Index
złote wrota
20 (27)
www nie com pl 3
George Orwell Folwark zwierzęcy (4)
03 Ultimatum Bournea
baudolino
abc.com.pl 6
62217 1
udowodnij, że lord jim jest postacią tragiczną
wiedza i zycie3
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • emaginacja.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Pêtla nie by³a na samym œrodku.Opuœci³em pocisk zpowrotem,poprawi³em pêtlê i za nastêpnym razem „Tornado” unios³o siê równo na ca³ejd³ugoœci.Kiedyznalaz³o siê jakieœ siedem centymetrów ponad wyœció³k¹ z bawe³ny i koców,zablokowa³emautomatyczny zatrzask.Znów przetar³em czo³o.W ³adowni by³o ciep³o jak nigdydot¹d.- Jak pan j¹ chce przenieœæ na drug¹ stronê? - G³os Caroline'a ju¿ nie dr¿a³,teraz by³matowy, bez wyrazu; g³os cz³owieka, który pogodzi³ siê z czarnym koszmarem.- Przeniesiemy j¹.Razem powinno nam siê udaæ.- Przeniesiemy? - powtórzy³ têpo.- Wa¿y sto trzydzieœci piêæ kilogramów.- Wiem, ile wa¿y - przerwa³em zniecierpliwiony.- Ma pan zranion¹ nogê.- Nie s³ysza³ mnie.- Ja mam s³abe serce.Statek siêkiwa, awidzi pan, ¿e to polerowane aluminium jest œliskie jak lód.Któryœ z nas siêpotknie, rozluŸnichwyt.A mo¿e obaj.I bomba upadnie.- Niech pan poczeka - powiedzia³em.Wzi¹³em latarkê, przeszed³em na lew¹ burtê,zebra³em kilka p³acht le¿¹cego tam brezentu i przeci¹gn¹³em je przez pod³ogê.-Pod³o¿ymyto pod bombê i j¹ przeci¹gniemy.- Przeci¹gn¹æ j¹ po pod³odze? A mo¿e od razu przeturlaæ? - Nie pogodzi³ siê ztymkoszmarem tak jak myœla³em.Spojrza³ na mnie, na „Tornado”, znów na mnie, istwierdzi³ zniewzruszonym przekonaniem: - Pan zwariowa³.- Do cholery, nie mo¿e pan wymyœliæ nic innego? - Znów chwyci³em za wyci¹g,odblokowa³em zatrzask, uwiesi³em siê na linie i poci¹gn¹³em.Kiedy „Tornado”wysunê³o siêca³kiem z trumny, Caroline otoczy³ je rêkami, uwa¿aj¹c, ¿eby kaptur pocisku niezaczepi³ oprzegrodê.- Niech pan z nim przejdzie za przegrodê - powiedzia³em.- Niech siê pan odwróciplecami do drabinki.Skin¹³ g³ow¹ w milczeniu.W bia³ym œwietle latarki widzia³em jego napiêt¹,nieruchom¹twarz.Opar³ siê o drabinkê, mocniej chwyci³ „Tornado”, trzymaj¹c je po obustronach pêtli,podniós³ nogê, by przejœæ przez przegrodê i zachwia³ siê, gdy nag³y przechy³statku rzuci³ naniego ca³y ciê¿ar pocisku.Opar³ siê stop¹ na przegrodzie, po³¹czone si³y„Tornada” iprzechy³u statku wytr¹ci³y go z równowagi, krzykn¹³ i przelecia³ ciê¿ko przezprzegrodê,spadaj¹c po drugiej stronie.Widzia³em, jak to nadchodzi.a raczej widzia³em ostatni¹ sekundê, w której tosiê sta³o.Wysun¹³em na oœlep rêkê, uderzy³em w zatrzask i skoczy³em w stronê rozko³ysanegopocisku, rzucaj¹c siê miêdzy niego a drabinkê i upuszczaj¹c latarkê, gdywysun¹³em rêce, byuchroniæ kaptur bomby przed zderzeniem z drabink¹.W tej nag³ej,nieprzeniknionejciemnoœci nie trafi³em na „Tornado”.ale ono trafi³o we mnie.Wyr¿nê³o mnieponi¿ejmostka, z si³¹, od której jêkn¹³em z bólu, lecz z³apa³em obur¹cz polerowanealuminium, jakgdybym chcia³ je prze³amaæ na pó³.- Latarka! - zawy³em.W tym momencie œciszanie g³osu nie wydawa³o mi siêkonieczne.- WeŸ latarkê!- Moja kostka.- Do diab³a z twoj¹ kostk¹! WeŸ latarkê!Us³ysza³em jego st³umiony jêk, i poczu³em, ¿e gramoli siê przez przegrodê.Znówgous³ysza³em, jak maca rêkami po stalowej pod³odze.I cisza.- Znalaz³ pan? - „Campari” zaczê³o siê przechylaæ z powrotem, a ja walczy³em ozachowanie równowagi.- Znalaz³em.- To zapal j¹, g³upcze!- Nie mogê.-Pauza.- Po³ama³a siê.- Z³ap pan koniec tego drañstwa - powiedzia³em szybko.- Ja siê œlizgam.Z³apa³.Napiêcie zel¿a³o.- Ma pan mo¿e zapa³ki? - zapyta³.- Zapa³ki! - Carter zdobywaj¹cy siê na nadludzk¹ powœci¹gliwoœæ; gdyby nie„Tornado”,by³oby to nawet zabawne.- Zapa³ki! Po tym, jak przez piêæ minut wlok³em siê za„Campari”?- Nie pomyœla³em o tym - przyzna³ z powag¹.Po chwili ciszy oœwiadczy³: - Mamzapalniczkê.- Bo¿e, miej w opiece Amerykê - powiedzia³em ¿arliwie.- Je¿eli wszyscy jejnaukowcy.zapal j¹, cz³owieku, zapal!Kó³ko zazgrzyta³o o kamieñ i niziutki, ¿Ã³³ty p³omyczek oœwietli³ anemicznie ma³yrógciemnej ³adowni.- Blok i wyci¹g.Szybko! - Poczeka³em, a¿ je chwyci.- Niech pan naprê¿y wolnykoniec,odblokuje zatrzask i opuszcza powoli.Ja je naprowadzê na brezent.Odsun¹³em siê pó³ kroku od przegrody, dŸwigaj¹c wiêksz¹ czêœæ ciê¿aru pocisku,kiedyus³ysza³em szczêk zatrzasku i nagle odnios³em wra¿enie, ¿e pêkaj¹ mi plecy.Linazwis³a,ca³e sto trzydzieœci piêæ kilogramów „Tornada” znalaz³o siê w moich ramionach, a„Campari”przechyla³ siê w przeciwn¹ stronê.Nie mog³em utrzymaæ bomby, wiedzia³em, ¿e niedamrady, pêka³y mi plecy.Zachwia³em siê i rzuci³em do przodu, wczepionyrozpaczliwie w„Tornado”, które zwali³o siê ciê¿ko na brezent, a¿ zadr¿a³a ca³a pod³oga³adowni.Uwolni³em ramiona i chwiejnie powsta³em na nogi.Doktor Caroline trzyma³ p³omieñzapalniczki dok³adnie na wysokoœci swoich oczu.Wpatrywa³ siê w b³yszcz¹cypocisk niczymcz³owiek pojmany do niewoli; jego twarz by³a jak zamro¿ona maska, wyra¿aj¹canajstraszliwsze emocje.Wreszcie wybuchn¹³:- Piêtnaœcie sekund! - krzykn¹³ ochryple.- Za piêtnaœcie sekund wypali! -Rzuci³ siê dodrabinki, ale nim wszed³ na drugi stopieñ, otoczy³em go wraz z drabink¹ramionami.Szarpn¹³siê krótko, gwa³townie, po czym odprê¿y³ siê.- Jak pan myœli, daleko by pan uciek³ w piêtnaœcie sekund? - spyta³em.Nie wiem,dlaczego to powiedzia³em, nie zdawa³em sobie z tego sprawy, oczy i umys³skoncentrowa³emna le¿¹cym pocisku.Moja twarz wyra¿a³a pewnie te same uczucia, co twarzCaroline'a, Onte¿ siê gapi³.By³o to bezsensowne, ale te¿ w tym momencie obaj byliœmybezsensowni.Gapiliœmy siê na „Tornado”, jakbyœmy chcieli zobaczyæ, co siê stanie, jakbyœmymieli szansêcoœ zobaczyæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.