Index Miller Steve Lee Sharon Wszechswiat Liaden 02 Agent Adams Douglas Dlugi mroczny podwieczorek dusz (3) Adams Douglas Autostopem przez galaktyke cotno02 Droga żelazna forsyth Fałszerz bigmanual 472 (4) Nastanie nocy (9) Tom Clancy Patriot Games |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Lewa g³owa Zaphoda nieco wytrzeŸwia³a, prawa dalej zag³êbia³a siê w otch³añ pijañstwa.- No tak.by³em na ma³ej wycieczce.Chc¹, bym znalaz³ tego, kto rz¹dzi wszechœwiatem, ale nie bêdê go szuka³.Obawiam siê, ¿e nie umie gotowaæ.Prawa g³owa spojrza³a na mówi¹c¹ lew¹ i potaknê³a.- Oczywiœcie - stwierdzi³a.- Wypij jeszcze jednego.Ford uzna³, ¿e niezale¿nie od tego, co siê wydarzy³o, nie bêdzie siê niczym zbytnio przejmowa³.Wypi³ jeszcze jednego Pangalaktycznego Gard³ogrzmota, drinka, którego okreœlano alkoholowym ekwiwalentem napadu z broni¹ w rêku.By³ podobnie kosztowny i tak samo szkodliwy dla zdrowia.- S³uchaj, Ford - stwierdzi³ Zaphod - wszystko jest luzowato i wrucetowo.- Chcesz powiedzieæ, ¿e panujemy nad sytuacj¹?- Nie.Nie uwa¿am, ¿e nad wszystkim panujemy.Nie mówi³bym wtedy „luzowato” i „wrucetowo”.Jeœli chcesz wiedzieæ, co siê dzia³o, to powiedzmy, ¿e mia³em wszystko w kieszeni.Mo¿emy na razie na tym skoñczyæ?Ford wzruszy³ ramionami.Zaphod parskn¹³ w szklankê.Parê kropel napoju prysnê³o i zaczê³o w¿eraæ siê w marmur baru.Zbli¿y³ siê promieniej¹cy ¿arem niebiañski Cygan i zacz¹³ graæ na elektrycznych skrzypcach.Gra³, a¿ Zaphod da³ mu furê pieniêdzy - wtedy zgodzi³ siê odejœæ.Podszed³ do Artura i Trillian, którzy siedzieli w drugim koñcu baru.- Nie wiem, co to za miejsce - mówi³ Artur - ale chyba zaczynam mieæ dreszcze.- Napij siê jeszcze - namawia³a Trillian.- Baw siê.- Nie mogê - jedno wyklucza drugie.- Biedny Arturze, chyba nie jesteœ stworzony do tego ¿ycia.- Ty to nazywasz ¿yciem?- Zaczynasz mówiæ jak Marvin.- Marvin to najprzytomniejszy goœæ, jakiego znam.Nie wiesz, jak pozbyæ siê tego skrzypka?Podszed³ kelner.- Pañstwa stó³ jest gotów - oznajmi³.Ogl¹dana z zewn¹trz (co nigdy siê nie zdarza) restauracja przypomina olbrzymi¹ b³yszcz¹c¹ rozgwiazdê, wyrzucon¹ na zapomniany skalny brzeg.W ramionach gwiazdy umieszczono bary, kuchnie, generatory pola, które chroni budowlê i znajduj¹cy siê pod ni¹ spêkany masyw planety, a tak¿e turbiny czasu, bujaj¹ce wszystkim tam i z powrotem przez punkt zero.W œrodku znajduje siê prawie kulista, niezwyk³ych rozmiarów z³ota kopu³a.W jej kierunku ruszyli Zaphod, Ford, Artur i Trillian.Na sali rozrzucono piêæ ton brokatu, który pokrywa³ prawie ka¿dy skrawek powierzchni.Nie ka¿dy, sporo bowiem p³aszczyzn wy³o¿ono szlachetnymi kamieniami, cennymi muszlami z mórz Santraginusa, p³atkowym z³otem, ceramicznymi p³ytkami, skórami jaszczurek i milionami niemo¿liwych do okreœlenia ozdóbek i ornamentów.Kieliszki pob³yskiwa³y, srebro lœni³o, z³oto œwieci³o, Artur Dent siê gapi³.- Ohohoh.- zacz¹³ Zaphod.- Ajajaj.- Nie do wiary.- szepn¹³ Artur.- Ale ludzie.! Jakie rzeczy.!- Te rzeczy - spokojnie wtr¹ci³ Ford - to równie¿ ludzie.- Ale ludzie.- znów zacz¹³ Artur - ale.równie¿ ludzie.!- Ale œwiat³a.! - zachwyci³a siê Trillian.- Ale sto³y.! - doda³ Artur.- Ale ubrania.- skoñczy³a Trillian.„Ale rozmawiaj¹ jak intendenci!” - pomyœla³ kelner.- Przedstawienie z koñcem œwiata cieszy siê wielk¹ popularnoœci¹ - wyjaœni³ Zaphod, który lekko siê zataczaj¹c, torowa³ sobie drogê miêdzy stolikami.Jedne by³y z marmuru, inne z przepysznego ultramahoniu, parê nawet z platyny.Wszystkie miejsca by³y zajête przez grupy paplaj¹cych i studiuj¹cych karty dañ egzotycznych stworów.- Ludzie lubi¹ siê stroiæ na tê okolicznoœæ - ci¹gn¹³ Zaphod.- Maj¹ wtedy wra¿enie, ¿e uczestnicz¹ w wydarzeniu kulturalnym.Sto³y by³y ustawione koliœcie, w œrodku znajdowa³a siê scena.Niewielki zespó³ gra³ lekk¹ muzyczkê.Artur ocenia³, ¿e na sali jest przynajmniej tysi¹c sto³Ã³w.Buja³y siê miêdzy nimi palmy, tryska³y fontanny, uœmiecha³y groteskowe pos¹gi - w skrócie: by³o tu wszystko, co zwykle umieszcza siê w szpanerskich restauracjach, oszczêdzaj¹cych na niewielu rzeczach w celu wywo³ania wra¿enia, ¿e nie oszczêdzano na niczym.Artur rozgl¹da³ siê b³yszcz¹cymi oczami, prawie oczekiwa³, ¿e zaraz zobaczy kogoœ krêc¹cego reklamê American Express.Zaphod zatoczy³ siê na Forda, Ford odtoczy³ siê na Zaphoda.- Ohohoh! - zawy³ Zaphod.- Ajajaj - odparowa³ Ford.- Pradziadek musia³ naprawdê daæ bobu komputerowi - uzna³ Zaphod.- Ka¿ê z³omowi przenieœæ nas do pierwszego lepszego miejsca, gdzie mo¿na coœ zjeœæ.Wysy³a nas na koniec wszechœwiata.Przypomnij mi, bym kiedyœ powiedzia³ maszynce coœ mi³ego.Zrobi³ krótk¹ przerwê.- Rany, wszyscy tu s¹! Ka¿dy, kto kiedykolwiek by³ kimœ!- By³? - zdziwi³ siê Artur.- Na koñcu wszechœwiata nale¿y u¿ywaæ czasu przesz³ego - wyjaœni³ Zaphod - poniewa¿ jest po wszystkim, rozumiesz? Czeœæ, ch³opaki! - zawo³a³ do siedz¹cej przy s¹siednim stoliku grupy legwanów olbrzymich.- Jak lecia³o?- Czy to nie przypadkiem Zaphod Beeblebrox? - spyta³ legwan legwana.- Chyba tak - odpar³ drugi legwan [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||