Index rozdzial 13 (32) 19 (32) 32 (97) 32 (24) 04 (94) 03 (94) www nie com pl 2 abc.com.pl 4 GODZINA.TXT 209 (3) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .ale s³owa, to widaæ siew nietrwa³y.Zb³¹dzi³am.Ale, dziecko moje.Tu bia³e rêce modlitewnym gestem na staniku ¿a³obnej sukni splot³a.- Nie karz ty mnie za mój b³¹d mimowolny.o, mimowolny! bo myœla³am, ¿e czyniê jak najlepiej.Zamyka³am ciê w kryszta³owym pa³acu i w dalekie œwiaty wysy³a³am, bo w myœli mojej mia³eœ byæ gwiazd¹ pierwszej wielkoœci, nie zaœ pospolit¹ œwiec¹, wodzem, nie szeregowcem.Widaæ zb³¹dzi³am, ale ty b³¹d mój popraw.Pomyœl, g³êboko pomyœl nad krótk¹ histori¹ swego ojca, któr¹ znasz dobrze.Czy nie mo¿esz z tego samego co on Ÿród³a czerpaæ si³ê, mêstwo, moraln¹ wielkoœæ? Twój ojciec, Zygmuncie, oprócz wielu innych rzeczy wielkich kocha³ ten sam lud, którym i ty otoczony jesteœ, posiada³ sztukê ¿ycia z nim, podnoszenia go, pocieszania, oœwiecania.Nagle umilk³a.W zmroku, który zaczyna³ ju¿ pokój ten nape³niaæ, us³ysza³a g³os drwi¹cy i pogardliwy, który jeden tylko wymówi³ wyraz:- Byd³o!O, Bóg niech bêdzie jej œwiadkiem, ¿e pomimo wszystkich swoich instynktownych odraz i niedo³ê¿noœci nigdy tak nie myœla³a, nigdy na wielkie zbiorowisko ludzi, najbli¿szych jej w œwiecie ludzi, takiej obelgi, w najg³êbszej nawet skrytoœci myœli swej nie rzuci³a; ¿e zbli¿yæ siê do tego zbiorowiska, przestawaæ z nim, pracowaæ nad nim nie umiej¹c sprzyja³a mu serdecznie i dla najnêdzniejszej nawet istoty ludzkiej mia³a jeszcze ¿yczliwoœæ i choæby bierne wspó³czucie.O, Bóg tylko jeden widzia³ burzê przera¿enia, któr¹ w niej wznieci³ ten jeden wyraz z obojêtnie wzgardliwych ust jej syna spad³y, bo on tej burzy, która jej g³os odebra³a, ani kredowej bladoœci twarz jej oblewaæ poczynaj¹cej nie spostrzeg³ i staj¹c przed ni¹, jakby z milczenia jej chcia³ korzystaæ, mówiæ zacz¹³:- Bardzo dobrze rozumiem, o co kochanej mamie najwiêcej idzie.I jak¿e nie rozumieæ? Soki ziemi, chleb cierpienia, Chrystusowe szaty, lud.s³owem.jak mówi stryj Benedykt, to.tamto!.Nigdy o tym mówiæ nie chcia³em, a¿eby kochanej mamy nie gniewaæ i nie martwiæ.Szanujê zreszt¹ wszystkie uczucia i przekonania, szczególniej tak bezinteresowne, o, tak nadzwyczajnie bezinteresowne! Ale teraz spostrzegam, ¿e zachodzi koniecznoœæ szczerego rozmówienia siê o tym przedmiocie.Otó¿ przykro mi to bardzo, j'en suis désolé, ale ja tych uczuæ i przekonañ nie podzielam.Tylko szaleñcy i krañcowi idealiœci broni¹ do ostatka spraw absolutnie przegranych.Ja tak¿e jestem idealist¹, ale trzeŸwo na rzeczy patrzeæ umiem i ¿adnych pod tym wzglêdem iluzji sobie nie robiê.a nie maj¹c ¿adnych iluzji, nie mam te¿ ochoty sk³adaæ siebie w ca³opaleniu na o³tarzu - widma.Proszê o przebaczenie, je¿eli mamy uczucia czy wyobra¿enia obra¿am, ale rozumiem, doskonale rozumiem, ¿e osoby starsze mog¹ zostawaæ pod wp³ywem tradycji, osobistych wspomnieñ etc.My zaœ, którzy za cudze iluzje pokutujemy, swoich ju¿ nie mamy.Kiedy bank zosta³ do szczêtu rozbity, idzie siê graæ przy innym stole.Tym innym sto³em jest dla nas cywilizacja powszechna, europejska cywilizacja.Ja przynajmniej uwa¿am siê za syna cywilizacji, jej sokami wykarmiony zosta³em, z ni¹ przez tyle lat pobytu mego za granic¹ z¿y³em siê, nic wiêc dziwnego, ¿e bez niej ju¿ ¿yæ nie mogê i ¿e tutejsze soki tucz¹ mi wprawdzie cia³o w sposób.w sposób prawdziwie upokarzaj¹cy, ale ducha nakarmiæ nie mog¹.S³ucha³a, s³ucha³a i mo¿e mia³a takie poczucie, jak gdyby ziemia spod stóp siê jej usuwa³a, bo obie jej d³onie mocno œciska³y krawêdŸ sto³u.- Bo¿e! Bo¿e! - kilka razy z cicha wymówi³a, a potem jedn¹ rêkê od sto³u odrywaj¹c i ku oknu j¹ wyci¹gaj¹c, z trudem, zd³awionym g³osem zaczê³a:- IdŸ na mogi³ê ojca, Zygmuncie, idŸ na mogi³ê ojca! Mo¿e z niej.mo¿e tam.- Mogi³a! - sarkn¹³ - znowu mogi³a! Ju¿ druga dziœ osoba wyprawia miê na mogi³ê! Ale¿ ja za mogi³y bardzo dziêkujê.przede mn¹ ¿ycie, s³awa.- Bez s³awy, bez grobowca, przez wszystkich zapomniany, w kwiecie wieku i szczêœcia ze œwiata str¹cony, twój ojciec.tam.- Mój ojciec - wybuchn¹³ Zygmunt - niech mi mama przebaczy.ale mój ojciec by³ szaleñcem.- Zygmuncie! - zawo³a³a, a g³os jej dŸwiêcza³ zupe³nie inaczej ni¿ zwykle: przeraŸliwie jakoœ i groŸnie.Ale i on tak¿e mia³ w sobie trochê popêdliwej krwi Korczyñskich, któr¹ wzburzy³ niez³omny opór matki.- Szaleñcem! - powtórzy³ - bardzo szanownym zreszt¹,.ale do najwy¿szego stopnia szkodliwym.- Bo¿e! Bo¿e! Bo¿e!- Tak, moja mamo.Niech mama mnie przebaczy, ale ja mam prawo mówiæ o tym, ja, który nie mogê zaj¹æ przynale¿nej mi w œwiecie pozycji, który nieraz w szczêœliwszych krajach czu³em przybite do mego czo³a piêtno ni¿szoœci, który o po³owê ubo¿szy jestem przez to, ¿e mój ojciec i jemu podobni.- WyjdŸ! wyjdŸ st¹d! - nagle g³os z piersi wydobywaj¹c zawo³a³a.- Co najprêdzej, o! co najprêdzej.bo lêkam siê w³asnych ust.o!.Nie dokoñczy³a, tylko z wysoko podniesion¹ g³ow¹ i twarz¹, której kredowa bladoœæ w ramie czarnego czepka odbija³a na tle zmierzchu, rozkazuj¹cym gestem wskazywa³a mu drzwi.- Ale¿ pójdê! pójdê! z mam¹ o tych rzeczach rozmawiaæ nie podobna! Mogi³y, z³orzeczenia, tragedie! Co siê tu dzieje! Co siê tu dzieje! I o co? za co? dlaczego? Gdyby o tym gdzie indziej opowiadaæ, nikt by nawet nie zrozumia³ i nie uwierzy³!Wyszed³ i po cichu drzwi za sob¹ zamkn¹³ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||