Index
Biblia (Ks Hioba 31 26)
rok 2027 24 26
26 (182)
02 (26)
26 ez
26 (59)
26 (223)
26 (92)
26 (214)
174 26 (4)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • telenovel.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .    - Dobrze, tylko powtórz mu, co ci powiedziałem! W porządku?    - W porządku.Zrobię, co będę mógł.A gdy zawrzemy rozejm.tocię zawołam.    Stary wódz skierował się do wyjścia.    - Powodzenia! - zawołał za nim Jonnie.    - Będzie mi potrzebne.Na polu walki też nie idzie nam dobrze!    Jonnie spojrzał na zegarek.Nie zostało już dużo czasu.    Na progu pojawił się uśmiechnięty Szef Czong-won.    - Przez dziurę w tamie przesącza się tylko mała struga wody!Moi ludzie z powrotem układają kabel pancerza atmosferycznego, sztukują go ikładą na miejsce.Przed zapadnięciem nocy całe jezioro będzie już chronionepancerzem.7    Nie upłynęły trzy minuty od chwili wejścia na salękonferencyjną, gdy Sir Robert już uprzytomnił sobie, że czeka go najtrudniejszypojedynek w jego życiu.    A on był do tego zupełnie nieprzygotowany.Od chwili powrotuprawie zupełnie nie spał i teraz dopiero stwierdził, że był to poważny błąd.Pomimo swego przydomka "Lis", czuł się umysłowo niemrawy.Przydomek ten zdobyłna polu walki, a nie w sali konferencyjnej.Gdyby to był problem dyslokacjiwojsk i zastosowania odpowiedniej taktyki, wówczas dałby sobie radę.Zorganizowałby zasadzkę na tego Tolnepa i naszpikowałby go strzałami orazporąbałby na kawałki bojowymi siekierami.A tu oto stał Tolnep elegancki,postawny i zawzięty i już spychał Sir Roberta na pozycje obronne.    Sir Robert był załamany.Desperackie ataki samolotówszturmowych piechoty kosmicznej Tolnepów zniszczyły już połowę środków obronyprzeciwlotniczej Edynburga.Rosja w ogóle przestała odpowiadać.A po zawaleniusię korytarzy do bunkrów przeciwlotniczych, nie miał żadnej wiadomości na tematżony.Za wszelką cenę musiał więc doprowadzić do jak najszybszego zawarciarozejmu!    A ten Tolnep wprowadzał tylko zamęt, przyjmując różne pozy,bawiąc się bezmyślnie berłem, schlebiając emisariuszom i zachowując się tak,jakby czas nie grał dla niego żadnej roli.    Był to lord Schleim.Miał chichotliwy śmiech przechodzący wzdradliwe, cierpkie syczenie.Był mistrzem debaty, tak hak szermierz jestmistrzem swego miecza.    - I tak, szanowni koledzy - mówił właśnie Tolnep - nie mamwłaściwie najmniejszego pojęcia, po co to zgromadzenie zostało zwołane.Waszcenny czas, wasze wygody, a nawet godność tak dostojnych jak wy osób,reprezentujących przecież najpotężniejszych lordów we wszystkich wszechświatach,nie powinny być ani naruszane, ani znieważane przez parweniuszowską grupębarbarzyńców uwikłanych w mały, lokalny spór.To jest czysto lokalna sprawa,mała sprzeczka.Nie potrzeba tu żadnych układów i ta anemiczna banda wyjętychspod prawa rebeliantów, którzy usiłują nazywać siebie rządem, dobrze wiedziała,że wasza obecność tutaj wcale nie jest konieczna.Proponuję więc, żebyśmy poprostu rozwiązali nasze zgromadzenie i pozostawili tę sprawę w rękach dowódcówwojskowych.    Dostojne grono poruszyło się ze znudzeniem.A było to naprawdędostojne grono.Na niektórych maskach do oddychania połyskiwały drogie kamienie.Błyszczące szaty falowały, gdy się poruszali.Niektórzy mieli nawet korony nagłowach - symbol suwerennej władzy, którą reprezentowali.Dwudziestu dziewięciuwysłanników z szesnastu wszechświatów było w pełni świadomych swej potęgi.Zdawali sobie sprawę, że gdyby zechcieli, to jednym niedbałym skinieniem pazuralub koniuszka palca mogliby posłać w wieczność tę małą i nieważną planetę.Faktycznie, to nie zwracali nawet zbytniej uwagi na Schleima, lecz chichotali iszeptali, prawdopodobnie opowiadając sobie o banalnych skandalach, którezdarzyły się od czasu ich ostatniego spotkania.Stanowili oni fizyczny dowódtego, co może się stać, gdy różne linie genetyczne, rozwijając się od różnychkorzeni, połączą się i staną się istotami wrażliwymi na bodźce zmysłowe.    Niewielki szary człowiek siedział z boku.Obok niego pojawiłsię inny człowiek, całkiem podobny, tylko jego szare ubranie było w znacznielepszym gatunku.W milczeniu obserwowali Sir Roberta.Było jasne, że niezamierzali ani interweniować, ani mu pomagać.    Sir Robert czuł odrazę do "gości" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.