Index
Foster Alan Dean Tran ky ky 02 Misja do Moulokinu
Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent
Chalker Jack L Swiaty Rombu 02 Cerber Wilk w owczarni
Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo
Największa Tajemnica Ludzkoœci (tom I) cz. 02
J.R.R. Tolkien 02 The Two Towers
czesc 02 rozdzial 03 (3)
Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (14)
abc.com.pl 4
MacDONALD, George The Portent
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zajęli miejsca napobliskich skałach i z wysokości obserwowali pojedynek.Coraz to któryś udzielałJonesowi rad.    - Przygwoźdź go do skały, Sammy!    - Nie, zrzuć go w przepaść!    - Może ci pomóc?    - Do diabła, nie! - odkrzyknął.    - Uważaj na siebie!    - Nie martw się - odpowiedział Jones.    Blaine stał z boku.Jego wściekłość minęła równie szybko, jaksię pojawiła.Patrzył teraz na starcie dwóch przeciwników.Topór Jonesa nie byłlekki, ale w jego ręku zdawał się nie ważyć więcej niż piórko.Teraz dopierowidać było różnicę pomiędzy Hullem - uzdolnionym amatorem a prawdziwymwyszkolonym mordercą - Jonesem.Hull nie miał żadnych szans.Jones spychał go wstronę urwiska.Gdy już dotarł na sam skraj przepaści, Jones zadał cios.Topórwbił się w bok Hulla.Ten krzycząc przeraźliwie spadł w przepaść.Po chwilidobiegł ich głuchy odgłos upadku.    - Zaznaczcie, gdzie spadł - powiedział Jones.    - Na pewno jest już martwy - odparł człowiek z mieczem.    - Możliwe.Ale dopóki się nie upewnimy, nie zasługujemy namiano solidnie pracujących ludzi.    Poniżej stoku znaleźli martwe ciało Hulla.Zaznaczyli jegopołożenie, aby łatwo mogli je znaleźć ludzie zajmujący się pogrzebem, i podążyliw stronę rezydencji.18    Myśliwi wrócili do miasta i urządzili szalone przyjęcie.Podczas wieczoru Jones zapytał Blaine'a, czy nie chciałby wziąć udziału w innychpolowaniach.    - Podpisałem niezłą umowę - powiedział Jones.Pewien Rosjaninchce zorganizować kilka walk gladiatorów.Musiałbyś walczyć włócznią, aleniewiele się to różni od posługiwania się bagnetem.Nauczę cię tego.Potem wManilii będzie wielkie polowanie.Samobójstwo chce popełnić pięciu braci, razem.Zatrudniają pięćdziesięciu myśliwych.Idziesz na to?    Blaine zastanowił się, zanim odpowiedział.Życie myśliwegoodpowiadało mu.Dobrze się czuł w towarzystwie prostych, nieokrzesanych ludzitypu Sammy Jonesa.Odpowiadało mu to zwykłe życie: bez zadawania zbędnych pytań,bez tracenia czasu na jałowe rozmyślania, wypełnione działaniem niepozostawiającym żadnych wątpliwości.    Z drugiej strony było coś bezsensownego w tej wędrówce poświecie po to, by zabijać jak płatny morderca - nowoczesna wersja zbira,bandyty.Działanie takie ani nie pogłębiało wiedzy, ani nie było dążeniem dookreślonego celu.Blaine nie zaprzątałby sobie głowy tymi rozważaniami, gdybybył jednością ze swoim ciałem, które jednak ciągnęło go w swoją stronę.Musiałsię z nim zmierzyć.Zresztą ten świat na pewno ma mu do zaoferowania innerzeczy, bardziej pasujące do jego osobowości.    - Przykro mi, Sammy - odpowiedział.Jones potrząsnął głową.    - Popełniasz błąd, Tom.Jesteś urodzonym zabójcą.Nic innegotak ci się nie spodoba.    - Być może - powiedział Blaine - ale muszę spróbować.    - No to życzę ci szczęścia.I dbaj o swoje ciało.Dostałeś cośprima sort.    Blaine mimo woli zamrugał oczami.    - Czyżby tak łatwo dało się zauważyć, że to nie jest moje?    - Ja już wiele widziałem - zachichotał Jones.- Łatworozpoznam, czy ktoś korzysta z żywiciela.Jeśliby twoja psychika urodziła się wtym ciele, polowałbyś wraz ze mną.Ale jeśli w innym.    - Tak?    - Nie poszedłbyś polować.Wcale.Nie jest to dobre połączenie,Tom.Lepiej zastanów się nad sobą.    - Dzięki.    Podali sobie ręce i Blaine opuścił zebranych.* * *    Dotarł do hotelu.W pokoju rzucił się nie rozbierając na łóżko.Gdy się obudzi, zadzwoni do Marii.Ale przede wszystkim musi się wyspać.Wszystko poza tym musi zaczekać.    Zgasił światła.Po chwili już spał.* * *    Obudził się kilka godzin później.Wydawało mu się, że coś jestnie w porządku.W pokoju panowała ciemność.Było cicho, o wiele ciszej niż możnasię było spodziewać w tak ogromnym mieście.    Usiadł na łóżku.Od strony miednicy dobiegał jakiś szelest.Wychylił się i zapalił światło.W pokoju nie było nikogo.Mimo to miednicauniosła się powoli, bez niczyjej pomocy w powietrze.W tej samej chwili usłyszałchichot.    Natychmiast pojął, że jest straszony przez złośliwego ihałaśliwego ducha.    Ostrożnie wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi.Niespodziewanie miednica z dużą szybkością poleciała w jego stronę.Uchylił się.Naczynie roztrzaskało się o ścianę.    Teraz uniósł się w powietrze dzbanek.Wraz z nim lewitowały dwaciężkie kubki.Wirując, skierowały się w jego stronę.Blaine porwał z łóżkapoduszkę i osłaniając się nią jak tarczą pobiegł do drzwi.Obrócił klucz wzamku.Kubek roztrzaskał się nad jego głową.Drzwi nie otwierały się.Niepozwalał na to duch.    Dzbanek uderzył go mocno w żebra.~ Drugi kubek wirowałostrzegawczo wokół jego głowy.Musiał odejść od drzwi.    Przypomniał sobie o zejściu pożarowym.Duch jednak i o nim niezapomniał.Ledwo Blaine ruszył w stronę okna, zasłony buchnęły płomieniem.W tejsamej chwili zapaliła się jego poduszka.Rzucił ją na podłogę.    - Na pomoc! - krzyknął.- Na pomoc!    Zapędzony został do kąta pokoju.Gdy usiłował się stamtądwydostać, łóżko uniosło się i zastawiło mu drogę.Również krzesło oderwało sięod podłogi, przybierając dogodną pozycję do uderzenia go w głowę.    Przez cały czas rozlegał się ostry, złośliwy, skądś znajomychichot.następny     [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.