Index Pod redakcjš Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (13) Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (13) George Orwell Folwark zwierzęcy (13) rok 2026 10 13 194 05 Sienkiewicz Henryk Potop Norton Andre Czarodziejskie miecze www nie com pl 3 Pod redakcją Adama Bilikiewicza Psychiatria (dla studentów medycyny) (2) 20 (123) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] . - Panie, przez wszystkie Obroty odkąd zostałem smoczymjeźdźcem - powiedział N'ton ważąc słowa - nauczyłem się, że nic nie dzieje siębez powodu.Zwykłem nazywać mego ojca głupcem, gdyż upierał się, że skóręgarbuje się w jeden, określony sposób lub dobrze namoczoną naciąga po trochu.Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, że jest w tym jakiś porządek, cel i ład.- Przerwał, a F'lar ponaglił go.- Najbardziej interesują mnie metody MistrzaKowali.Ten mężczyzna przez cały czas myśli.- Oczy młodego jeźdźca wyrażały takwielki podziw, że F'lar uśmiechnął się.- Nie chcę was zanudzać, lecz dużo sięod niego nauczyłem; wystarczająco, by zdać sobie sprawę, że w wiedzy, którą namprzekazano, są luki; wystarczająco, by zrozumieć, że być może południowykontynent porzucono po to, żeby rozmnożyły się tam pędraki. - Myślisz, że starożytni zdawali sobie sprawę, iż nie są wstanie dotrzeć na Czerwoną Gwiazdę - wykrzyknęła Lessa - i wyhodowali pędraki,by chroniły pola? - Wyhodowali smoki z jaszczurek, prawda? Dlaczego niepędraki, jako naziemne załogi? - N'ton wydawał się być rozbawiony własną tezą. - Brzmi to całkiem rozsądnie - powiedziała Lessa, patrząc znadzieją na F'lara.- A już z pewnością tłumaczy, dlaczego smoki nie skoczyły wprzeszłości pomiędzy do Czerwonej Gwiazdy.Nie było takiej potrzeby, gdyżzapewniono odpowiednią ochronę. - Dlaczego w takim razie nie mamy pędraków tutaj, napółnocy? - spytał kłótliwie F'lar. - Ha! Ktoś żył za krótko, by poinformować innych lubprzenieść pędraki, lub doglądać ich, lub coś w tym stylu.Kto to wie? - Lessarozłożyła szeroko ręce.F'lar zdawał sobie doskonale sprawę, że Lessa woli tęteorię i stara się mu subtelnie wyperswadować zamiar udania się na CzerwonąGwiazdę. Chciał wierzyć, że pędraki są właściwą odpowiedzią na ichproblemy, lecz wiedział, że na Czerwoną Gwiazdę i tak trzeba będzie się udać.Nawet, jeśli się okaże, że zrobią to wyłączenie po to, by przekonać LordówWarowni, że jeźdźcy smoków są godni zaufania. - Wciąż nie wiemy, czy pędraki żyją poza bagnamiprzypomniał jej F'lar. - Nie mam nic przeciwko temu, by zakraść się tam powiedziałN'ton.- Znam Południowy bardzo dobrze, panie.Prawdopodobnie tak dobrze, jaknikt inny, nawet F'nor.Proszę tylko o pozwolenie.- Gdy N'ton zorientował się,że F'lar waha się, a Lessa marszczy brwi, dodał pośpiesznie: - Bez trudu wymknęsię T'kulowi.Ten człowiek tak rzuca się w oczy, że jest to żałosne. - Już dobrze, dobrze, N'tonie.Możesz jechać.Prawdę mówiącnie mam kogo wysłać.- F'lar starał się nie dopuścić do siebie goryczy, któraprzepełniała go na myśl o tym, że F'nor pochłonięty jest Brekke.Przedewszystkim jest jeźdźcem smoka, pomyślał, lecz zdusił w sobie te nieżyczliwemyśli.Brekke była Władczynią Weyru i nie ze swojej winy została pozbawionakrólowej.F'lar wciąż nie mógł się pogodzić z myślą, że nie przyglądał sięuważniej poczynaniom Kylary, a przecież ostrzegano go.Skoro znajduje w jegoobecności ukojenie, to pozbawienie jej towarzystwa F'nora byłoby rzecząniewybaczalną.- Ruszaj N'tonie.Sprawdź dokładnie w różnych miejscach iprzywieź z każdego z nich trochę pędraków.Szkoda, że Wansor rozebrał ten drugiinstrument, moglibyśmy przyjrzeć się im z bliska.Mistrz Hodowców jest głupcem,pędraki z różnych stron mogą być różne. - Pędraki to pędraki - mruknęła Lessa. - Zwierzęta hodowane w górach różnią się od tych z równin -powiedział N'ton - a drzewa fellis rosnące na południu są większe i dają lepszeowoce niż najlepsze z Neratu. - Za dużo wiesz - odparła Lessa uśmiechając się, by jejwypowiedź nie została odebrana za uszczypliwą. N'ton roześmiał się. - Jestem spiżowym jeźdźcem, Władczyni Weyru. - Będzie lepiej, jeśli wyruszysz natychmiast.Nie zwlekaj.Jesteś pewien, że Fort nie będzie potrzebował ciebie i Liotha do walki z Nićmi?- spytał F'lar chcąc pozbyć się tryskającego zdrowiem młodzika, który jedyniepodkreślał jego niemoc. - Nie, panie.Tam wciąż jest noc. Odpowiedź podkreśliła tylko jego młodość i F'lar machnąłręką, by już ruszał, starając się pokryć zazdrość wdzięcznością.Gdy tylkowyszedł, F'lar przeklął nagle, co sprawiło, że Lessa natychmiast znalazła się ujego boku. - Wyzdrowieję, wyzdrowieję - wściekał się.Przytknął sobiedo policzka jej rękę, wdzięczny za chłód palców przylegających do twarzy. - Oczywiście, że wyzdrowiejesz.Nigdy nie byłeś chory -mruczała cicho, głaszcząc go drugą ręką po głowie.Nagle w jej głosie pojawiłysię uszczypliwe tony.- Jesteś po prostu głupi, bo gdyby było inaczej, nieudałbyś się pomiędzy, nie pozwoliłbyś, by zimno weszło w ranę i rozwinęłasię gorączka. F'lar, uspokojony jej uszczypliwą uwagą i chłodnymi,pełnymi miłości pieszczotami, położył się i zapragnął spać, by wyzdrowieć.następny [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||