Index
Pod redakcjš Andrzeja Lewickiego Psychologia kliniczna (12)
Nowicki Andrzej Wykłady o krytyce religii w Polsce
Andrzej Pilipiuk Norweski Dziennik t1
ANDRZE~1 (2).TXT
Andrzej Sapkowski Ostatnie zyczenie (5)
Andrzej Sapkowski Pani Jeziora
sapkowski andrzej ostatnie zyczenie
Strugaccy Arkadij i Borys Miliard lat przed koncem swiata
lex polonica 6
fed 012
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • listy-do-eda.opx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
    .Ostrze nie napotka³o oporu.Prawie nie napotka³o.Us³ysza³ wrzask, ale tym razem by³ to wrzask bólu, wywo³anego dotkniêciem srebra.Bruxa, wyj¹c, metamorfowa³a siê na grzbiecie delfina.Na bia³ej sukni,nieco powy¿ej lewej piersi, widaæ by³o czerwon¹ plamê pod draœniêciem, nie d³u¿szym ni¿ ma³y palec.WiedŸmin zgrzytn¹³ zêbami - ciêcie ,które winno by³o rozpo³owiæ bestiê, okaza³o siê zadrapaniem- Krzycz, wampirzyco - warkn¹³, ocieraj¹c krew z policzka - Wywrzeszcz siê.Straæ si³y.A wtedy zetnê ci œliczn¹ g³Ã³wkê!- Ty.Os³abniesz pierwszy.Czarownik.Zabijê.Usta bruxy nie poruszy³y siê, ale wiedŸmin s³ysza³ s³owa wyraŸnie, rozbrzmiewa³y w jego mózgu, eksploduj¹c, dzwoni¹c g³ucho, a pog³osem, jak gdyby spod wody.- Zobaczymy - wycedzi³, pochylony, id¹c w kierunku fontanny.- Zabijê.Zabijê.Zabijê- Zobaczymy.- Vereena!Nivellen, ze zwieszon¹ g³ow¹, obur¹cz uczepiony oœcieinicy, wytoczy³ siê z drzwi pa³acyku, Chwiejnym krokiem poszed³ w stronê fontanny, niepewnie machaj¹c ³apami.Kryzê kaftana plami³a krew.- Vereena! - rykn¹³ ponownie.Bruxa szarpnê³a g³owê w jego kierunku.Geralt, wznosz¹c miecz do ciêcia, skoczy³ ku niej, ale reakcje wampirzycy by³y znacznie szybsze.Ostry wrzask, i kolejna fala zbi³a wiedŸmina z nóg.Run¹³ na wznak, poszorowa³ po ¿wirze alejki.Bruxa wygiê³a siê, sprê¿y³a do skoku, k³y w jej ustach zab³ys³y jak zbójeckie pugina³y.Nivellen, rozczapierzaj¹c ³apy jak niedŸwiedŸ, spróbowa³ j¹ chwyciæ, ale wrzasnê³a mu prosto w paszczê, odrzucaj¹c kilka s¹¿ni do ty³u, na drewniane rusztowanie pod murem, które za³ama³o siê z przenikliwym trzaskiem, grzebi¹c go pod stert¹ drewna.Geralt ju¿ by³ na nogach, bieg³ pó³kolem, okr¹¿aj¹c dziedziniec, staraj¹c siê odci¹gn¹æ uwagê bruxy od Nivellena.Wampirzyca, furkocz¹c bia³¹ sukni¹, mknê³a wprost na niego, lekko, jak motyl, ledwo dotykaj¹c ziemi.Nie wrzeszcza³a ju¿, nie próbowa³a metamorfowaæ.WiedŸmin wiedzia³, ¿e jest zmêczona.Ale wiedzia³ i to, ¿e nawet zmêczona jest nadal œmiertelnie niebezpieczna.Za plecami Geralta, Nivellen hurkota³ wœród desek, rycza³.Geralt odskoczy³ w lewo, otoczy³ siê krótkim, dezorientuj¹cym m³yñcem miecza.Bruxa sunê³a ku niemu - bia³o-czarna, rozwiana, straszna.Nie doceni³ jej -wrzasnê³a w biegu.Nie zd¹¿y³ z³o¿yæ Znaku, polecia³ w ty³, r¹bn¹³ plecami o mur, ból w krêgos³upie zapromieniowa³ a¿ do czubków palców, sparali¿owa³ ramiona, podci¹³ kolana.Upad³ na klêczki.Bruxa, wyj¹c œpiewnie, skoczy³a ku niemu.- Vereena! - rykn¹³ Nivellen.Odwróci³a siê.I wtedy Nivellen z rozmachem wbi³ jej pomiêdzy piersi z³amany, ostry koniec trzymetrowej ¿erdzi.Nie krzyknê³a.Westchnê³a tylko.WiedŸmin, s³ysz¹c to westchnienie, zadygota³.Stali - Nivellen, na szeroko rozstawionych nogach, dzier¿y³ ¿erdŸ obur¹cz, blokuj¹c jej koniec pod pach¹.Bruxa , jak bia³y motyl na szpilce, zawis³a na drugim koñcu dr¹ga, równie¿ zaciskaj¹c na nim obie d³onie.Wampirzyca westchnê³a rozdzieraj¹co i nagle napar³a silnie na kot.Geralt zobaczy³, jak na jej plecach, na bia³ej sukni, wykwita czerwona plama, z której w gejzerze krwi wy³azi, ohydnie i nieprzyzwoicie, u³amany szpic.Nivellen wrzasn¹³, zrobi³ krok do ty³u, potem drugi, potem szybko zacz¹³ siê cofaæ, ale nie puszcza³ dr¹ga, wlok¹c za sob¹ przebit¹ bruxê.Jeszcze krok i wspar³ siê plecami o œcianê pa³acyku.Koniec ¿erdzi, który trzyma³ pod pach¹, zazgrzyta³ o mur.Bruxa powoli , jak gdyby pieszczotliwie, przesunê³a drobne d³onie wzd³u¿ dr¹ga, wyci¹gnê³a ramiona na ca³¹ d³ugoœæ, uchwyci³a siê mocno ¿erdzi i napar³a na ni¹ ponownie.Ju¿ przesz³o metr skrwawionego drewna wystawa³ jej z pleców.Oczy mia³a szeroko otwarte, g³owê odrzucon¹ do ty³u.Jej westchnienia sta³y siê czêsts¿e, rytmicznê, przechodz¹ce w rzê¿enie.Geralt wsta³, ale zafascynowany obrazem nadal nie móg³ zdobyæ siê na ¿adn¹ akcjê.Us³ysza³ s³owa, g³ucho rozbrzmiewaj¹ce wewn¹trz czaszki, jak pod sklepieniem zimnego i mokrego lochu.Mój.Albo niczyj.Kocham ciê.Kocham.Kolejne, straszne, rozedrgane, d³awi¹ce siê krwi¹ westchnienie.Bruxa szarpnê³a siê, przesunê³a dalej wzd³u¿ ¿erdzi, wyci¹gnê³a rêce.Nivellen zarycza³ rozpaczliwie, nie puszczaj¹c dr¹ga usi³owa³ odsun¹æ wampirzycê jak najdalej od siebie.Nadaremnie.Przesunê³a siê jeszcze bardziej do przodu, chwyci³a go za g³owê.Zawy³ jeszcze przeraŸliwiej, zaszamota³ kosmatym ³bem.Bruxa znów przesunê³a siê na ¿erdzi, przechyli³a g³owê ku gard³u Nivellena.K³y btysnê³y oœlepiaj¹c¹ biel¹.Geralt skoczy³.Skoczy³ jak bezwolna, zwolniona sprê¿yna.Ka¿dy ruch, ka¿dy krok jaki nale¿a³o teraz wykonaæ, by³ jego natur¹, by³ wyuczony, nieunikniony, automatyczny i œmiertelnie pewny.Trzy szybkie kroki.Trzeci, jak setki takich kroków przedtem, koñczy siê na lew¹ nogê, mocnym, zdecydowanym st¹pniêciem.Skrêt tu³owia, ostre, zamaszyste ciêcie.Zobaczy³ jej oczy.Nic ju¿ nie mog³o siê zmieniæ.Us³ysza³ g³os.Nic.Krzykn¹³, by zag³uszyæ s³owo, które powtarza³a.Nic nie mog³o.Ci¹³.Uderzy³ pewnie, jak setki razy przedtem, œrodkiem brzeszczotu, i natychmiast, kontynuuj¹c rytm ruchu, zrobi³ czwarty krok i pó³obrót.Klinga, pod koniec pó³obrotu ju¿ wolna, sunê³a za nim, b³yszcz¹c, wlok¹c za sob¹ wachlarzyk czerwonych kropelek.Kruczoczarne w³osy zafalowa³y, rozwiewaj¹c siê, p³ynê³y w powietrzu, p³ynê³y, p³ynê³y, p³ynê³y.G³owa upad³a na ¿wir.Potworów jest coraz mniej?A ja? Czym ja jestem?Kto krzyczy? Ptaki?Kobieta w ko¿uszku i btêkitnej sukni?Ró¿a z Nazairu?Jak cicho!Jak pusto.Jaka pustka.We mnie.Nivellen, zwiniêty w k³êbek, wstrz¹sany kurczami i dreszczem, le¿a³ pod murem pa³acyku, w pokrzywach, obejmuj¹c g³owê ramionami.- Wstañ - powiedzia³ wiedŸmin.M³ody, przystojny, potê¿nie zbudowany mê¿czyzna o bladej cerze,le¿¹cy pod murem, uniós³ g³owê, rozejrza³ siê dooko³a.Wzrok mia³ b³êdny.Przetar³ oczy knykciami.Spojrza³ na swoje d³onie.Obmaca³ twarz.Jêkn¹³ cicho, w³o¿y³ palec do ust, d³ugo wodzi³ nim po dzi¹s³ach.Znowu z³apa³ siê za twarz, i znów jêkn¹³, dotykaj¹c czterech krwawych, napuch³ych prêg na policzku.Zaszlocha³, potem zaœmia³ siê.- Geralt! Jak to? Jak to siê.Geralt!- Wstañ Nivellen.Wstañ i chodŸ.W jukach mam lekarstwa, s¹ potrzebne nam obu.- Ja ju¿ nie mam.Nie mam? Geralt? Jak to?WiedŸmin pomóg³ mu wstaæ, staraj¹c siê nie patrzeæ na drobne, tak bia³e, ¿e a¿ przezroczyste rêce, zaciœniête na ¿erdzi, utkwionej pomiêdzy ma³ymi piersiami, oblepionymi mokr¹, czerwon¹ tkanin¹.Nivellen jêkn¹³ znowu.- Vereena.- Nie patrz.ChodŸmy.Poszli poprzez dziedziniec, obok krzaku niebieskich ró¿, podtrzymuj¹c jeden drugiego.Nivellen bezustannie obmacywa³ sobie twarz woln¹ rêk¹.- Nie do wiary, Geralt.Po tylu latach? Jak to mo¿liwe?- W ka¿dej baœni jest ziarno prawdy-rzek³ cicho wiedŸmin.- Mi³oœæ i krew.Obie maj¹ potê¿n¹ moc.Magowie i uczeni ³ami¹ sobie nad tym g³owy od lat, ale nie doszli do niczego, poza tym, ¿e.- ¯e co, Geralt?- Mi³oœæ musi byæ prawdziwa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.