Index Pod redakcjš Andrzeja Lewickiego Psychologia kliniczna (12) Nowicki Andrzej Wykłady o krytyce religii w Polsce Andrzej Pilipiuk Norweski Dziennik t1 ANDRZE~1 (2).TXT Gordon R. Dickson Smok i Jerzy 3 Smok na granicy Feliks W Kres Polnocna Granica Bettelheim Bruno Cudowne i pożyteczne O znaczeniach i wartoÂściach baÂśni (2) ChainedException Linux721 telechronopator (3) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .I z tych dróg mo¿ecie skorzystaæ.Pó³nocnym w¹wozem, panowie, nie pójdziecie, bo ja, Villentretenmerth, zabraniam wam tego.Jeœli zaœ ktoœ mego zakazu respektowaæ nie zechce, wyzywam go oto na bój, na honorowy, rycerski pojedynek.Na broñ konwencjonaln¹, bez czarów, bez ziania ogniem.Walka do pe³nej kapitulacji jednej ze stron.Czekam odpowiedzi przez herolda waszego, jak ka¿e zwyczaj!Wszyscy stali otworzywszy szeroko usta.- On gada! - sapn¹³ Boholt.- Niebywa³e!- I do tego strasznie m¹drze - rzek³ Yarpen Zigrin.- Czy ktoœ wie, co to jest broñ konfesjonalna?- Zwyk³a, niemagiczna - powiedzia³a Yennefer marszcz¹c brwi.- Mnie jednak zastanawia coœ innego.Nie mo¿na mówiæ artyku³owanie, maj¹c rozwidlony jêzyk.£ajdak u¿ywa telepatii.Uwa¿ajcie, to dzia³a w obie strony.Mo¿e czytaæ wasze myœli.- Co on, zg³upia³ ze szczêtem, czy jak? - zdenerwowa³ siê Kennet Zdzieblarz.- Honorowy pojedynek? Z g³upim gadem? A takiego! Idziemy na niego kup¹! W kupie si³a!- Nie.Obejrzeli siê.Eyck z Denesle, ju¿ na koniu, w pe³nej zbroi, z kopi¹ osadzon¹ przy strzemieniu, prezentowa³ siê du¿o lepiej ni¿ na piechotê.Spod podniesionej zas³ony he³mu gorza³y zgor¹czkowane oczy, biela³a blada twarz.- Nie, panie Kennet - powtórzy³ rycerz.- Chyba, ¿e po moim trupie.Nie dopuszczê, by obra¿ano w mojej obecnoœci honor rycerski.Kto odwa¿y siê z³amaæ zasady honorowego pojedynku.Eyck mówi³ coraz g³oœniej, egzaltowany g³os ³ama³ mu siê i dr¿a³ z podniecenia.-.kto zniewa¿y honor, zniewa¿y i mnie, i krew jego lub moja pop³ynie na tê umêczon¹ ziemiê.Bestia ¿¹da pojedynku? Dobrze wiêc! Niechaj herold otr¹bi moje imiê! Niech zadecyduje s¹d bogów! Za smokiem si³a k³Ã³w i pazurów, i piekielna z³oœæ, a za mn¹.- Co za kretyn - mrukn¹³ Yarpen Zigrin.-.za mn¹ prawoœæ, za mn¹ wiara, za mn¹ ³zy dziewic, które ten gad.- Skoñcz, Eyck, bo rzygaæ siê chce! - wrzasn¹³ Boholt.- Dalej, w pole! Bierz siê za smoka, zamiast gadaæ!- Ej, Boholt, zaczekaj - rzek³ nagle krasnolud, szarpi¹c brodê.- Zapomnia³eœ o umowie? Jeœli Eyck po³o¿y gadzinê, weŸmie po³owê.- Eyck nic nie weŸmie - wyszczerzy³ zêby Boholt.- Znam go.Jemu wystarczy, jeœli Jaskier u³o¿y o nim piosenkê.- Cisza! - oznajmi³ Gyllenstiern.- Niech tak bêdzie.Przeciwko smokowi wyst¹pi prawy rycerz b³êdny, Eyck z Denesle, walcz¹cy w barwach Caingorn jako kopia i miecz króla Niedamira.Taka jest królewska decyzja!- No i masz - zgrzytn¹³ zêbami Yarpen Zigrin.- Kopia i miecz Niedamira.Za³atwi³ nas caingornski królik.I co teraz?- Nic - Boholt splun¹³.- Nie chcesz chyba zadzieraæ z Eyckiem, Yarpen? On gada g³upio, ale jeœli ju¿ wlaz³ na konia i podnieci³ siê, to lepiej schodziæ mu z drogi.Niech idzie, zaraza, i niech za³atwi smoka.A potem siê zobaczy.- Kto bêdzie heroldem? - spyta³ Jaskier.- Smok chcia³ herolda.Mo¿e ja?- Nie.To nie piosenki œpiewaæ, Jaskier - zmarszczy³ siê Boholt.- Heroldem niech bêdzie Yarpen Zigrin.Ma g³os jak buhaj.- Dobra, co mi tam - rzek³ Yarpen.- Dawajcie mi tu chor¹¿ego ze znakiem, ¿eby wszystko by³o jak nale¿y.- Tylko grzecznie mówcie, panie krasnoludzie.I dwornie - upomnia³ Gyllenstiern.- Nie uczcie mnie jak gadaæ - krasnolud dumnie wypi¹³ brzuch.- Chodzi³em w poselstwa ju¿ wtedy, kiedy wy jeszczeœcie na chleb mówili: "bep", a na muchy: "tapty".Smok w dalszym ci¹gu spokojnie siedzia³ na pagórku, weso³o machaj¹c ogonem.Krasnolud wdrapa³ siê na najwiêkszy g³az, odchrz¹kn¹³ i splun¹³.- Hej, ty tam! - zarycza³, bior¹c siê pod boki.- Smoku chêdo¿ony! S³uchaj, co ci rzeknie herold! Znaczy siê ja! Jako pierwszy honorowo weŸmie siê za ciebie ob³êdny rycerz Eyck z Denesle! I wrazi ci kopiê w ka³dun, wedle œwiêtego zwyczaju, na pohybel tobie, a na radoœæ biednym dziewicom i królowi Niedamirowi! Walka ma byæ honorowa i wedle prawa, ziaæ ogniem nie lza, a jeno konfesjonalnie ³upiæ jeden drugiego, dopok¹d ten drugi ducha nie wyzionie albo nie zemrze! Czego ci ¿yczymy z duszy, serca! Poj¹³eœ, smoku?Smok ziewn¹³, zamacha³ skrzyd³ami, a potem, przypad³szy do ziemi, szybko zlaz³ z pagóra na równy teren.- Poj¹³em, cny heroldzie! - odrycza³.- Niech tedy wyst¹pi w pole szlachetny Eyck z Denesle.Jam gotów!- Istne jase³ki - Boholt splun¹³, ponurym wzrokiem odprowadzaj¹c Eycka, stêpa wyje¿d¿aj¹cego zza bariery g³azów.- Cholerna kupa œmiechu.- Zamknij jadaczkê, Boholt - krzykn¹³ Jaskier zacieraj¹c rêce.- Patrz, Eyck idzie do szar¿y! Psiakrew, ale bêdzie piêkna ballada!- Hurra! Wiwat Eyck! - krzykn¹³ ktoœ z grupy ³uczników Niedamira.- A ja - odezwa³ siê ponuro Kozojed - ja bym go jednak dla pewnoœci napcha³ siark¹.Eyck, ju¿ w polu, odsalutowa³ smokowi uniesion¹ kopi¹, zatrzasn¹³ zas³onê he³mu i uderzy³ konia ostrogami.- No, no - powiedzia³ krasnolud.- G³upi to on mo¿e jest, ale na szar¿owaniu faktycznie siê zna.Patrzcie tylko!Eyck, schylony, zaparty w siodle, zni¿y³ kopiê w pe³nym galopie.Smok, wbrew oczekiwaniom Geralta, nie odskoczy³, nie ruszy³ pó³kolem, ale przyp³aszczony do ziemi, popêdzi³ prosto na atakuj¹cego rycerza.- Bij go! Bij, Eyck! - wrzasn¹³ Yarpen.Eyck, choæ niesiony galopem, nie uderzy³ na wprost, na oœlep.W ostatniej chwili zmieni³ zwinnie kierunek, przerzuci³ kopiê nad koñskim ³bem.Przelatuj¹c obok smoka, z ca³ej mocy pchn¹³, staj¹c w strzemionach.Wszyscy wrzasnêli jednym g³osem.Geralt nie przy³¹czy³ siê do chóru.Smok unikn¹³ pchniêcia w delikatnym, zwinnym, pe³nym gracji obrocie i zwijaj¹c siê jak ¿ywa, z³ota wstêga, b³yskawicznie, ale miêkko, iœcie po kociemu, siêgn¹³ ³ap¹ pod brzuch konia.Koñ kwikn¹³, wysoko wyrzucaj¹c zad, rycerz zakoleba³ siê w siodle, ale nie wypuœci³ kopii.W momencie, gdy koñ prawie zarywa³ siê chrapami w ziemiê, smok ostrym poci¹gniêciem ³apy zmiót³ Eycka z siod³a.Wszyscy widzieli lec¹ce w górê, wiruj¹ce blachy pancerza, wszyscy us³yszeli brzêk i huk, z jakim rycerz zwali³ siê na ziemiê.Smok przysiadaj¹c przygniót³ konia ³ap¹, zni¿y³ zêbat¹ paszczê.Koñ kwikn¹³ przeraŸliwie, zaszamota³ siê i œcich³.W ciszy, jaka zapad³a, wszyscy us³yszeli g³êboki g³os smoka Villentretenmertha.- Mê¿nego Eycka z Denesle mo¿na zabraæ z pola, jest niezdolny do dalszej walki.Nastêpny, proszê.- O, kurwa - powiedzia³ Yarpen Zigrin w ciszy, jaka zapad³a.VIII- Obie nogi - powiedzia³a Yennefer wycieraj¹c rêce w lnian¹ szmatkê.- I chyba coœ z krêgos³upem.Zbroja na plecach wgnieciona, jakby dosta³ kafarem.A nogi, to przez w³asn¹ kopiê.Nieprêdko on wsi¹dzie na konia.O ile w ogóle wsi¹dzie.- Ryzyko zawodowe - mrukn¹³ Geralt.Czarodziejka zmarszczy³a siê.- Tylko tyle masz do powiedzenia?- A co jeszcze chcia³abyœ us³yszeæ, Yennefer?- Ten smok jest niewiarygodnie szybki.Za szybki, by móg³ z nim walczyæ cz³owiek.- Rozumiem.Nie, Yen.Nie ja.- Zasady? - uœmiechnê³a siê zjadliwie czarodziejka.- Czy zwyk³y, najzwyklejszy strach? To jedno ludzkie uczucie, którego w tobie nie wytrzebiono?- Jedno i drugie - zgodzi³ siê beznamiêtnie wiedŸmin.- Co za ró¿nica?- W³aœnie - Yennefer podesz³a bli¿ej.- ¯adna.Zasady mo¿na z³amaæ, strach mo¿na pokonaæ.Zabij tego smoka, Geralt.Dla mnie.- Dla ciebie?- Dla mnie.Chcê tego smoka.Ca³ego.Chcê go mieæ tylko dla siebie.- U¿yj czarów i zabij go.- Nie.Ty go zabij.A ja czarami powstrzymam Rêbaczy i innych, ¿eby nie przeszkadzali.- Padn¹ trupy, Yennefer.- Od kiedy ci to przeszkadza? Ty zajmij siê smokiem, ja biorê na siebie ludzi.- Yennefer - rzek³ ch³odno wiedŸmin.- Nie mogê zrozumieæ.Po co ci ten smok? A¿ do tego stopnia olœniewa ciê ¿Ã³³ty kolor jego ³usek? Przecie¿ nie cierpisz biedy, masz niezliczone Ÿród³a utrzymania, jesteœ s³awna.O co wiêc chodzi? Tylko nie mów nic o powo³aniu, bardzo proszê.Yennefer milcza³a, wreszcie, skrzywiwszy wargi, z rozmachem kopnê³a le¿¹cy w trawie kamieñ.- Jest ktoœ, kto mo¿e mi pomóc.Podobno to.wiesz, o co mi chodzi.Podobno to nie jest nieodwracalne.Jest szansa.Mogê jeszcze mieæ.Rozumiesz?- Rozumiem.- To skomplikowana operacja, kosztowna.Ale w zamian za z³otego smoka.Geralt?WiedŸmin milcza³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||