wieku przedszkolnym (10) Dodziuk Anna Psychologia podręczna Częć III Pokochać (10) Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (10) rok 2026 10 13 Andrzej Sapkowski Pani Jeziora 05 (274) 19 abc.com.pl 7 TYT05FI |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - Drażnię się tylko z tobą, Menolly.Słuchaj, poproszę terazMonartha, żeby powiedział twojej gromadce, co chcemy zrobić.Inaczej znowuzaczną szaleć, kiedy tylko się ruszymy. - Och, czy mógłbyś to zrobić? - Mógłbym, i.- T'gellan przerwał na moment.- jużzrobiłem.Lecimy! Tym razem Menolly mogła się cieszyć lataniem.Nie mogłazrozumieć, dlaczego Petiron uważał to za tak okropne przeżycie.Nie bała sięnawet, kiedy weszli w pomiędzy.Poczuła, co prawda, paskudne, dojmującezimno przenikające jej okaleczone stopy, ale ból trwał tylko przez ułameksekundy.Nagle znaleźli się nad Smoczymi Skałami.Ten lot uparł jej dech wpiersiach. - Być może pierwsza królowa znowu założy gniazdo w tej jaskini- powiedział T'gellan.- Ale musimy sprzątnąć twoje rzeczy. Wylądowali na plaży, choć Monarth z niechęci przyglądał sięmałej zatoczce. Wkrótce pojawiły się też jej jaszczurki, świergocząc radośnie iciesząc się z powrotu do domu.Jedno stworzenie zawisło nagle nad ich głowami. - T'gellan, popatrz, stara królowa! Zaraz jednak zniknęło, kiedy T'gellan podniósł głowę. - Trochę szkoda, że nas tu zobaczyła.Miałem nadzieję.Gdziebyło gniazdo, kiedy je uratowałaś? - Stoimy właśnie w tym miejscu. Monarth przesunął się w bok. - Czy on słyszy, co ja mówię do ciebie? - wyszeptała nerwowoMenolly do ucha T'gellana. - Tak, musisz więc uważać na to, jak się o nim wyrażasz.Jestbardzo wrażliwy. - Nie powiedziałam chyba niczego, co mogłoby go urazić, prawda? - Menolly! T'gellan spojrzał na nią z uśmiechem - Żartowałemsobie z ciebie. - Och! - Hmm.Tak.Więc mówisz, że udało ci się wspiąć na tourwisko? - To wcale nie było takie trudne.Jeśli przypatrzysz mu siędobrze, znajdziesz mnóstwo różnych szczelin i półek, na których I można oprzećstopy albo dłoń.Były tam jeszcze, zanim zrobiłam normalną ścieżkę. - Normalną ścieżkę? Hmmm.Tak.Monarth, czy mógłbyś nas trochępodsadzić? Monarth posłusznie przysunął się do ściany i wyprostował,stając na tylnych łapach.Menolly ze zdumieniem zauważyła, że z jego barkówmogli zejść prosto do jaskini. Jej dziewiątka wleciała do środka, piszcząc i świergocząc, aich kolorowe ciała błyszczały fantastycznie w lekko przyciemnionym wnętrzuwłaściwej jaskini.Właśnie kiedy tam dotarli, zrobiło się prawie całkiem ciemno.Menolly odwróciła się i ujrzała wielki głowę Monartha, zasłaniającą cały otwór.Smok rozglądał się z zaciekawieniem po jaskini. - Monarth, wyjmij ten swój wielki, cholerny łeb z tej dziury,dobrze? - powiedział T'gellan. Monarth zamrugał, wydał z siebie jakiś tęskny, gromiący odgłos,ale w końcu się odsunął. - Dlaczego nikt nie znalazł cię podczas Poszukiwania, młodadamo? - spytał T'gellan, i Menolly zorientowała się, że jeździec od dłuższegojuż czasu przypatruje się jej uważnie. - Nigdy jeszcze nikt nie przybył do Półkola na Poszukiwanie.-No cóż, nie powinno mnie to dziwić.No dobrze, gdzie stara królowa miała swojegniazdo? - Dokładnie tam, gdzie stoisz. T'gellan odskoczył na bok, rzucając jej lekko zirytowanespojrzenie.Uklęknął i zaczął grzebać w piasku, chrząkając przy tym zzadowoleniem. - Wyrzuciłaś stare skorupy? - Tak.Czy to źle? - Chyba nie. - Czy ona tu jeszcze wróci? - Być może.Jeżeli do czasu następnych godów woda w zatocenadal będzie się utrzymywać na tak wysokim poziomie.Nie pamiętasz może, kiedywidziałaś jej lot godowy? - Pamiętam, bo zaraz potem spadała Nić.Wtedy gdy kawałek Nidspadł na bagna w połowie drogi do Neratu. - Dobra dziewczyna! - T'gellan odrzucił głowę do tyłu,zaciskając jednoczenie wargi, i Menolly pomyślała, że dokonuje pewnie jakichśobliczeń.Alemi zachowywał się podobnie, kiedy obliczał kurs.- Tak.A kiedywylęgły się te? - Straciłam już rachubę siedmiodni, ale wiem że było to pięćOpadów temu. - Świetnie.W takim razie może zacząć gody późnym latem, jeślijaszczurki maje ten sam cykl co smoki w czasie Przejścia.- Rozejrzał siędokoła, ogarniając wzrokiem wszystkie rzeczy, których Menolly kiedyś używała. - Chcesz coś z tego? - Tylko kilka drobiazgów - odparła i schyliła się po swój koc.Wciąż leżały tam też jej flety, więc T'gellan pewnie ich nie zauważył przypierwszej wizycie w jaskini.Zawinęła je w koc. - Mój olej - powiedziała, chwytając mocno garnek.- Będę gojeszcze potrzebować. - Niezupełnie - odparł T'gellan z uśmiechem.Ale weź go.Manorazawsze ciekawa jest takich rzeczy. Wzięła jeszcze suszone zioła i zwinęła wszystko w zgrabnąpaczuszkę, którą przerzuciła przez plecy.Potem bez zastanowienia zaczęławyrzucać swoje garnki na zewnątrz. - Och! - Przerażona rzuciła się do wejścia, rozglądając się zaMonarthem. - Nie trafiłaś go! Nie jest taki głupi, żeby stać w pobliżu,kiedy my zabieramy się do sprzątania.- Z tymi słowami, T'gellan wyrzucił jejostatni garnek do morza. - To już chyba wszystko - stwierdziła Menolly.- Więc chodźmy! Kiedy stała już w wejściu, odwróciła się jeszcze, by po razostatni spojrzeć na swoją jaskinię i uśmiechnęła się do siebie.Nie myślała, żekiedykolwiek ją opuści, na pewno nie po to, by usiąść na grzbiecie smoka.Aleprzecież nie przypuszczała też nigdy, że będzie mieszkać w takiej jaskini.Nicnie świadczyło już o tym, że ktoś tu przebywał.Suchy piasek zasypywał powoliślady ich stóp.T'gellan wyciągnął rękę, pomagając jej się usadowić na grzbiecieMonartha, i już lecieli nad plażą, by odszukać gniazdo jaszczurek ognistych.następny [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||