Index
Rice Anne Godzina czarownic Tom 4
Rice Anne Godzina czarownic Tom 1
Rice Anne Godzina czarownic Tom 3
Rice Anne Godzina czarownic Tom 2
abc.com.pl 4
Dickson Gordon R Zolnierzu nie pytaj (3)
Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (5)
wiedza i zycie4
018 01 (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.htw.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .I które nieprzypadkiem niczego lêka³y siê bardziej, ni¿ gniewu tych, którzypomarli gwa³townie i nie doczekali siê ani pomsty, ani pamiêci.Œwiat nie zna gorszego gniewu, ni¿ ten, który mnie wezwa³.Dla nich, dla nas, to wci¹¿ by³a jedna i ta sama chwila, chwilapotwornego mordu, chwila straszliwej krzywdy, wo³aj¹cej osprawiedliwoœæ, o ukojenie.Jakaœ czêœæ mej istoty obserwowa³ajeszcze desperack¹ bieganinê drobnych figurek w przemoczonychmundurach po malutkim Parku Magazynowym, jak po makiecie wbunkrze brygady, gdzie pokazywano ¿o³nierzom przed pierwsz¹wart¹ ich posterunki.Jakaœ czêœæ mej istoty dostrzega³abiegn¹cego ku szóstce Rambo, i rozpaczliwie nawo³uj¹cych mnie isiebie nawzajem kolegów, nie mog¹cych dotrzeæ do miejsca, którejeszcze przed chwil¹ by³o w rzeczywistym œwiecie, a terazzniknê³o, po¿arte przez nicoœæ.Ale to dzia³o siê gdzieœ nasamym skraju œwiadomoœci.Przede wszystkim by³ oceanstraszliwego, œlepego gniewu, morze niewypowiedzianej krzywdy isamotnoœci, która domaga³a siê zemsty, œlepej zemsty - a jaby³em czêœci¹ tego morza, jednym z nich, przybywaj¹cym,powracaj¹cym na wezwanie - ale zarazem i jedn¹ z tych drobnych,miotaj¹cych siê œlepo po lesie figurek.Dzieli³em i gniewumar³ych, i przera¿enie ¿ywych, i tak rozdarty miêdzy œwiatypogr¹¿y³em siê w czarnym oceanie œmierci, pe³en b³agania, bypowstrzymali swój gniew, by nie mœcili siê na ¿ywych z innegoczasu, by wrócili w mrok oczekiwania.Niczego, co siê potem dzia³o, nie jestem ju¿ pewien.*Jedynym, co zapamiêta³em, by³ ryk silnika i wœciek³y wrzaskklaksonu nadje¿d¿aj¹cego z przeciwka pekaesu.Kierowca wymin¹³mnie w ostatniej chwili.Autobus pomkn¹³ dalej, a ja zda³emsobie sprawê, ¿e idê.¯e idê przez las, asfaltow¹ drog¹ doWêgorzewa.I ¿e pod warstw¹ listopadowych chmur niebo przecierasiê w niebieskawy pó³mrok œwitu.Szed³em jak nakrêcana lalka, jakby odzyskane jakimœ cudemcia³o przywyk³o do mojej nieobecnoœci, i teraz zaledwietolerowa³o œwiadomoœæ, ale ju¿ nauczy³o sobie radziæ bez niej.Krok za krokiem, bez ¿adnej myœli.Nie wiem, jak d³ugo totrwa³o.Ostatnim, co mia³em w g³owie, by³y s³owa "nie próbujcieich skrzywdziæ, uciekajcie".Resztê mia³em mozolnie odzyskiwaæpotem.Ale nigdy nie dotar³em dalej, ni¿ do tej przeraŸliwej,czarnej otch³ani.Wst¹pi³em w ni¹ i dalej nie by³o ju¿ nic.Pozosta³a mi tylko œwiadomoœæ, ¿e kiedyœ wiedzia³em.¯ekiedyœ zna³em rozwi¹zanie wszystkich zagadek krwawego lasu i tejnigdy nie koñcz¹cej siê, wiecznej chwili, która trwa tu¿ zaprogiem naszych zmys³Ã³w.Co zetknê³o nasz czas z wiekuistymtrwaniem, akurat tam, akurat wtedy? Co zbudzi³o zmar³ych, cowezwa³o ich tej w³aœnie zimnej, deszczowej, listopadowej nocy? Idlaczego w³aœnie ja pos³ucha³em ich wezwania? Czy naprawdê by³emjednym z nich? I czy naprawdê mog³em uœmierzyæ ich gniew? Iwreszcie, mo¿e najwa¿niejsze: czy jeszcze kiedyœ wróc¹,przebudz¹ siê znowu?Wiem, ¿e zna³em wszystkie wyjaœnienia, ale musia³em ichzapomnieæ.Nie móg³bym wróciæ, nie móg³bym ¿yæ, gdybym topamiêta³.Nie móg³bym nosiæ w sobie takiej wiedzy i normalniest¹paæ po ziemi.Niech to zostanie tajemnic¹.Wcale nie jesttak, ¿eby ludzie musieli znaæ wszystkie przyczyny, dla którychrzeczy dziej¹ siê tak, a nie inaczej.Nie ma, szczerze mówi¹c,¿adnego powodu, dla którego by je mieli znaæ.Szed³em w stronê miasta, pod szarzej¹cym niebem, poœródszumu drzew, ch³ostany po twarzy drobnym, zacinaj¹cymbezustannie deszczem.Zanim dotar³em do pierwszych budynków,zd¹¿y³ ju¿ wstaæ dzieñ.To, ¿e przyszed³em od przeciwnej strony,ni¿ jezioro i Park Magazynowy, by³o ju¿ wtedy ostatni¹ rzecz¹,na jak¹ zwróci³em uwagê.Mo¿e ktoœ kiedyœ rozkopie groby w sosnowym lesie nadjeziorem i ze zdumieniem znajdzie w jednym z nich wspó³czesnyhe³m i ka³asznikowa.Byæ mo¿e karabin nie zd¹¿y³ jeszczezardzewieæ, i zdumiony do granic mo¿liwoœci odkrywca zdo³aodcyfrowaæ jego numer fabryczny, a potem sprawdziæ, ¿e tê broñmia³ przy sobie ¿o³nierz, który, wedle ustaleñ komisjispecjalnej, zdezerterowa³ w tym lesie z posterunku wartowniczegoczterdzieœci piêæ lat po zasypaniu wype³nionych trupami jam [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.