Index
rok 2027 20 23 (2)
rozdzial 23 (42)
rozdzial 02 (23)
23 (284)
712 23 (2)
23 (176)
23 (111)
148 23 (6)
23 (274)
23 (104)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tomekiveco.xlx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .    Banichi nie potrzebował jego pomocy.Atevi nie mieliprzyjaciół, atevi opuszczali się nawzajem w obliczu śmierci.Paidhi miałprzemyśleć sobie ten fakt dotyczący życia i śmierci, a żeby to wszystkowyjaśnić, powinien znaleźć dla niego jakieś racjonalne wytłumaczenie, możliwe doprzyjęcia przez innych ludzi.    W tej jednak chwili, posiniaczony przez atevich paidhi nierozumiał, nie potrafił, nie chciał zrozumieć, dlaczego Banichi miałby umrzeć beznajmniejszego powodu ani dlaczego Banichi też go okłamywał.    Atevi wsiadali, gotowi do odjazdu.Jeśli Bren nie wsiądzie naNokhadę, to Nokhada odejdzie, był o tym święcie przekonany, a oni wrócą, żebydowiedzieć się, o co chodzi i nikt nie będzie zadowolony z jego postępowania.Przyśpieszył kroku, kuśtykając na skos po stoku, i złapał Nokhadę.    Wtedy usłyszał za sobą kroki kogoś prowadzącego mecheitę ponasiąkniętych liściach.Odwrócił się.    To była Jago.Bardzo rozgniewana Jago.    - Nadi - odezwała się.- Nie dysponujesz jedynymi słusznymipoglądami na świecie.Tabini-ji powiedział ci, gdzie masz być i co robić.Słuchaj go.    Podciągnął pelerynę przeciwdeszczową i rękaw kaftana, pokazującsine ślady na przegubie ręki.    - To za ich gościnność zeszłej nocy, za pytania wdowy - naktóre odpowiedziałem, Jago-ji, odpowiedziałem na tyle dobrze, że mi uwierzyli.Nie ponoszę żadnej winy za to, co się dzieje, do cholery.Nie wiem, co takiegozrobiłem od wydarzeń w apartamencie wdowy, że tak na mnie patrzysz.    Jago uderzyła go w twarz dostatecznie mocno, żeby Bren musiałoprzeć się o bok Nokhady.    - Rób, co ci się mówi! - powiedziała.- Czy słyszę jeszczejakieś pytania, nadi?    - Nie - odparł, czując w ustach smak krwi.Oczy mu łzawiły.Jago odeszła i wsiadła na mecheitę, cały czas odwrócona do niego plecami.    Uderzył Nokhadę mocniej, niż zamierzał.Ugięła nogę i została wprzyklęku, dopóki nie włożył stopy w strzemię i nie usiadł pewnie w siodle.Naoślep, ze złością szukał drugiego strzemienia, z furią odgarnął zawadzającąpelerynę.Nokhada ruszyła ostro do przodu.Po głowie i po ręce, którą próbowałsię osłonić, smagnęło go nisko zwisające pnącze.    Jago nie uderzyła z całej siły - zostawiła mu tylko na twarzypłonący odcisk dłoni, ale nie to było ważne.Liczył się gniew - jej i jego,gniew, który znalazł sobie bardzo czułe miejsce i mocno, boleśnie w nie uderzył.    Bren nie wiedział, co takiego powiedział czy zrobił.Niewiedział, czym sobie zasłużył na jej nieopanowaną, a może wykalkulowaną złość,poza tym, że Jago nie podobały się pytania, które zadał Banichiemu.Głosrozsądku podszeptywał mu, że w coś wdepnął.Gdyby odrzucił wszelkie osobisteuczucia, gdyby przypomniał sobie dokładnie, co powiedział on i wszyscy inni, tomoże doszedłby do jakichś wniosków.To jego zadanie.Nawet jeśli atevi niechcieli, żeby je wykonał.Nawet jeśli nie miałby dotrzeć tam, gdzie mu obiecali.    Na chwilę zapomniał o wzgórzu.Był na balkonie Ilisidi, naprzenikliwym wietrze, w ciemnościach, gdzie Ilisidi cisnęła mu w twarz fakty iprawdę, w którą nie mógł już wierzyć, tak jak nie mógł wyrzucić z pamięcifragmentów niedawnej sprzeczki.    Znajdował się na górze, sam, widział tylko śnieg.    Był na zalanym deszczem stoku, gdzie Jago opuściła Banichiego,przeklinając Brena za to, że wrócił po jej własnego partnera - w kłębach dymu,pod gradem śmigających we wszystkich kierunkach pocisków.    Pochłonęła go piwnica, chwila ciemności, beznadziejnegoprzerażenia.Nie wiedział, skąd się wzięła ta nawała obrazów, przesłaniającamokre od deszczu zarośla i jadących przed nim Ilisidi i Cenediego.    To wstrząs spowodowany minioną nocą, naturalna reakcja,powiedział sobie w duchu Bren, tak jak powracające w pamięci szczegóły wypadku,które nakładają się na obecne wydarzenia - ale niebezpieczeństwo jeszcze nieminęło.Nigdzie wokół niego nie było bezpiecznego miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.