Index
Pod redakcjš Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (13)
Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (13)
George Orwell Folwark zwierzęcy (13)
rok 2026 10 13
14 (505)
www nie com pl 3
wiedza i zycie2
11 (31)
Podpalacze ludzi
Pedagogika Pilch Tadeusz Zasady Badań Pedagogicznych(txt)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp26.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wilk wyszczerzył kły,zaciśnięte na niemowlęciu.Krew ściekała po różowej skórze, ale dziecko ciąglesię poruszało i płakało.Holger ciął mieczem.Wilka już tam nie było.Niesamowicie szybki, przebiegł między nogami Papillona i teraz uciekał wzdłużulicy.   Giermek Frodoart zagrodził mu drogę.Nie zwalniając nawetna jotę wilk przeskoczył nad jego głową.Niedaleko przed nim ciemniał wylotnastępnej uliczki.Holger okręcił Papillona i galopem rzucił się w pościg.Zapóźno, myślał, za późno.Gdy dotrze do tego labiryntu ciemnych zaułków, możepożreć zdobycz i zmienić się w człowieka zanim ktokolwiek go znajdzie.   Zaszumiały białe skrzydła.Alianora - łabędzica uderzyładziobem w oczy wilka.Położył uszy po sobie, uskoczył i pobiegł ku następnejuliczce.Alianora znowu wylądowała przed nim.Śnieżna zamieć, pełna twardychuderzeń.Zatrzymała go.   Potem już był tam Holger.W tej odległości od pochodniniemal nic nie widział, mógł jednak dostrzec wielki, ciemny kształt.Świsnąłmiecz.Holger poczuł, że ostrze przecina mięso.Błysnęły ku niemu wilcze oczy,zielone, zimne i pełne nienawiści.Znowu podniósł miecz, na ostrzu błysnęłaresztka docierającego tu światła.Było czyste, bez śladu krwi.Żelazo nie mogłozranić wilkołaka.   Papillon uderzył kopytami, przewrócił bestię na ziemię izaczął ją deptać.Włochaty kształt, ciągle nietknięty, odtoczył się na bok, izniknął w ciemności uliczki.Jednak dziecko, które porzucił leżało koło nich,zanosząc się płaczem.   Zanim wieśniacy do nich dobiegli, Alianora znowu byłaczłowiekiem.Tuliła wymazaną krwią i błotem dziewczynkę do piersi.   - Och, biedne kochanie, biedna malutka, już dobrze, jużdobrze.Cichutko, już po wszystkim.Nic ci się takiego nie stało, tylko trochęzadrapań.Och, przestraszyłaś się, biedactwo.Pomyśl, swoim dzieciom będzieszmogła opowiadać, najlepszy rycerz na świecie cię uratował.Już nie płacz,luliluli.- Mężczyzna z wielką, czarną brodą, który musiał być ojcem wyrwałjej niemowlę, przyglądał mu się przez chwilę i opadł na kolana, wstrząsanynieznanym chyba sobie łkaniem.   Holger użył masy Papillona i płazu swego miecza, żebyodpędzić od niego tłum.   - Uspokójcie się - zawołał.- Weźcie się w garść.Dzieckunic się nie stało.Ty, ty, i ty, chodźcie tu.Potrzebni mi są ludzie zpochodniami.Skończcie z tym paplaniem.Musimy złapać tego wilka.   Kilku mężczyzn zbladło, przeżegnało się i chyłkiem odeszło.Kowal Odo potrząsnął pięścią ku wylotowi uliczki i powiedział:   - Jak? Nie zostawi śladów ani na tym zaschniętym błocie,ani na chodnikach gdzie indziej.Dotrze bez przeszkód do swego domu i zmieni sięz powrotem w jednego z nas.   Frodoart przyjrzał się uważnie twarzom wokół siebie,wyłaniającym się i niknącym z powrotem w ciemności.   - Wiemy, że to żaden z nas - powiedział głośno, żeby byćsłyszanym poprzez szum ogólnej gadaniny - ani też nikt z pasterzy przy bramie.To już jest coś.Niech każdy zapamięta kto obok niego stoi.   Hugi pociągnął Holgera za rękaw.    - Możem za nim iść, jeśli taka twa wola - powiedział.- Wnosie mnie wierci od jego smrodu.Holger powąchał powietrze.   - Ja czuję tylko łajna i śmiecie.   - Tak, jeno ty nie jesteś leśnym krasnoludem.Szybko,chłopcze, opuść mnie na ziemię, a ja już pójdę za śladem.Bacz jeno, żebyśblisko za mną się trzymał!   Holger posadził Alianorę z powrotem w swoim siodle - ojciecdziecka ucałował jej zakurzoną stopę - i ruszył za Hugim.Frodoart i Odo szli pobokach, trzymając wysoko pochodnie.Z tyłu, za najodważniejszymi spośródwieśniaków, uzbrojonymi w noże, kije i włócznie tłoczyło się kilkudziesięciuinnych.Jeśli złapiemy wilkołaka, pomyślał Holger, powinno się udać przytrzymaćgo siłą, zanim zostanie związany.A potem.nie bardzo miał ochotę zgadywać, conastąpi potem.   Przez kilka minut Hugi krążył ciemnymi uliczkami.W końcuwyszedł na rynek, wybrukowany i nieco jaśniejszy pod otwartym niebem.   - Tak, wyraźny jak musztarda zapach - zawołał.- Nic naświecie nie śmierdzi jak wilkołak, gdy zwierza postać przyjmie.   Holger zastanawiał się przez chwilę czy był to skutekwydzieliny jakichś gruczołów.Kamienie dzwoniły pusto pod podkowami Papillona.   Ulica, w którą skręcili z rynku była również wybrukowana istosunkowo szeroka.Niektóre z mijanych domów były oświetlone, ale Hugiignorował widocznych w nich ludzi.Biegł prosto, aż za plecami Holgera rozległsię jękliwy okrzyk Frodoarta:    - Nie! Nie do dworu mego pana!następny    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.