Index
Ziemkiewicz, Rafał Godzina Przed Œwitem
09 (456)
Chmielewska Joanna Babski motyw (4)
www nie com pl 2
abc.com.pl 9
abc.com.pl 6
18 (337)
04 (94)
36 (28)
begin
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annkula.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .I czekaæ.Cierpliwie czekaæ, a¿ Bóg skinie przyzwalaj¹cog³ow¹ i powie: no dobra, poka¿.I czeka³em.Wierzy³em.Czeka³em ca³e ¿ycie, pn¹c siêmozolnie tam, gdzie inni trafiali wprost ze szko³y, i wierzy³em,¿e ta chwila wreszcie nadejdzie.Nie traci³em tej wiary.Niestraci³em jej nawet wtedy, gdy z ty³u rozleg³o siê miêkkiecmokniêcie otwieranych drzwi, a potem kroki, ciche, zbli¿aj¹cesiê kroki kogoœ, kto wreszcie stan¹³ tu¿ za moimi plecami.Niemodli³em siê, nie czeka³em na tê ostatni¹ kulê w kark, tylkoprzepe³niony wœciek³oœci¹ powtarza³em wci¹¿ w duchu jak magicznezaklêcie: czekajcie, skurwysyny.Czekajcie, pieprzone Misie,Zdzisie i Rysie, z waszymi etosami, ministerstwami, spó³kami, zwaszymi radami nadzorczymi, z waszymi stopami procentowymi ifunduszami powierniczymi, z waszymi bankami, dojœciami,holdingami, konsultingami, czekajcie, wy zasrani w³aœcicieleœwiata, wy pieprzone elity, wy z³odzieje bezkarni, bezczelni,zawsze comme il faut, zawsze na wierzchu - czekajcie,skurwysyny, ja wam jeszcze poka¿ê! Czekajcie, mówiê i powtarzamto zaklêcie mego bezsilnego gniewu, ja, który dla was i dlasiedz¹cych w waszej kieszeni gnojków z telewizji, gazetowychredaktorków i us³u¿nych dziwek z prasowej lo¿y zawsze bêdê tylkooszo³omem i frustratem, czekajcie, skurwysyny! - powtarza³em towci¹¿, niemal na granicy wybuchu histerii, zaciskaj¹c zêby, a¿ten ktoœ z ty³u pochyli³ siê i szarpn¹³ supe³ chusty na mojejpotylicy.Siedzia³em poœrodku d³ugiego, jasno oœwietlonego hallu,obserwowany czujnie przez wierc¹ce siê pod sufitem kamery.Odczeka³em, a¿ nieznajomy uwolni mi rêce, a potem poderwa³em siêgwa³townie i odwróci³em.Za mn¹ sta³ kartoflowaty, poczciwy Stiopa Burgaj³ow.Sta³ ikiwa³ g³ow¹, sam nie wiem, z politowaniem czy radoœci¹, ¿epojawi³ siê tutaj na czas.- No - powiedzia³, tchn¹c zapachem koniaku.- Masz tyszczêœcie, sa³aga.Spodoba³eœ siê jemu.Chce ciê zobaczyæ.Ruszy³ przodem, prowadz¹c mnie do windy i nic ju¿ wiêcejnie mówi¹c ani nie spogl¹daj¹c w moj¹ stronê.Dopiero gdy windazatrzyma³a siê na piêtrze, mrukn¹³ cicho: "Tylko nie b¹dŸ tydurny, ¿o³nierzu".A potem drzwi kabiny rozsunê³y siê iwyszliœmy do wielkiego salonu don Lucia, urz¹dzonego jakbiblioteka wiktoriañskiego admira³a, z mnóstwem mahoniowychszaf, pachn¹cych staroœci¹, papierem i indyjskimi korzeniami, zpoliturowanym sekretarzykiem i z wielkim, staroœwieckimglobusem.Szed³em tu¿ za Stiop¹ i tak samo jak on zrobiwszykilka kroków przyklêkn¹³em i przycisn¹³em czo³o do parkietu.Wydawa³o mi siê, ¿e trwa to ca³e godziny, zanim siedz¹cy wstylowym fotelu Arab pozwoli³ nam siê podnieœæ.Bez s³owawskaza³ palcem Stiopê i nie znosz¹cym sprzeciwu ruchem d³onikaza³ mu siê wynieœæ.Jego twarz omal¿e mog³aby byæ twarz¹ Europejczyka, bardzotylko opalonego i o wyj¹tkowo ciemnym zaroœcie.Nos, niecod³u¿szy ni¿ zazwyczaj u muslimów, i wargi cienkie z samejnatury, a teraz jeszcze dodatkowo zaciête w gniewnym grymasie,zdawa³y siê œwiadczyæ, ¿e pochodzi³ z mieszanej rodziny.By³ubrany w bia³¹ d¿elabijê, a na g³owie mia³ tradycyjny, arabskizawój i o jego randze œwiadczy³y tylko dwie rzeczy: z³otepierœcienie, zdobi¹ce spoczywaj¹ce na porêczy palce, oraz czarnoodziany cz³owiek, stoj¹cy nieruchomo niczym drewniana rzeŸba zaplecami swego pana.Wpatrywa³ siê we mnie przenikliwym wzrokiem, bezszczególnej niechêci, raczej z ciekawoœci¹.- Wstawaj, nad¿es - rzuci³ wreszcie.Mo¿e nie by³o to zbytuprzejmie, ale i tak stanowi³o wiêcej, ni¿ mo¿na siê by³ospodziewaæ, nawet znaj¹c arabskich dostojników tylko zocenzurowanych dzienników w tiwi-sacie.Sta³em przed nim.Przed Mustaf¹ Abu-Dalim, o którymmówiono, ¿e w sprawach Europy Sal-ed-Din robi wszystko, co muzaproponuje.Przed wrogiem.Przed w³adc¹.Przed nadziej¹.Wbrew pozorom, nie mia³em wczeœniej zbyt rozleg³ychkontaktów z muslimami.Zna³em, oczywiœcie, sporo rzezimieszków,niektórych przywódców hezbislamów, niektórych bejów.Z paromamia³em zawarte pobratymstwo.Z innymi zje¿d¿a³em siê narokowania pokojowe.Niesforny ¿ywio³ czcicieli Allacha ma³o dba³o miêdzynarodowe umowy, a masakra Serbów i Chorwatów zatraci³aju¿ smak historycznego odwetu i przesta³a im wystarczaæ.Co iraz wiêksze lub mniejsze bandy sp³ywa³y z Ba³kanów pohulaæ pomojej stronie Dniestru.Dotrzymywanie rozejmu w wykonaniuSal-ed-Dina polega³o na tym, ¿e nie ujmowa³ siê zbrojnie o ¿adn¹z tych band, jeœli uda³o mi siê j¹ w porê zaskoczyæ i wyr¿n¹æ.Aje¿eli któregoœ sk³oni³em do przysiêgi, ¿e nigdy wiêcej niebêdzie rozrabiaæ u mnie, zadowalaj¹c siê Austri¹, Czechami iWêgrami, przysy³a³ przez pos³añca firman jako znak swejaprobaty dla pokojowych metod rozwi¹zywania sporów.Abu-Dali sta³ jednak nieskoñczenie wy¿ej od wszystkichbejów i hezbislamów.Algierczyk, syn zaprzysiêg³ego socjalisty,pu³kownika zwi¹zanego z tamtejsz¹ hunt¹, od dziecka kszta³conyna wielkiego mê¿a stanu, spêdzi³ m³odoœæ w najlepszychfrancuskich szko³ach i wy¿szych uczelniach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.