Index
3.22. MFC i elementy zaawansowanego interfejsu użytkownika (2)
rozdzial 22 (12)
22 (305)
rozdzial 22 (4)
22 (362)
22 (113)
22 (116)
22 (198)
tip5 (22)
22 (354)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rejestracja.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Marek odwrócił się od nich i jeszcze razposzedł na krawędź lasu.Słuchał.   Z pierwszym bladym promykiem brzasku Marek ruszył ślademzaginionego chłopca.Danny miotał się najwyraźniej to w przód, to w tył, biegłzygzakiem, odbijając się to od drzewa, to od kępy zarośli.W pewnym miejscuprzebiegł do przodu aż sto metrów - po to tylko, by na końcu zderzyć się zgłazem.Zostały ślady krwi.Musiał się podrapać o gałąź świerku.Tu znowu biegł,tym razem szybciej.Pod górkę.Marek przystanął, patrząc na wzniesienie;wiedział już, co znajdzie po przeciwnej stronie.Dotychczas posuwał siętruchtem, teraz jednak zwolnił do normalnego marszu i podążał za tropem,stąpając nie po odciskach stóp Dannyego, lecz z boku, odczytując ze śladów, cotu miało miejsce.   Wzniesienie wieńczyła wąska grań wapienia.W lesie byłosporo takich pagórków i prawie wszystkie miały po drugiej stronie równiespadziste stoki, czasem nawet bardziej strome, pełne kamieni.Marek stał nagrani, patrząc w dół na niewielką połać skąpej roślinności i głazów, pomiędzyktórymi leżało w nienaturalnej pozie ciało chłopca z oczami szeroko otwartymi,jak gdyby Danny wpatrywał się w blade, bezbarwne niebo.Marek nie zszedł na dół.Przez jakiś czas siedział w kucki patrząc na leżącą w dole postać, po czymodwrócił się i - już bez pośpiechu - ruszył do obozu.    - Wykrwawił się na śmierć - oświadczył Barry, kiedyprzynieśli ciało z miejsca wypadku.   - Oni go mogli uratować - powiedział Marek.Nie spojrzałnawet na braci Dannyego - poszarzałych, zszokowanych, o twarzach jak z wosku.-Mogli dojść prosto do niego.- Podniósł się.- Schodzimy na dół?   Barry kiwnął głową.On i Bob nieśli ciało chłopca nanoszach, sporządzonych z cienkich, powiązanych z sobą gałązek.Marek odprowadziłich na skraj lasu i zawrócił.    - Pójdę się upewnić, czy ognisko całkiem wygasłooświadczył.Nie czekając na pozwolenie, niemal natychmiast zniknął międzydrzewami.   Pozostałych dziewięciu braci Dannyego Barry zabrał doszpitala na kurację antywstrząsową.Nigdy już stamtąd nie wyszli, nikt też nigdyo nich nie zapytał.   Następnego ranka Barry zjawił się w klasie jeszcze przednadejściem wszystkich uczniów.Marek siedział już na swoim miejscu w ostatnimrzędzie.Barry skinął mu głową, otworzył notatki, poprawił krzywo stojące biurkoi podniósłszy wzrok, znów napotkał spojrzenie Marka.Oczy chłopca przywiodły muna myśl dwa bliźniacze błękitne jeziora, pokryte warstwą lodu.   - Słucham cię - powiedział w końcu Barry, lękając się, żeten uporczywy wzrok uwięzi go już na zawsze.   Marek nie odwrócił oczu.   - Nie ma jednostki, jest tylko grupa - wyrecytował głośno.- Co jest dobre dla grupy, dobre jest i dla jednostki, choćby to była nawetśmierć.Jedności nie ma, jest tylko całość.   - Gdzieś ty to usłyszał? - zapytał Barry.- Przeczytałem.   - Skąd wziąłeś tę książkę?    - Z twojego gabinetu.Stała na półce.   - Zabraniam ci wchodzić do mego gabinetu!    - Nie szkodzi.Już i tak przeczytałem wszystko, co tamjest.- Marek wstał, oczy zabłysły mu w zmienionym świetle.- Ta książka łże! -oświadczył dobitnie.- Wszystkie te książki to łgarstwa! Ja jestem jeden.Jestemjednostką! Jestem jeden! - Ruszył ku drzwiom.    - Poczekaj chwilę, Marku - powstrzymał go Barry.-Widziałeś kiedyś, co się dzieje z mrówką, która wpadła w obcą kolonię mrówek?   Marek kiwnął głową od drzwi.   - Ale ja nie jestem mrówką.następny    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.