Index
Kratochvil Stanisław Psychoterapia Kierunki metody badania (11)
Kurcz Ida Pamięć, uczenie się, język (14)
173 02 (7)
czwarty (5)
18 (402)
abc.com.pl 9
Pod redakcjÄ… Charlesa E. Skinnera Psychologia wychowawcza (6)
Yogin Autobiografia
ch15 (12)
www nie com pl 3
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annkula.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Co do Jarga, neurofizjolog s¹dzi³, ¿e kierowca uratowa³ siê przez czysty przypadek, bo uciekaj¹c, znalaz³ siê poza obrêbem ataku.Terner natomiast, który prawie do koñca usi³owa³ broniæ siebie i innych strzelaj¹c z laserów, zachowa³ siê wprawdzie zgodnie ze swym obowi¹zkiem, ale paradoksalnie to w³aœnie go zgubi³o, bo jego mózg pracowa³ normalnie i przez to œci¹gn¹³ na niego uwagê chmury.By³a ona oczywiœcie œlepa w ludzkim rozumieniu i cz³owiek stanowi³ dla niej jedynie pewien ruchliwy obiekt, manifestuj¹cy swoj¹ obecnoœæ potencja³ami elektrycznymi kory mózgowej.Rozwa¿ali nawet z Horpachem i lekarzem mo¿liwoœæ ochrony ludzi przez wprowadzanie ich w stan „sztucznego os³upienia”, dziêki aplikowaniu odpowiedniego preparatu chemicznego, ale Sax uzna³, ¿e taki lek dzia³a³by ze zbyt wielkim opóŸnieniem, kiedy zasz³aby rzeczywista potrzeba „elektrycznego kamufla¿u”, a znów wysy³aæ do akcji ludzi w stanie stuporu nie mo¿na.Ostatecznie wiêc ca³e to badanie Rohana nie przynios³o konkretnych rezultatów.S¹dzi³, ¿e byæ mo¿e Horpach pragnie jeszcze powróciæ do tej sprawy.Zatrzyma³ siê na œrodku kajuty, ze dwa razy wiêkszej od jego w³asnej.Mia³a w œcianie bezpoœrednie po³¹czenia ze sterowni¹ i rz¹d mikrofonów instalacji wewnêtrznej, ale poza tym brak w niej by³o jakichkolwiek oznak œwiadcz¹cych o tym, ¿e tutaj latami mieszka³ dowódca statku.Horpach zrzuci³ p³aszcz.Mia³ pod nim spodnie i siatkow¹ koszulê.Przez jej oka wysuwa³y siê gêste, siwe w³osy jego szerokiej piersi.Usiad³ trochê bokiem do stoj¹cego, ciê¿kimi rêkami opar³ siê na stoliku, na którym nie by³o nic oprócz oprawnej w wytart¹ skórê ksi¹¿eczki, której Rohan nie zna³.Przeniós³szy wzrok z tej nie znanej mu lektury swego dowódcy na niego samego, zobaczy³ go jakby po raz pierwszy.By³ to cz³owiek œmiertelnie znu¿ony, który nie próbowa³ nawet ukryæ przed nim dr¿enia rêki, podniesionej do czo³a.Rohan poj¹³ wtedy jak w olœnieniu, ¿e w ogóle nie zna Horpacha, pod którym s³u¿y³ czwarty rok.Nigdy przedtem nie przysz³o mu do g³owy zastanowiæ siê, czemu w kajucie astrogatora nie ma niczego osobistego, ¿adnej z tych rzeczy drobnych, czasem zabawnych albo naiwnych, które ludzie zabieraj¹ w przestrzeñ jako pami¹tki dzieciñstwa czy domu.Wyda³o mu siê w tej chwili, ¿e zrozumia³, dlaczego Horpach nic nie mia³, czemu brak by³o na œcianach jakichœ starych fotografii, ukazuj¹cych twarze bliskich, którzy zostali na Ziemi.Nie potrzebowa³ nic takiego, bo ca³y by³ tutaj i Ziemia nie by³a mu domem.Ale mo¿e ¿a³owa³ tego teraz, pierwszy raz w ¿yciu? Jego ciê¿kie barki, ramiona i kark nie zdradza³y staroœci.Stara by³a tylko skóra na rêkach, gruba, niechêtnie uk³adaj¹ca siê w zmarszczki na kostkach palców, która biela³a, gdy je prostowa³ i patrza³ na ich lekkie dr¿enie, z obojêtnym na pozór i zmêczonym zainteresowaniem, jakby konstatowa³ coœ, co dot¹d by³o mu obce.Rohan nie chcia³ na to patrzeæ.Ale dowódca, przechyliwszy lekko g³owê, spojrza³ mu w oczy i z jakimœ wstydliwym prawie uœmieszkiem mrukn¹³:Przesoli³em, co?Rohana oszo³omi³y nie tyle s³owa, co ich ton i ca³e zachowanie astrogatora.Nie odezwa³ siê.Sta³ wci¹¿, a tamten, potar³szy szerok¹ d³oni¹ ow³osion¹ pierœ, doda³:- Mo¿e to i lepiej.I po kilku sekundach, z niebywa³¹ u niego szczeroœci¹: Nie wiedzia³em, co robiæ.By³o w tym coœ wstrz¹saj¹cego.Rohan wiedzia³ jak gdyby, ¿e astrogator ju¿ od szeregu dni jest tak samo bezradny jak oni wszyscy, ale w tym momencie uœwiadomi³ sobie, ¿e nie by³a to wiedza prawdziwa, bo w gruncie rzeczy wierzy³, ¿e astrogator widzi na kilka posuniêæ dalej ni¿ ka¿dy inny cz³owiek, poniewa¿ tak musi byæ.I oto nagle ujawni³a mu siê istota dowódcy jak gdyby podwójnie, bo widzia³ na wpó³ obna¿ony tors Horpacha, to cia³o tak zmêczone, o dr¿¹cych rêkach, którego istnienie nie dociera³o dot¹d do jego œwiadomoœci, a zarazem us³ysza³ s³owa potwierdzaj¹ce prawdziwoœæ tego odkrycia.- Siadaj, ch³opaku - powiedzia³ dowódca.Rohan usiad³.Horpach wsta³, podszed³ do umywalki, chlusn¹³ wod¹ na twarz i kark, wyciera³ siê krótko, gwa³townie, naci¹gn¹³ kurtkê, zapi¹³ j¹ i usiad³ naprzeciw niego.Patrz¹c mu w oczy swoimi bladymi, lekko za³zawionymi zawsze jak od silnego wiatru oczyma, spyta³ od niechcenia:- Jak tam, z tym twoim.immunitetem? Badali ciê?A wiêc to tylko to - przemknê³o przez g³owê Rohana.Odchrz¹kn¹³.- Owszem, lekarze badali mnie, ale niczego nie wykryli.Prawdopodobnie Sax mia³ racjê z tym stuporem.No tak.Nic wiêcej nie mówili?- Do mnie nie.Ale s³ysza³em.zastanawiali siê nad tym, dlaczego chmura atakuje cz³owieka tylko raz, a potem zostawia go w³asnemu losowi.- To ciekawe.I co?- Lauda uwa¿a, ¿e chmura odró¿nia normalnych od pora¿onych, dziêki ró¿nicy aktywnoœci elektrycznej mózgu.U pora¿onego mózg wykazuje tak¹ aktywnoœæ jak u noworodka.A w ka¿dym razie bardzo podobn¹.Zdaje siê, ¿e w³aœnie w takim os³upieniu, w jakie popad³em, obraz jest dosyæ podobny.Sax przypuszcza, ¿e mo¿na by sporz¹dziæ cienk¹ metalow¹ siateczkê, któr¹ ukry³oby siê we w³osach.wysy³a³aby s³abe impulsy, takie w³aœnie jak mózg pora¿onego.Coœ w rodzaju „czapki niewidki”.¯e w ten sposób mo¿na by siê maskowaæ przed chmur¹.Ale to tylko przypuszczenie.Nie wiadomo, czyby siê uda³o.Chcieliby zrobiæ parê doœwiadczeñ.Nie maj¹ jednak dostatecznej iloœci tych kryszta³ków - a i tych, które mia³ zebraæ „Cyklop”, nie dostaliœmy.- No dobrze - westchn¹³ astrogator.- Nie o tym chcia³em z tob¹ mówiæ.To, co sobie powiemy, zostanie miêdzy nami.Tak?- Tak.- powiedzia³ powoli Rohan i napiêcie wróci³o.Astrogator nie patrza³ teraz na niego, jakby trudno mu by³o zacz¹æ.- Nie powzi¹³em jeszcze decyzji - powiedzia³ nagle.- Ktoœ inny na moim miejscu rzuca³by monet¹.Wracaæ - nie wracaæ.Ale nie chcê.Wiem, jak czêsto nie zgadzasz siê ze mn¹.Rohan otworzy³ usta, lecz tamten uci¹³ jego s³owa w zarodku lekkim ruchem rêki.- Nie, nie.Otó¿ masz szansê.Dajê ci j¹.Ty zadecydujesz.Zrobiê, co powiesz.Popatrza³ mu w oczy i zaraz skry³ je pod ciê¿kimi powiekami.- Jak to.ja? - wybe³kota³ Rohan.Wszystkiego by siê spodziewa³, tylko nie tego.- Tak, w³aœnie ty.Oczywiœcie umówiliœmy siê: to pozostanie miêdzy nami.Ty poweŸmiesz decyzjê, a ja j¹ przeprowadzê.Ja bêdê odpowiada³ za ni¹ przed Baz¹.Dogodne warunki, nieprawda¿?- Pan to mówi.serio? - spyta³ Rohan, tylko by zyskaæ na czasie, bo i tak wiedzia³, ¿e wszystko jest prawd¹.- Tak.Gdybym ciebie nie zna³, da³bym ci czas.Ale wiem, ¿e chodzisz i myœlisz swoje.¿e dawno ju¿ powzi¹³eœ decyzjê.ale mo¿e bym jej z ciebie nie wyci¹gn¹³.Dlatego powiesz mi tu, zaraz.Bo to jest rozkaz.Na tê chwilê ty zostaniesz dowódc¹ „Niezwyciê¿onego”.Nie chcesz od razu? Dobrze.Masz minutê czasu.Horpach wsta³, podszed³ do umywalki, potar³ d³oni¹ policzki, a¿ zachrzêœci³ pod palcami siwy zarost, i zacz¹³ siê, jakby nigdy nic, goliæ maszynk¹ elektryczn¹.Patrza³ w lustro.Rohan widzia³ go i nie widzia³ równoczeœnie.Pierwszym jego uczuciem by³ gniew na Horpacha, który tak bezwzglêdnie z nim post¹pi³, daj¹c mu prawo, a w³aœciwie obowi¹zek decyzji, wi¹¿¹c go s³owem, a zarazem przejmuj¹c z góry ca³¹ odpowiedzialnoœæ.Rohan zna³ go na tyle, aby wiedzieæ, ¿e wszystko to zosta³o przemyœlane i jest ju¿ teraz nie do odwrócenia.Sekundy bieg³y i trzeba by³o mówiæ, za chwilê, zaraz, a on nic nie wiedzia³.Wszystkie argumenty, które tak chêtnie cisn¹³by astrogatorowi w twarz, które sobie uk³ada³ jak ¿elazne ceg³y w czasie nocnych medytacji, znik³y.Czterech ludzi nie ¿y³o prawie na pewno.Gdyby nie to „prawie”, nie trzeba by niczego rozwa¿aæ, nicowaæ, po prostu odlecieliby ze œwitem.Ale teraz owo „prawie” poczê³o siê w nim rozrastaæ.Dopóki by³ obok Horpacha, uwa¿a³, ¿e powinni natychmiast startowaæ.Czu³ teraz, ¿e taki rozkaz nie przejdzie mu przez gard³o.Wiedzia³, ¿e by³by to nie koniec sprawy Regis, ale jej pocz¹tek.Nie mia³o to nic wspólnego z odpowiedzialnoœci¹ wobec Bazy.Tych czterech ludzi zosta³oby na statku, ju¿ nigdy by nie by³o tak jak przedtem.Za³oga chcia³a wracaæ.Ale przypomnia³ sobie swoj¹ nocn¹ wêdrówkê i poj¹³, ¿e po jakimœ czasie zaczêliby o tym myœleæ, a potem mówiæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.