Index Rice Anne Godzina czarownic Tom 4 Rice Anne Godzina czarownic Tom 1 Rice Anne Godzina czarownic Tom 3 Rice Anne Godzina czarownic Tom 2 Ziemkiewicz, Rafał Godzina Przed Œwitem White Życie Jezusa 129 01 (4) abc.com.pl 6 wiedza i zycie3 abc.com.pl 7 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .Leach westchn¹³ g³êboko.— To powinno uproœciæ sprawê.— Us³u¿ny goœæ — rzek³ doktor Lazenby.— Zostawi³ narzêdzie zbrodni, na nim odciski palców.W³aœciwie dlaczego nie zostawi³ swojej wizytówki?!— Pewnie straci³ g³owê — rzek³ nadkomisarz Battle.— To siê zdarza.Doktor potwierdzi³:— Szczera prawda.No, dobrze, muszê ju¿ iœæ do swojej pacjentki.— Jakiej pacjentki? — zainteresowa³ siê nagle Battle.— Wezwano mnie, zanim odkryto to, co siê tutaj sta³o.Rano znaleziono w stanie œpi¹czki pokojówkê lady Tresilian.— Co jej jest?— Du¿a dawka barbituranów.Niedobrze z ni¹, ale wyjdzie z tego.— Pokojówka? — zdziwi³ siê Battle.Spojrzenie jego wypuk³ych oczu powêdrowa³o w kierunku pokaŸnego uchwytu od dzwonka, zakoñczonego chwastem z frêdzlami.Uchwyt le¿a³ na poduszce obok g³owy martwej kobiety.Lazenby pokiwa³ g³ow¹.— W³aœnie.To pierwsza rzecz, któr¹ lady Tresilian zrobi³aby, chc¹c podnieœæ alarm: poci¹gnê³aby uchwyt, ¿eby wezwaæ pokojówkê.Mog³a dzwoniæ i dzwoniæ.Pokojówka nie s³ysza³a.— Zajêto siê ni¹? — spyta³ Battle.— Jest pan pewien, ¿e to œrodki nasenne? Czy mia³a zwyczaj braæ coœ na sen?— Jestem przekonany, ¿e nie.Nic takiego nie znalaz³em w jej pokoju.Za to wiem, jak jej to podano.W zio³ach na trawienie.Pi³a je codziennie wieczorem.To œwiñstwo by³o w jej zio³ach.Nadkomisarz Battle podrapa³ siê po brodzie.— Hm.Ktoœ zna³ dobrze obyczaje panuj¹ce w tym domu.Tak, doktorze, to dziwne zabójstwo.— Có¿ — rzek³ doktor Lazenby — to ju¿ wasz problem.— Nasz doktor to dobry cz³owiek — stwierdzi³ Leach, kiedy Lazenby wyszed³.Zostali sami.Zrobiono zdjêcia, wykonano wszystkie pomiary.Obaj policjanci wiedzieli ju¿ wszystko, czego mo¿na by³o dowiedzieæ siê w tym pokoju.Battle kiwn¹³ g³ow¹ na uwagê siostrzeñca.Zastanawia³ siê nad czymœ.— Jak s¹dzisz, czy mo¿na by³o uchwyciæ ten kij, nie zostawiaj¹c œladów, powiedzmy w rêkawiczkach, póŸniej, kiedy te odciski palców ju¿ na nim by³y?Leach pokrêci³ g³ow¹.— Wiesz równie dobrze jak ja, ¿e nie.Nie mo¿na go wzi¹æ do rêki, nie zacieraj¹c tych odcisków, a co dopiero u¿yæ go.Odciski nie s¹ nic a nic zamazane.Widzia³eœ sam.Battle zgodzi³ siê.— A teraz poprosimy grzecznie wszystkich o odciski palców, oczywiœcie dobrowolnie.Wszyscy powiedz¹ „tak”, a potem albo oka¿e siê, ¿e te tutaj nie nale¿¹ do nikogo z domowników, albo.— Albo bêdziemy mieli naszego cz³owieka.— Tak myœlê.Mo¿e to kobieta?Leach zaprzeczy³.— Nie, nie kobieta.Odciski na kiju zostawi³ mê¿czyzna.S¹ za du¿e jak na kobietê.Poza tym, to nie jest kobiecy typ zbrodni.— Masz racjê — zgodzi³ siê Battle.— Tê zbrodniê pope³ni³ mê¿czyzna.Brutalnie, po mêsku, z u¿yciem si³y i trochê g³upawo.Czy ktoœ w domu do tego pasuje?— Nie znam jeszcze nikogo z domowników.Wszyscy siedz¹ teraz w jadalni.Battle ruszy³ w kierunku drzwi.— ChodŸmy i przyjrzyjmy siê im.— Wychodz¹c obejrza³ siê przez ramiê, spojrza³ na ³Ã³¿ko i zauwa¿y³:— Jakoœ nie podoba mi siê ten uchwyt od dzwonka.— Dlaczego?— Nie pasuje — i otwieraj¹c drzwi, doda³: — Komu mog³o zale¿eæ na jej œmierci? Œwiat siê roi od z³oœliwych starszych pañ, które a¿ siê prosz¹, ¿eby im rozwaliæ g³owê.Ta chyba by³a inna.By³a lubiana.— Zamilk³ na chwilê, a potem zapyta³:— NieŸle jej siê powodzi³o, co? Kto po niej dziedziczy?Leach dobrze zrozumia³, do czego prowadzi pytanie.— Tu go mamy.To nam da odpowiedŸ.Trzeba bêdzie zaraz sprawdziæ.Zeszli razem po schodach.Po drodze Battle rzuci³ okiem na listê, któr¹ mia³ w rêku.Przeczyta³ na g³os:— Panna Aldin, pan Royde, pan Strange, pani Strange, pani Audrey Strange.Hm, coœ du¿o tych pañ Strange.— To jego dwie ¿ony, z tego, co wiem.— Co to, Sinobrody?Domownicy zgromadzili siê wokó³ sto³u jadalnego i próbowali udawaæ, ¿e jedz¹.Nadkomisarz Battle bystrym spojrzeniem przebieg³ uwa¿nie po twarzach obecnych.Taksowa³ ich wed³ug swoich w³asnych, szczególnych norm.Zdziwiliby siê bardzo, gdyby wiedzieli, jak ich ocenia.By³a to ocena skrajnie tendencyjna.Niewa¿ne, ¿e prawo uwa¿a ka¿dego za niewinnego, dopóki winy mu siê nie udowodni.W oczach nadkomisarza Battle ka¿da osoba zwi¹zana z przypadkiem zabójstwa by³a potencjalnym morderc¹.Zacz¹³ od Mary Aldin, która siedzia³a wyprostowana i blada u szczytu sto³u.Obok niej Thomas Royde nabija³ w³aœnie fajkê.Dalej siedzia³a Audrey, odsuniêta od sto³u, w prawej rêce trzyma³a na spodeczku fili¿ankê z kaw¹, w lewej — papieros.Potem — Nevile, jakby oszo³omiony i niezupe³nie przytomny, usi³owa³ bez powodzenia zapaliæ dr¿¹cymi rêkami papierosa; wreszcie Kay — opar³a ³okcie na stole, bladoœæ jej twarzy przeœwitywa³a przez mocny makija¿.Myœli nadkomisarza Battle przedstawia³y siê nastêpuj¹co:To pewnie panna Aldin.Rzek³bym twarda sztuka, zna siê na rzeczy.Trudno by³oby j¹ z³apaæ na jakimœ g³upstwie.Ten facet obok niej — to taki zamkniêty w sobie typ, po którym nie wiadomo, czego siê spodziewaæ, ma bezw³adn¹ rêkê, twarz pokerzysty, mo¿e mieæ kompleks ni¿szoœci, ale niekoniecznie.Tamta to chyba jedna z ¿on Strange’a.Œmiertelnie przera¿ona, tak, bez w¹tpienia siê czegoœ boi.Z t¹ fili¿ank¹.dziwne.A to — pan Strange, gdzieœ ju¿ go widzia³em.Ten to ma stracha, nerwy w strzêpach.Ta ruda piêknoœæ — to ogieñ, nieokie³znany temperament, ale nie tylko, ma poza tym g³owê na karku [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||