Index McClure Ken Zaraza McClure Ken Dawca Follet Ken Wejsc miedzy lwy (3) 11FINIS (3) ps2.adp walki index (686) 08 (17) 02 (157) 26 (39) |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Ellis szpera³ w swojej torbie polowej le¿¹cej na ziemi ko³o jego g³owy.- Mo¿e potrafiê ci pomóc w przekonaniu Kamila i Aziziego - mówi³.Wydoby³ z torby dwie ma³e paczuszki i otworzy³ je.Zawiera³y p³askie, prostok¹tne sztabki ¿Ã³³tego metalu.- Z³oto - powiedzia³.- Ka¿da z tych sztabek jest warta oko³o piêciu tysiêcy dolarów.To by³a fortuna - piêæ tysiêcy dolarów to wiêcej ni¿ dwuletni dochód przeciêtnego Afgañczyka.Masud wzi¹³ sztabkê z³ota i zwa¿y³ j¹ w d³oni.- A to co? - spyta³ wskazuj¹c na znak wybity poœrodku prostok¹ta.- Pieczêæ prezydenta Stanów Zjednoczonych - odpar³ Ellis.Sprytne, pomyœla³ Jean-Pierre.Taka rzecz zrobi wra¿enie na przywódcach plemiennych, a jednoczeœnie wzbudzi w nich nieprzepart¹ chêæ spotkania siê z Ellisem.- Czy to pomo¿e przekonaæ Kamila i Aziziego? - spyta³ Ellis.Masud skin¹³ g³ow¹.- S¹dzê, ¿e przyjd¹.Móg³byœ zarêczyæ w³asnym ¿yciem, ¿e przyjd¹, pomyœla³ Jean-Pierre.I nagle wiedzia³ ju¿ dok³adnie, co ma zrobiæ.Masud, Kamil i Azizi, trzej wielcy przywódcy ruchu oporu, znajd¹ siê jednoczeœnie w wiosce Darg za osiem dni.Musi powiadomiæ o tym Anatolija.Wtedy Anatolij bêdzie móg³ zg³adziæ ca³¹ trójkê za jednym zamachem.To jest to, pomyœla³ Jean-Pierre; to ta chwila, na któr¹ czeka³em od dnia przybycia do Doliny.Mam Masuda tam, gdzie chcia³em go mieæ - a razem z nim jeszcze dwóch rebelianckich przywódców.Ale jak skontaktujê siê z Anatolijem?Musi istnieæ jakiœ sposób.- Spotkanie na szczycie - mówi³ Masud.Uœmiecha³ siê przy tym z dum¹.- To bêdzie dobry pocz¹tek nowej jednoœci ruchu oporu, czy¿ nie?Albo dobry pocz¹tek, pomyœla³ Jean-Pierre, albo pocz¹tek koñca.Opuœci³ rêkê, skierowa³ ig³ê ku ziemi i nacisn¹³ t³oczek opró¿niaj¹c strzykawkê.Patrzy³, jak trucizna wsi¹ka w piasek.Dobry pocz¹tek albo pocz¹tek koñca.***Jean-Pierre zaaplikowa³ Ellisowi œrodek znieczulaj¹cy, wyj¹³ pocisk, oczyœci³ ranê, za³o¿y³ na ni¹ nowy opatrunek i zrobi³ mu zastrzyk z antybiotyku, ¿eby zapobiec infekcji.Nastêpnie udzieli³ pierwszej pomocy dwóm partyzantom, którzy równie¿ odnieœli lekkie rany w potyczce.Tymczasem po wsi roznios³a siê wieœæ, ¿e przyby³ lekarz i na podwórku chaty zebra³a siê grupka pacjentów.Jean-Pierre zbada³ dziecko cierpi¹ce na bronchit, trzy niegroŸne przypadki infekcji i ¿onê mu³³y, która mia³a robaki.Potem zjad³ lunch.Wczesnym popo³udniem spakowa³ torbê i wgramoli³ siê na Maggie, by wyruszyæ w drogê powrotn¹ do domu.Zostawia³ Ellisa.Bêdzie dla niego o wiele lepiej, jeœli pozostanie tu przez kilka dni - rana szybciej siê goi, kiedy pacjent le¿y spokojnie.Choæ zakrawa³o to na paradoks, teraz Jean-Pierre'owi zale¿a³o na tym, by Ellis cieszy³ siê jak najlepszym zdrowiem.Gdyby umar³, narada zosta³aby odwo³ana.Jad¹c Dolin¹ na starej szkapie, ³ama³ sobie g³owê nad sposobem skontaktowania siê z Anatolijem.Oczywiœcie, móg³by od razu zawróciæ, skierowaæ siê do Rokhy i oddaæ w rêce Rosjan.Zak³adaj¹c, ¿e nie zastrzeliliby go na miejscu, trafi³by przed oblicze Anatolija praktycznie natychmiast.Ale wtedy Jane domyœli³aby siê, gdzie przepad³ i po co, i powiadomi³aby Ellisa, a Ellis zmieni³by termin i miejsce spotkania.Musi powiadomiæ Anatolija listownie.Ale kto mu dorêczy ten list?Przez Dolinê ci¹gn¹³ siê nieustannie niewielki, ale nieprzerwany potok ludzi zmierzaj¹cych do Charikar, zajmowanego przez Rosjan miasteczka, le¿¹cego jakieœ szeœædziesi¹t mil dalej na równinie, albo do Kabulu, odleg³ego o sto mil miasta sto³ecznego; byli wœród nich objuczeni mas³em i serem mleczarze z Nurystanu, wêdrowni handlarze sprzedaj¹cy garnki i patelnie, pasterze pêdz¹cy na targ ma³e stadka p³askoogoniastych owiec oraz rodziny koczowników, przemierzaj¹ce kraj w swoich tajemniczych, koczowniczych interesach.Za niewielk¹ zap³atê ka¿dy z tych podró¿nych chêtnie nada list na najbli¿szej poczcie, albo nawet wetknie go bezpoœrednio w rêce napotkanego po drodze sowieckiego ¿o³nierza.Do Kabulu by³o trzy dni drogi, do Charikar dwa, a do Rokhy, gdzie stacjonowali Rosjanie, ale nie by³o urzêdu pocztowego, tylko jeden dzieñ.Jean-Pierre by³ przekonany, ¿e potrafi znaleŸæ kogoœ, kto podejmie siê tej misji.Naturalnie istnia³o niebezpieczeñstwo, ¿e list otworzy i przeczyta osoba niepowo³ana, Jean-Pierre zostanie zdemaskowany i umrze mêczeñsk¹ œmierci¹.Przed tym ryzykiem móg³by siê zawczasu zabezpieczyæ.Pozostawa³o jednak jeszcze jedno.Powiedzmy, ¿e pos³aniec weŸmie pieni¹dze - ale czy dostarczy list? Nie ma ¿adnej gwarancji, ¿e nie "zgubi" go po drodze.Jean-Pierre nigdy by siê nie dowiedzia³, co siê sta³o.Ca³y ten plan by³ po prostu zbyt niepewny.Docieraj¹c o zmierzchu do Bandy nie rozwi¹za³ jeszcze problemu.Jane siedzia³a z Chantal na kolanach na dachu chaty sklepikarza, rozkoszuj¹c siê wieczornym powiewem.Jean-Pierre pomacha³ do nich, wszed³ do œrodka i postawi³ torbê medyczn¹ na wyk³adanej kafelkami ladzie w izbie s³u¿¹cej teraz za magazynek.Opró¿nia³ w³aœnie torbê, gdy jego wzrok pad³ na tabletki diamorfiny i w tym momencie uœwiadomi³ sobie, ¿e jest taka osoba, której móg³ bez obaw powierzyæ list do Anatolija.Znalaz³ w torbie o³Ã³wek.Odwin¹³ bawe³niane banda¿e z opakowania i wydar³ z niego równy, prostok¹tny arkusik papieru - papier listowy by³ z Dolinie nie do zdobycia.Zacz¹³ pisaæ po francusku:Do pu³kownika Anatolija z KGB.Brzmia³o to dziwnie melodramatycznie, ale ¿aden inny pocz¹tek nie przychodzi³ mu do g³owy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||