Index pulnoc abc.com.pl 9 Eco Umberto Imie Rozy (3) 25 (37) abc.com.pl 6 appe (6) Paulo Coelho Pielgrzym Masterton Graham Zwierciadlo piekiel www nie com pl 2 13 (395) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .— Nie mo¿esz tego zrobiæ!— Nawet poka¿ê wam, jak to dzia³a — powiedzia³ Brazil spokojnie, robi¹c krok.— Nat! Trzymaj siê od tego z daleka! — ostrzeg³ Orte-ga.— Mo¿esz zostaæ zabity, wiesz o tym!Brazil zatrzyma³ siê, a pulsuj¹ca masa sk³oni³a siê lekko w stronê Ortegi.24 Pó³noc przy studni dusz OCQ— Nie, Serge, nie mogê.I to w³aœnie, widzisz, stanowi problem.Mówi³em wam, ¿e nie jestem jednym z Marko-wian, ale mnienie wierzyliœcie.Przyszed³em tutaj, poniewa¿ moglibyœcie zniszczyæ rozdzielniê, wyrz¹dziæ krzywdê jakiejœ ludzkiej rasie, októrej mog³em nawet nic nie wiedzieæ.Ale nikt z was, w swoim szaleñstwie, nie pomyœla³, by zadaæ prawdziwe pytanie, jedynepytanie w zagadce, na które nie ma dot¹d odpowiedzi.Kto stabilizowa³ podstawowe równanie Wszechœwiata?Rozleg³ siê dŸwiêk jakby gigantycznej pompy, jakby bicie ogromnego serca, ³up, ³up, ³up, które przenika³o ich na wskroœ.Wydawa³o im siê, ¿e ich serca przerwa³y sw¹ pracê, zamarli niczym postacie niesamowitej pantomimy.Tylko g³uche uderzeniazda³y siê rzeczywistoœci¹.— Zosta³em ukszta³towany z przypadkowej energii pierwotnej Kosmosu — dobieg³ ich g³os Brazila.— Po niezliczonychmiliardach lat osi¹gn¹³em samoœwiadomoœæ.By³em Wszechœwiatem, wszystkim, co on obejmuje.Po up³ywie eonów zacz¹³emeksperymentowaæ, bawiæ siê przypadkowymi, otaczaj¹cymi mnie si³ami.Stworzy³em materiê i inne typy energii.Stworzy³emczas i przestrzeñ.Wkrótce jednak zmêczy³em siê nawet i tymi zabawkami.Utworzy³em galaktyki, gwiazdy i planety.Pomyœla³em i ju¿ tam by³y, niczym zakrzep³a energia pierwotna, która eksplodowa³a i wyrzuci³a przeobra¿ony materia³ nawszystkie strony.— Widzia³em jak rzeczy rosn¹, formuj¹ siê, stosownie do regu³, które ustali³em.A teraz i ja zmêczy³em siê tym.Stworzy³emwiêc cywilizacjê Markowa, obserwuj¹c, jak rozwija siê zgodnie z moim planem.Ale nawet wówczas rozwi¹zanie nie by³ozadowalaj¹ce, poniewa¿ wiedzieli i lêkali siê mnie, a ich równanie by³o zbyt doskona³e.Zna³em ca³¹ ich liniê rozwoju.Zmieni³emj¹ wiêc.Umieœci³em przypadkowy czynnik w równaniu Markowa i zerwa³em bezpoœredni kontakt.Roœli, rozwijali siê,ewoluowali, zmieniali siê, zapomnieli o mnie i rozszerzali sw¹ obecnoœæ na w³asn¹ rêkê.Poniewa¿ byli jednak moim duchowymodbiciem, naznaczeni zostali równie¿ moj¹ samotnoœci¹.Nie mog³em siê do nich przy³¹czyæ takim, jakim by³em, poniewa¿zatrzymaliby mnie370w przera¿eniu.Z drugiej strony — oni zapomnieli o mnie, i w miarê jak wzrastali materialnie, ginêli w sensie duchowym.Nieuda³o siê im wyrosn¹æ na równych mnie, by zakoñczyæ moj¹ samotnoœæ.Postanowi³em wiêc staæ siê jednym z nich.Ukszta³towa³em markowiañsk¹ pow³okê i wszed³em w ni¹.Pozna³em cia³o, jego radoœci i ból.Próbowa³em nauczyæ ich, co to jestz³o, powiedzieæ im, by stawili czo³a wewnêtrznemu lêkowi, by pozbyli siê choroby, by ogl¹dali siê nie na materialne niebo, ale nasiebie samych w poszukiwaniu odpowiedzi.Na pró¿no — nie s³uchali.— A jednak istnia³y mo¿liwoœci.Nadal istniej¹.ReakcjaWuju na delikatnoœæ i troskê.Poœwiêcenie Yarnetta, Vardii potrzeba drugiego cz³owieka.Mnóstwo jest takich przyk³adów, nietylko dotycz¹cych nas, ale wszystkich innych ludzi.Ten, kto poœwiêca swe ¿ycie, by uratowaæ innych.Wspó³czucie, czasemprzys³oniête warstw¹ nieprawoœci.Przebija jednak — byæ mo¿e izolowane, ale przecie¿ istnieje.A tak d³ugo, jak d³ugo istnieje, ija bêdê trwa³.Bêdê pracowa³ w nadziei, ¿e nadejdzie dzieñ, gdy jakaœ rasa siêgnie po tê iskrê i zbuduje na niej, poniewa¿ tylkowówczas przestanê byæ samotny.Na kilka sekund zaleg³a kompletna cisza.PóŸniej spokojnie odezwa³ siê Ortega.— Nie jestem pewien, czy wierzê w to wszystko.Ca³e ¿ycie by³em katolikiem, ale jakoœ mi siê nie chce wierzyæ, bv Bóg móg³byæ takim ma³ym uduchowionym ¯ydem, imieniem Nathan Brazil.Ale zak³adaj¹c, ¿e mówisz prawdê — co niekoniecznie mamochotê przyj¹æ — dlaczego nie wyrzuci³eœ wszystkiego na z³om i nie zacz¹³eœ od nowa? I dlaczego ci¹gn¹æ ten nasz ma³y, brudny¿ywot?— Tak d³ugo, jak d³ugo tli siê ta iskra, pozwolê sprawom toczyæ siê, Serge — odpowiedzia³ Brazil.— Mówi³em o tymprzypadkowym czynniku.Tylko wtedy, gdy on zniknie, zniknê i ja, zrezygnujê, byæ mo¿e spróbujê jeszcze raz — mo¿ewreszcie muszê.Pragnê umrzeæ, Serge — ale je¿eli to zrobiê, zabiorê wszystko ze sob¹.Nie tylko ciebie, wszystkich i wszystko,poniewa¿ to ja stabilizujê równanie wszechœwiata.A wy wszyscy jesteœcie moimi dzieæmi, o które dbam.24< 371Nie mogê tego zrobiæ, póki jest gdzieœ jeszcze owa iskra, poniewa¿ póki ona siê tli, jesteœcie nie tylko wszystkim, co we mnienajgorsze, ale i tym, co najlepsze.W pokoju nadal rozleg³o siê têtnienie: ³up, ³up, ³up, jedyny dŸwiêk.— Myœlê, ¿e nie jesteœ Bogiem, Nat — odpowiedzia³ Orte-ga g³adko.— Myœlê, ¿e jesteœ szalony.Ka¿dy by zwariowa³, ¿yj¹ctak d³ugo.Myœlê, ¿e jesteœ markowiañskim zabytkiem, który oszala³ po miliardach lat odciêcia od swojej w³asnej rasy.Gdybyœby³ Bogiem, móg³byœ przecie¿ po prostu machn¹æ mack¹ i mieæ, co tylko zechcesz.Po có¿ ta ca³a wêdrówka, ból i udrêka?— Yarnett? — zawo³a³ Brazil.— Chcesz to wyjaœniæ matematycznie?— Nie jestem pewien, czy Ortega nie ma racji — odpowiedzia³ Varnett ostro¿nie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||