Index Foster Alan Dean Tran ky ky 01 Lodowy Kliper Chalker Jack L Swiaty Rombu 01 Lilith Waz w trawie Zelazny Roger Amber 01 Dziewieciu Ksiazat Amberu Card Orson Scott Planeta spisek Aleister CROWLEY Księga Jogi i Magiji Adam Smith An Inquiry Into The Nature And Causes Of The Wealth Of Nations Frankl Viktor E. Psychoterapia dla każdego (6) MacDONALD, George Donal Grant Norton Andre Odrzucona korona 19 (350) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Planety są tam wielkie, ciążeniewiększe od ziemskiego.Sądzę, że będziecie zaskoczeni wyglądem mieszkańców tegozakątka Wszechświata.Są już uprzedzeni o waszej wizycie i oczekują jej zniecierpliwością. Wiera nic nie odpowiedziała, Romerouśmiechnął się, ja się roześmiałem.Mieszkańców Aldebarana i Capelli widzieliśmyna Ziemi w setkach transmisji.Były to istoty rozpłaszczone przez grawitację,podobne do ogromnych rudawych kropli.Podobieństwo tym większe, że poruszały sięprzelewając całe ciało.A przy tym były to istoty rozumne, umiejące odpowiadaćna pytania, lecz dopiero po jakimś czasie, bo procesy życiowe mają zwolnione.Język mają prosty, wyrażany barwami leżącymi niemal całkowicie w zakresiepromieniowania widzialnego.Mowę ich rozszyfrowano jako jedną z pierwszych.Niesądzę, aby znali uczucie tak ludzkie jak niecierpliwość. W hotelu, niskim budynku przypominającym skorupężółwia, każde z nas otrzymało ruchomy fotel z grawitatorem.W tym gmachuczłowiek mógł czuć się normalnie jedynie siedząc w fotelu.Gdyby wypadł z niego,zostałby momentalnie zmiażdżony przez potworną grawitację.Ale wypaść z fotelamożna by jedynie w wypadku powszechnej katastrofy na Orze, albowiem pole siłowenie pozwala zejść z miejsca, choć można swobodnie poruszać rękoma, głową itułowiem.Usiadłem i dla sprawdzenia szarpnąłem się w bok, ale odrzuciło mnie zpowrotem. Wewnątrz budynku rozpościerała siękamienista równina, usiana węźlastymi roślinami podobnymi do rąk przytulonych doziemi; tak wyglądało pomieszczenie Aldebarańczyków.Wkrótce ujrzeliśmy ichsamych: trzy rude cielska niespiesznie przelewające się ze wzgórka w dolinkę.Jeden z Aldebarańczyków popełznął w naszym kierunku.To był pierwszy Niebianin,którego zobaczyłem w naturze, a nie w stereoskopie.Przy ruchu przybierałkształt przypominający niedźwiedzie cielsko, również masę miał równąniedźwiedziej.Miękkie, prawie pozbawione kości ciało opinała mocna skóra.Szczególnie godne uwagi są oczy Aldebarańczyków: szeroka, biała wstęga oczuopasująca ciało niemal w połowie jego wysokości.Górna część tułowia - nadoczami - była organem ich języka barw.Kształtem swym przypominała czapkę.Beztylu oczu Aldebarańczycy nie mogliby rozmawiać, gdyż mowa ich jest małowyrazista. Podczas gdy Aldebarańczyk zbliżał się,wprowadziłem do deszyfratora program: "Rejon Byka i Woźnicy, język barw" iuniosłem urządzenie nadawczo-odbiorcze kulę z rękojeścią.Aldebarańczyknatychmiast skierował na kulę tę połowę swojej wstęgi ocznej, która znajdowałasię z naszej strony.Powitaliśmy gościa na Orze, on podziękował nam za miłeprzyjęcie, a następnie rozpoczęły się rzeczowe pertraktacje. - Jak się pan tu czuje? - zapytała Wiera. Kula nadajnika zabarwiła się kolejno na malinowo,błękitnie i żółto.W odpowiedzi zaświeciła się "czapka" Aldebarańczyka, alebarwy były bledsze niż na kuli i nie domyśliłbym się, że jest to mowa, gdybymnie wiedział o tym wcześniej.W kuli zabrzmiał głuchy, maszynowy głos.Informacje otrzymane od Niebian zamieniały się w ludzkie słowa z szybkościątaką, że nie zauważyliśmy najmniejszego opóźnienia. -Dziękuję - powiedział Aldebarańczyk.- To bardzo miłe, że grawitacja w czasiesnu zwiększa się.Jeszcze nigdy tak świetnie nie spałem. - Czy podobają się wam ludzie? Nie żałujecie, iż donas przyjechaliście? - Wśród ludzi czujemy się dobrze. - A czy wiecie coś na temat istot podobnych do was?Nie wiem, jak się nazywasz, przyjacielu?. - Nazywamsię Wlan - odparł Aldebarańczyk.O istotach podobnych do nas niczego nie wiem.Trzeba o to zapytać młodszego staruszka, najlepiej dziecko.W naszej delegacjinie ma młodych staruszków. Wkrótce przypełzli inniAldebarańczycy i rozmowa stała się ogólna.Jeśli nawet oczekiwali nas zniecierpliwością, to nie dawali tego po sobie poznać: mieszkańcy Aldebaranaczęściej odpowiadali na nasze pytania, niż sami pytali.Zresztą już wcześniejwiedzieliśmy, że te istoty nie odznaczają się ciekawością. - Jakaś abrakadabra - powiedział Romero, gdyśmy się znimi pożegnali.- Dzieci-staruszkowie, grawitacja wzrasta w czasie snu. Spychalski ironicznie wykrzywił twarz w swoim dziwnymuśmiechu, do którego ciągle nie mogłem przywyknąć. -Czy pańskim zdaniem jedynie ludzkie obyczaje mają jakiś sens? Ich informacje sąw pełni logiczne. Spychalski opowiedział następnie, żedla Aldebarańczyków najważniejszym problemem życiowym nie jest zdobywaniepokarmu, jak się to dzieje u większości Niebian, łącznie z ludźmi, lecz sen.Pomyślność społeczeństwa zależy od możliwości zorganizowania odpoczynku.Przynormalnej w ich warunkach grawitacji Aldebarańczycy pracują, lecz nie mogązasnąć.Zasypiają jedynie w silniejszym polu grawitacyjnym, udają się więc nawypoczynek do głębokich jaskiń.Różnica ciężkości pomiędzy powierzchnią gruntu idnem groty jest wprawdzie niewielka, ale wystarczająca.Ponieważ Aldebarańczycynie mogliby o własnych siłach wydostać się z dna groty, wobec tego inne osobnikiwspólnymi siłami wyciągają ich na pomostach zawieszonych na pasach, którenawinięte są na kołowroty.Na Orze natomiast urządzono specjalne altany do snu.Kiedy ktokolwiek wpełza tam, natychmiast wzrasta pole siłowe i Aldebarańczyksłodko zasypia ukołysany potężniejącą grawitacją. -Posłuchajcie teraz, kim są ci młodzi staruszkowie - powiedział Spychalskizłośliwie. Okazało się, że Aldebarańczycy nie pisząksiążek i całą wiedzę przekazują "ustnie".Niektóre osobniki od dzieciństwaspecjalizują się w zapamiętywaniu.Ci uczeni Aldebarańczycy zwolnieni są zwszelkiej innej pracy, a na starość, gdy do wiadomości zasłyszanych dodadząwłasne doświadczenia, stają się prawdziwymi skarbnicami mądrości.Pod koniecżycia przekazują nagromadzoną wiedzę nowym strażnikom doświadczeń.Wszystkichwyuczonych (młodych i starych) Aldebarańczycy z czułością nazywają staruszkami.Słowo "staruszek", znaczy u nich tyle co "mądry".Aldebarańczyk radził zwrócićsię po informacje do młodych staruszków dlatego, że od leciwych mędrców niełatwosię czegokolwiek dowiedzieć - na starość kostnieją i niezwykle powoliuruchamiają swoją bibliotekę wspomnień.Młodzi natomiast operują wiedzą znacznieswobodniej. - Wlan to bardzo dziwne imię -powiedziałem.- Czy coś oznacza? - Takie połączeniedźwięków w rzeczywistości nie istnieje [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||