Index Foster Alan Dean Tran ky ky 01 Lodowy Kliper Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie Zelazny Roger Amber 01 Dziewieciu Ksiazat Amberu GRANICA (3).TXT 10 (430) 247 04 (2) tip5 (22) 233 brooks terry kapitan hak krewelfow |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nienawiść - to jedno, co nas łączy. -.Zawsze cię nienawidziłem - mówi dalej, wciąż próbującsię uwolnić.- Zawsze byłaś dziwką! I wtedy czuje, jak w jego ciało znowu wdzierają się zimnesiły opanowujące jego ruchy. - Tym większa jest moja przyjemność - mówi ona, gdy jegodłonie suną ku jej skafandrowi, by go rozpiąć. WSZYSTKO, CO POWYLEJ. Dorothy z trudem schodzi po lodowym stoku; swój pojazdzaparkowała obok ślizgacza Paula.Wiatr smaga ją, siekąc kryształkami lodu nibyminiaturowymi pociskami.Nad głową chmury znowu się zamykają.W jej kierunkupowoli pełznie biała ściana. - Dała mu wolne przejście - rozlega się głos Aldona,poprzez świst wiatru. - Tak.Czy pogoda bardzo się popsuje? - Wiele zależy od wiatru.Ale i tak powinnaś szybko znaleźćjakieś schronienie. - Widzę grotę.Ciekawe, czy to ta, której szukał Paul? - Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że tak.Ale teraz tonie ma znaczenia.Wejdź do środka. Kiedy w końcu dociera do wejścia, cała drży.Zrobiwszykilka kroków do wnętrza opiera się o ścianę, dysząc ciężko.Nagle wiatr zmieniakierunek i dosięga jej.Dorothy odsuwa się dalej w głąb jaskini. Słyszy głos: - Proszę.nie. - Paul? - woła. Nie ma odpowiedzi.Biegnie naprzód. Wysuwa przed siebie dłoń i ratuje się przed upadkiem, gdykorytarz przechodzi w komorę.Tu widzi Paula w nekrofilicznym uścisku z tą,która go pojmała. - Paul? Co to jest? ! - krzyczy. - Uciekaj ! - woła Paul.- Szybko ! Usta Glendy formują słowa: - Cóż za poświęcenie.Niechraczej zostanie, jeśli ty chcesz żyć. Paul czuje, że uścisk nie jest już tak mocny. - Co masz na myśli? - pyta. - Możesz zachować życie, jeśli zabierzesz mnie ze sobą wjej ciele.Bądź ze mną tak jak kiedyś. To głos Aldona wykrzykuje w odpowiedzi: - Nie! Nie dostaniesz jej, Gaju! - Nazywam się Glenda.Znam cię, Andrew Aldonie.Wiele razysłuchałam tego, co nadawałeś.Czasami zwracałam się przeciwko tobie, kiedy naszezamiary nie były zgodne: Co ta kobieta znaczy dla ciebie? - Ona jest pod moją ochroną. - To nic nie znaczy.Jestem tu silniejsza.Czy ją kochasz? - Może i tak.Albo mógłbym ją pokochać. - Fascynujące.Moja nemezys tych wszystkich lat, zanalogiem ludzkiego serca w twych obwodach.Ale decyzja należy do Paula.Oddajmi ją, jeśli chcesz żyć. Zimno ogarnia jego członki.Wydaje mu się, że życie skupiasię teraz w samym środku jego ciała.Jego świadomość poczyna zanikać. - Weź ją - szepce. - Zabraniam! - rozlega się głos Aldona. - Znowu mi udowodniłeś, jaki z ciebie człowiek - syczyGlenda - mój wrogu.Pogarda i bezgraniczna nienawiść - to wszystko, co będę dociebie odtąd żywiła.Ale nie umrzesz. - Zniszczę cię - woła Aldon - jeśli to zrobisz! - Cóż to byłaby za bitwa! - odpowiada Glenda.- Ale niejesteś mi wrogiem.I nie dam ci wroga w mojej osobie.Przyjmijcie mój wyrok. Paul zaczyna wyć.Nagle wycie ustaje.Glenda uwalnia go zobjęć, a on spogląda na Dorothy.Postępuje krok w jej kierunku. - Nie.nie rób tego, Paul.Proszę. - Nie.jestem Paulem - odpowiada, teraz już pełniejszymgłosem - i nigdy bym cię nie skrzywdził. - Idźcie teraz - odzywa się Glenda.- Pogoda znów sięodmieni, na waszą korzyść. - Nie rozumiem - mówi Dorothy wpatrując się w stojącegoprzed nią mężczyznę. - Nie musisz rozumieć - odpowiada Glenda.- Opuśćcie prędkotę planetę. Wycie Paula rozlega się ponownie, tym razem dochodząc zbransolety Dorothy. - Poproszę cię jednak o tę błyskotkę, którą masz na ręce.Jest w niej coś, co mnie pociąga. ZAMARZNIĘTY LAMPART. Wiele razy próbował znowu odnaleźć jaskinię, zarówno swymioczami na niebie, jak i za pomocą robotów oraz pojazdów latających, ale wyglądtamtego miejsca uległ radykalnej zmianie po silnym wstrząsie, toteż mu się niepowiodło.Co jakiś czas bombarduje cały teren.Wysyła również płonące sześcianytermitowe, które wytapiają sobie drogę w dół poprzez lód i zmarzlinę, ale niewywołało to żadnych widocznych skutków. Jest to najgorsza zima w historii Balfrost.Wichernieustannie wyje, a fale śniegu rozbryzgują się niczym piana przy brzegu.Lodowce biją wszelkie rekordy w natarciu na Miasto Rozrywek.Ale on się imopiera, za pomocą elektryczności, laserów i środków chemicznych.Jego zasoby sąteraz praktycznie niewyczerpane, ponieważ pochodzą z samej planety, przetwarzanew podziemnych fabrykach.Zaprojektował również i wyprodukował jeszcze lepsząbroń.Co jakiś czas słyszy jej śmiech nadawany poprzez tamtą bransoletę.-Dziwka! - nadaje wówczas.- Sukinsyn! - słyszy odpowiedź.Wysyła kolejny pociskw kierunku gór.Na miasto opada lodowe prześcieradło.To będzie długa zima. Andrew Aldon i Dorothy odjechali.On zajął się malarstwem,ona teraz pisze wiersze.Znaleźli sobie cichy kącik. Czasem, kiedy Paulowi szczególnie uda się jakiś strzał,śmieje się przez nadajnik.- Sukinsyn! - nadchodzi od razu odpowiedź.- Dziwka!- nadaje do niej, chichocząc.Nigdy się jednak nie nudzi ani nie denerwuje.Szczerze mówiąc, a niech tam. Kiedy nadejdzie wiosna, bogini będzie śnić o tej wojnie,podczas gdy Paul przeniesie swą uwagę na ważniejsze zadania.Ale on też będziepamiętał i snuł plany.Jego życie ma teraz cel.I właściwie to pracuje bardziejwydajnie niż Aldon.Ale strąki rozwiną się i pękną pomimo wszystkich środkówchwasto- i grzybobójczych.Roślina przejdzie niewielką mutację - wystarczającą,aby trucizny okazały się nieskuteczne. - Sukinsyn - szepnie sennie ona. - Dziwka - on jej łagodnie odpowie. Noc może mieć tysiąc oczu, a dzień tylko jedno.Serceczasem ślepnie na to, co samo sprawiło, a ja będę śpiewać o walce, mężczyźnie igniewie bogini - a nie o niespełnionej miłości, czy też może spełnionej, wzamarzniętym ogrodzie naszej zamarzniętej planety.I to, lamparcie, już całahistoria.przekład : Wiktor Bukato powrót [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||