Index
Eddings, Dav
expressions
127 05
04 (202)
14 (152)
250 12 (2)
chip 4
DROGA (2).TXT
Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu
Kres Feliks W. Sorgethergeft
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lenka007.xlx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .W końcu panie zaczęły się tak głośno sprzeczać, że mogłemdosłyszeć głos dziewczyny.Był jasny, bardzo przyjemny i niski.Wreszcie starazgodziła się przyjąć prezent.W podziękowaniu raczyła ozięble skinąć głową wmoją stronę, ale dziewczyna za jej plecami puściła do mnie oko.   Półgodziny później Dawid i Mr.Milion ( który stał w tym czasie koło boiskaprzyglądając się grze) spytali, czy chcę iść na lunch.Powiedziałem, że tak.Pomyślałem, bowiem, że po przerwie zręczniej będzie usiąść bliżej dziewczyny.Poszliśmy do małej, czystej kawiarenki blisko targu kwiatów.Przypuszczalniepochłaniałem swoją porcję bardzo niecierpliwie.Kiedy jednak wróciliśmy do parkunie było już ani dziewczyny, ani jej guwernantki.   Mniej więcej w godzinępo powrocie do domu ojciec wezwał mnie do siebie.Poszedłem z pewną obawą,ponieważ nigdy jeszcze nie wołał mnie tak wcześnie.Nie nadeszli jeszcze pierwsiklienci a zawsze chodziłem do niego po odejściu ostatnich.Niepotrzebnie sięjednak bałem.Zapytał o moje zdrowie.Odpowiedziałem, że czuję się lepiej niż wzimie.Z pewnością siebie graniczącą z napuszeniem, która różniła siędiametralnie od jego zwykłego zmęczenia połączonego z przenikliwością, zacząłwtedy mówić o swoim interesie i o konieczności przygotowania młodego chłopca dozarabiania na życie.   - Zdaje mi się, że jesteś badaczem naukprzyrodniczych - powiedział.   Odrzekłem na to, że faktycznie usiłujęwnieść w tę dziedzinę jakiś drobny wkład i nastawiłem się, że, jak to zwyklerobili inni, przypuści atak na przydatność studiowania chemii czy biofizyki wświecie takim jak nasz, gdzie jest bardzo mała baza przemysłowa, gdzie nieprzydają się one poza tym do egzaminów państwowych, nie przygotowują do handluitd.Zamiast tego powiedział:    - Miło mi to słyszeć.Szczerze mówiącprosiłem Mr.Miliona, by cię do tego jak najbardziej zachęcał.Zresztą i tak byto z pewnością zrobił - tak jak kiedyś zachęcał mnie.Studia te przyniosą ci nietylko satysfakcję, ale będą - przerwał, chrząkając i potarł rękami twarz i głowę- przydatne do bardzo, wielu rzeczy.Poza tym są w pewnym sensie tradycjąrodzinną.   Powiedziałem, zresztą szczerze, że bardzo się z tego cieszę.-Widziałeś moje laboratorium za wielkim lustrem?    - Nie, nie byłem tamnigdy.   Wiedziałem, że w kilku pokojach za rozsuwanym lustrem byłolaboratorium.Służący czasami mówili o "ambulatorium", gdzie ojciecprzygotowywał dla nich pigułki, co miesiąc badał pracujące u niego dziewczyny, aod czasu do czasu przepisywał lekarstwa dla lekkomyślnych "znajomych" naszychbywalców, którzy z braku ostrożności nie ograniczyli swoich kontaktów wyłączniedo naszego zakładu.Powiedziałem, że bardzo chętnie zobaczyłbym laboratorium.Uśmiechnął się:    - Odchodzimy jednak od tematu.Nauka jest bardzo ważna,ale przekonasz się tak jak ja, że pochłania więcej pieniędzy, niż ich daje.Potrzebna ci będzie aparatura, książki i mnóstwo innych rzeczy, a prócz tegomusisz mieć środki do życia.Mamy tu nie najgorszy interes.I chociaż -częściowo dzięki nauce - mam nadzieję długo żyć, ty jesteś spadkobiercą i kiedyśbędzie to twoje.   ( Więc jestem starszy niż David !)    -.każda faza tego, co robimy.Wierz mi, żadnej z nich nie można lekceważyć.   Byłem tak zdziwiony, wręcz rozradowany swym odkryciem, że niedosłyszałem części tego co powiedział.Kiwnąłem głową, co wydało mi siębezpieczne.   - Dobrze.Chce, żebyś zaczął od dyżurów przy drzwiachfrontowych.Do tej pory była tam służąca.Mniej więcej przez pierwszy miesiącbędzie ci towarzyszyć, gdyż trzeba się tam nauczyć więcej niż ci się zdaje.Powiem Mr.Milionowi i on to wszystko urządzi.   Podziękowałem mu i ojciecotworzył drzwi wskazując, że rozmowa dobiegła końca.Kiedy wychodziłem, trudnomi było uwierzyć, że to ten sam człowiek, który niemal każdego wczesnego porankawysysał ze mnie życie.    Nie skojarzyłem tak nagłego podniesienia mojej pozycji zwydarzeniami w parku.Teraz zdaję sobie sprawę, że Mr.Milion, który całkiemdosłownie ma oczy z tyłu głowy, musiał dać ojcu znać, że doszedłem do wieku,kiedy dziecięce pożądania podświadomie skupione na rodzicach zaczynają powoliwychodzić poza rodzinę.   W każdym razie jeszcze tego wieczora przejąłemfunkcje osoby, którą Mr.Milion nazwał "witaczem", A David (tłumacząc, żepierwotne znaczenie tego słowa powiązane było z "portalem") określił portierem.Tym samym w praktyce przyjąłem na siebie funkcję, którą symbolicznie pełniłżelazny pies w ogrodzie.Przede mną te obowiązki sprawowała służąca imieniemNerissa.Wybrano ją, ponieważ była nie tylko jedną z najładniejszych, ale pozatym jedną z najwyższych i najsilniejszych dziewczyn ze służby.Miała grube kościi pociągłą, uśmiechniętą twarz, a w ramionach była szersza niż większośćmężczyzn.Tak jak ojciec obiecał, została, by mi pomóc.Nasze obowiązki nie byłyuciążliwe.Bywalcy mojego ojca byli w większości ludźmi majętnymi z ustalonąpozycją społeczną i nie mieli zwyczaju wszczynać burd lub głośnych awantur, zwyjątkiem rzadkich wypadków dużego zamroczenia alkoholem.Większość z nich byłajuż w naszym domu dziesiątki, a kilka nawet setki razy.Mówiliśmy do nich poprzezwiskach, których tylko tu używali (Nerissa podawała mi je sotto voce, kiedysię zbliżali).Wieszaliśmy ich palta oraz wskazywaliśmy im drogę lub - jeślibyło trzeba - sami prowadziliśmy ich od odpowiednich czyści budynku.Nerissakipiała energią, a bywalcy przyglądali się jej z zachwytem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.