Index
sienkiewicz ogniemimieczem
Sienkiewicz Henryk Listy z podróży do Ameryki
Henryk Sienkiewicz Ogniem i mieczem
wiedza i zycie2
Jordan Robert Kolo Czasu t 5 cz 2 Spustoszone ziemie
24 (278)
reco22
l rampa ty zawsze
abc.com.pl 6
Strugaccy Arkadij i Borys Miliard lat przed koncem swiata
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kubawasala.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .PrzychodŸ ity ze mn¹.Mo¿e znajdziesz sposobnoœæ, by z ni¹ pomówiæ.W czasie powrotu do domu ja wezmê Maryniê, a tyzostaniesz z ni¹.Myœlê, ¿e ciê nie odtr¹ci, choæby zewzglêdu na Marynieê, której nie zechce wtajemniczaæ w322wasze zajœcia.Wówczas powiesz jej to, co powiedzia³eœmnie, a tak¿e, ¿e prosisz j¹ o rozmowê, która, jeœli nie mo¿ebyæ inaczej – bêdzie ostatni¹.Trzeba i dla œwiataupozorowaæ jakoœ wasze zerwanie – wiêc przypuszczam, ¿esiê na to zgodzi.Je¿eli nie, pomyœlimy o czym innym.Krzycki pocz¹³ œciskaæ mu rêce i rzek³:– Mo¿e by przez Zosiê dowiedzieæ siê, czy to ju¿ na zawsze.– Rozumiesz, ¿e o przyczynie waszego zerwania ona mo¿enie chcia³a mówiæ i z pani¹ Otock¹.– Rozumiem, rozumiem!.– Ale ty masz teraz gor¹czkê – rzek³ Groñski.– Rêce maszrozpalone.IdŸ, staraj siê och³on¹æ i uspokoiæ.XXILaskowicz widywa³ teraz Maryniê wprawdzie z daleka, alecodziennie.Nawet w dni s³otne, w czasie których nieprzychodzi³a piechot¹ na próby, lecz przyje¿d¿a³a, czatowa³przy schodach gmachu, by j¹ widzieæ wysiadaj¹c¹ zpowozu.W dni pogodne wyczekiwa³ zwykle niedaleko jejdomu, a nastêpnie szed³ za ni¹ a¿ na miejsce.Poniewa¿miêdzy s³u¿b¹ w gmachu znalaz³o siê kilku „towarzyszów”,ci u³atwili mu w koñcu wejœcie i na próby.Ukryæ siê wlo¿ach lub w koñcowych rzêdach krzese³ by³o mu ³atwo,gdy¿ w czasie prób oœwiecano jasno tylko estradê, w samejzaœ sali mrok rozwidnia³o zaledwie kilka lamp, którezapalano dlatego, by garœæ uprzywilejowanych mi³oœnikówmuzyki, zajmuj¹ca miejsca za orkiestr¹, nie by³a pogr¹¿onaw zupe³nej ciemnoœci.– Wœród tych uprzywilejowanychLaskowicz rozeznawa³ czêsto znajomych: Groñskiego, pani¹Otock¹, starego rejenta, pannê Anney, czasem Krzyckiego, adwa lub trzy razy doktora Szremskiego.Ale mimo323nienawiœci dla W³adys³awa, a w czêœci tak¿e dla doktora iGroñskiego, ma³o siê nimi zajmowa³ i ma³o o nich myœla³,gdy¿ oczy jego nie odrywa³y siê prawie ani na chwilê odMaryni.Ogarnia³ wzrokiem jej dziewczêc¹ postaæ,wysuniêt¹ na brzeg estrady, sk¹pan¹ w blaskachelektrycznoœci, sam¹ przez siê œwietlist¹ i mimo woliprzypomina³ mu siê ów alabastrowy pos¹¿ek, który starykanonik uwa¿a³ za najwiêkszy swój skarb.Laskowicz nieby³ cz³owiekiem wykszta³conym.Jednostronne studiaprzyrodnicze zacieœni³y jego umys³owy widnokr¹g i zpewnego rodzaju wra¿eñ nie umia³ sobie zdaæ jasno sprawy.A jednak¿e, gdy patrzy³ na tê dziewczynê ze skrzypcami wrêku, na jej czyst¹, spokojn¹ twarz, na wyd³u¿one linie jejpostaci i ubrania, budzi³o siê w nim na wpó³ œwiadomepoczucie, ¿e jest w niej coœ z poezji i coœ z koœcio³a.Wydawa³a mu siê po prostu nadziemskim widzeniem, doktórego mo¿na siê by³o modliæ.Jako¿ ubóstwia³ j¹ w swej dzikiej, fanatycznej duszy.Ale, ¿egorza³ w nim zarazem bunt przeciw wszelkiemu bóstwu,wiêc walczy³ z w³asnym uczuciem czci, stara³ siê je obni¿yæi wypleniæ do cna.Umyœlnie obrywa³ skrzyd³a w³asnymmyœlom, umyœlnie nak³ada³ pêta marzeniom, a spuszcza³ z³añcucha ¿¹dze.Zmaga³ siê sam ze sob¹, mêczy³ siê icierpia³.Nieraz stawa³ tu¿ nad brzegiem szaleñstwa –i w takichrazach gotów by³ niszczyæ, zabijaæ, podpaliæ ca³e miasto,byle wœród krwi i po¿ogi porwaæ tê srebrn¹ dziewczynê iposi¹œæ j¹ – a potem zgin¹æ wraz z ni¹ i wszystkimi.Marzy³,¿e wœród rewolucyjnej burzy, która rozko³ysa³a faleproletariatu, mo¿e taka godzina powszechnego zniszczeniawybiæ.Lecz gdy rzeczywistoœæ rozprasza³a te marzenia, gdyzdarza³y siê chwile, w których stawa³o siê jasnym, ¿e samlud nak³ada kaganiec na paszczê rewolucyjnego smoka,wówczas krwawe widzenia rozwiewa³y siê czczym dymem,324a pozostawa³o tylko wyczerpanie i bezw³ad; czu³ bowiemów posêpny proletariusz, ¿e póty jego si³y, póki burzy, i ¿egdy ona przejdzie, to i on zapadnie w nicoœæ zupe³n¹.Wiêc w sercu zbiera³a mu coraz wiêksza gorycz i zawiœæ.Kocha³ Maryniê i zarazem jej nienawidzi³, albowiem s¹dzi³,¿e ona patrzy na niego jak na robaka wij¹cego siê u jej stóp,niegodnego spojrzenia.W takim przekonaniu utwierdza³o goto, ¿e jego listy nie wywiera³y na niej widocznienajmniejszego wra¿enia i nie m¹ci³y jej zwyk³ej pogody.Laskowicz da³ s³owo pannie Polci, ¿e bêdzie widywa³Maryniê tylko z daleka – nie móg³ zbli¿yæ siê do niej choæbydlatego, ¿e nigdy nie chodzi³a sama.Ale oczywiœcie, niemóg³ odgadn¹æ, ¿e listy te odbiera i pali pani Otocka, aMarynia o niczym nie wie.Zdawa³o mu siê, ¿e te namiêtnewezwania, w których s³owa: „umi³owana! umi³owana!”powtarza³y siê co chwila, i te ogniste porywy, w którychk³ad³ siê w pokorze u u jej uwielbionych stóp, toprzedstawia³ siê jej jako w³adny król duch, popychaj¹cy falêludzk¹ w nieznan¹ przysz³oœæ, powinny by³y wywo³aæ jakiœskutek.– „Niechby gniew, niechby nienawiœæ! – mówi³ sobiew duszy – a tu nic, nic! przechodzi ko³o mnie tak, jakbymby³ psem ulicznym – nie widzi mnie, nie raczy poznawaæ!”Jako¿ tak by³o.W chwilach gdy mijali siê na ulicy, Marynianie poznawa³a i nie mog³a poznaæ Laskowicza, albowiem powyjeŸdzie z Jastrzêbia zapuœci³ m³odocian¹ brodê, anastêpnie Œwidwicki, by go ukryæ przed policj¹, umalowa³mu tê brodê, wraz z w¹sami i czupryn¹ na jasnoz³oty kolor.Zmienia³o go te¿ ubranie i okulary, ale on zapomnia³ o tym igryz³ siê przypuszczeniem, ¿e jej oczy nie widz¹ lub nierozpoznawaj¹ go naprzód dlatego, ¿e nigdy wspomnienie onim nie nasuwa siê jej pamiêci, a po wtóre i z tej przyczyny,¿e ona nale¿y do jakiegoœ spo³ecznego olimpu, a on do„proletariackiego œmietnika”.325I pod takim wra¿eniem udrêka jego zamienia³a siê wewœciek³oœæ.Z dzikim zadowoleniem rozmyœla³ o tym, ¿emo¿e przyjœæ taka chwila, w której losy tej „œwiêtej –lalki” iwszystkich jej bliskich bêd¹ w jego rêku.Wmawia³ w siebie,¿e ta chwila bêdzie zwyciêstwem i jego osobistym, i „dobrejsprawy”, a wiêc radowa³ siê z tej spójni.Wyobra¿a³ sobie,co bêdzie, gdy Marynia przyjdzie do niego b³agaæ jego ³askidla siebie i swoich.Czy wówczas rzuci siê przed ni¹ naziemiê i powie jej, by postawi³a stopê na jego g³owie, czychwyci j¹ w ramiona, a potem przepêdzi sromotnie niewiedzia³.Mia³ tylko poczucie, ¿e móg³by uczyniæ jedno lubdrugie.Tymczasem czêsto mówi³ sobie, ¿e nie powinien jej wiêcejwidywaæ i postanawia³ wiêcej jej nie szukaæ, a nazajutrzbieg³ tam, gdzie móg³ j¹ spotkaæ.Zmaga³ siê ze sob¹, targa³siê wewnêtrznie i wyczerpywa³ do tego stopnia, ¿e zacz¹³zapadaæ na zdrowiu.Brak takiego powietrza, jakim oddycha³w Jastrzêbiu, koniecznoœæ ukrywania siê przed policj¹,niepokój, bezsennoœæ, nag³e i bolesne przeskoki duchowewyssa³y mu si³y [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.