Index Zelazny Roger Amber 09 Rycerz Cieni elektronika praktyczna 09 1997 rozdzial 09 (214) rozdzial 09 (204) rozdzial 09 (16) rozdzial 09 (138) rozdzial 09 (167) rozdzial 09 (250) WIEM maksyma forsyth Fałszerz |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Nied³ugo poczekawszy zje¿d¿a na sznurze kufer, a po nim ³Ã³¿ko.No i có¿ pan na to?" - wo³a Maruszewicz.“Trzeba spisaæ protokó³ - mówi komornik.- Zreszt¹ wyprowadzaj¹ siê, wiêc mo¿e nie warto im przeszkadzaæ."Wtem - nowa szopka.W otwartym oknie na trzecim piêtrze ukazuje siê krzes³o, na krzeœle siada Patkiewicz, dwaj koledzy spychaj¹ go i - mój Patkiewicz jedzie z krzes³em na sznurach na dó³!.To ju¿ i komornika zemdli³o, a jeden stójkowy prze¿egna³ siê.“Kark skrêci.- mówi¹ baby.- Jezus Maria! ratuj duszê jego."Maruszewicz, jako cz³owiek nerwowy, uciek³ do pani Krzeszowskiej, a tymczasem krzese³ko z Patkiewiczem zatrzymuje siê na wysokoœci drugiego piêtra, przy oknie baronowej.“Skoñczcie¿, panowie, z tymi ¿artami!" - wo³a komornik do dwu kolegów Patkiewicza, którzy go spuszczali.“Ale bal kiedy nam siê sznur zerwa³." - mówi¹ tamci.“Ratuj siê, Patkiewicz!" - wo³a z góry Maleski.Na dziedziñcu awantura.Baby (ile, ¿e niejedna mocno interesowa³a siê zdrowiem Patkiewicza)zaczynaj¹ wrzeszczeæ, stójkowi os³upieli, a komornik zupe³nie straci³ g³owê.“Stañ pan na gzymsie!.Bij w okno." - wo³a do Patkiewicza.Memu Patkiewiczowi nie trzeba by³o dwa razy powtarzaæ.Zaczyna tedy pukaæ do okna baronowej tak, ¿e sam Maruszewicz nie tylko mu otworzy³ lufcik, ale jeszcze w³asnorêcznie wci¹gn¹³ ch³opa do pokoju.Nawet baronowa przybieg³a zatrwo¿ona i mówi do Patkiewicza:“Bo¿e mi³osierny! potrzebne te¿ to panu takie figle"“Inaczej nie mia³bym przyjemnoœci po¿egnaæ szanownej pani"- odpowiada Patkiewicz i s³yszê, pokaza³ jej takiego nieboszczyka, ¿e baba runê³a na wznak na pod³ogê wo³aj¹c:“Nie ma mnie kto broniæ!.Nie ma ju¿ mê¿czyzn!.Mê¿czyzny!.Mê¿czyzny!."Krzycza³a tak g³oœno, ¿e j¹ by³o s³ychaæ na ca³ym dziedziñcu, i nawet komornik bardzo opacznie wyt³omaczy³ sobie jej wo³ania, bo powiedzia³ do stójkowych:“Ot, w jak¹ chorobê wpad³a biedna kobieta!.Trudno, ju¿ ze dwa lata jest w separacji z mê¿em."Patkiewicz, jako medyk, pomacawszy puls baronowej, kaza³ jej zadaæ waleriany i najspokojniej wyszed³.A tymczasem w ich lokalu œlusarz wzi¹³ siê do odbijania angielskiego zatrzasku.Kiedy ju¿ skoñczy³ swoj¹ czynnoœæ i dobrze drzwi pokaleczy³, Maleski nagle przypomnia³ sobie, ¿e oba klucze: od zamku i od zatrzasku - ma w kieszeni.Ledwie baronowa.dosz³a do przytomnoœci, zaraz ów adwokat pocz¹³ j¹ namawiaæ, a¿eby wytoczy³a proces i Patkiewiczowi, i Maleskiemu.Ale baba jest ju¿ tak zra¿ona do procesów, ¿e tylko zwymyœla³a swego doradcê i przysiêg³a, i¿ od tej pory ¿adnemu studentowi nie wynajmie lokalu, choæby na wieki mia³ staæ pustkami.Potem, jak mi mówiono, z wielkim p³aczem zaczê³a namawiaæ Maruszewicza, a¿eby on nak³oni³ barona do przeproszenia jej i do sprowadzenia siê do niej.“Ja wiem - szlocha³a - ¿e on ju¿ nie ma ani grosza, ¿e za mieszkanic nie p³aci i nawet ze swoim lokajem jada na kredyt.Mimo to; wszystko mu zapomnê i pop³acê d³ugi, byle nawróci³ siê i sprowadzi³ do domu.Bez mê¿czyzny nie mogê rz¹dziæ takim domem.umrê tu w ci¹gu roku."W tym widzê karê bosk¹ - zakoñczy³ Wirski odmuchuj¹c cygaro.- A narzêdziem tej kary bêdzie baron.- A druga historia? - spyta³em.- Druga jest krótsza, ale za to ciekawsza.WyobraŸ pan sobie, ¿e baronowa, baronowa Krzeszowska, z³o¿y³a wczoraj wizytê pani Stawskiej.Oj! do licha.- szepn¹³em.- To z³y znak.- Wcale nie - rzek³ Wirski.- Baronowa przysz³a do pani Stawskiej, sp³aka³a ºiê, dosta³a spazmów i prosi³a obie damy prawie na klêczkach, a¿eby jej zapomnia³y ów proces o lalkê, bo inaczej nie bêdzie mieæ spokoju do koñca ¿ycia.- I one obieca³y zapomnieæ?- Nie tylko obieca³y, ale jeszcze uca³owa³y j¹ i nawet przyrzek³y wyjednaæ jej przebaczenie u Wokulskiego.o którym baronowa odzywa siê z wielkimi pochwa³ami.- Oj, do diab³a!.- zawo³a³em.- Po có¿ one z ni¹ rozmawia³y o Wokulskim?.Gotowe nieszczêœcie.- Ale, co pan mówisz! - reflektowa³ mnie Wirski.- To kobieta skruszona, ¿a³uje za grzechy i niezawodnie poprawi siê.By³a ju¿ pó³noc, wiêc sobie poszed³.Nie zatrzymywa³em go, bo mnie trochê zrazi³ sw¹ wiar¹ w skruchê baronowej.Ha! zreszt¹ kto j¹ tam wie, mo¿e siê i naprawdê nawróci³a?.Post scriptum.By³em pewny, ¿e MacMahonowi uda siê zrobiæ zamach na rzecz ma³ego Napoleonka.Tymczasem dziœ dowiadujê siê, ¿e MacMahon upad³, prezydentem rzeczypospolitej zosta³ mieszczanin Grévy, a ma³y Napoleonek pojecha³ na wojnê, do jakiegoœ Natalu do Afryki.Trudna rada - niech siê ch³opak uczy wojowaæ.Za jakie pó³ roku wróci okryty s³aw¹, tak ¿e go sami Francuzi gwa³tem zaczn¹ ci¹gn¹æ do siebie, a my tymczasem - o¿enimy Stacha z pani¹ Helen¹.O, bo ja, kiedy uwezmê siê na co, to mam metternichowskie sposoby i rozumiem naturalny bieg rzeczy.Niech wiêc ¿yje Francja z Napoleonidami, a Wokulski z pani¹ Stawsk¹! [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||