Index
listscript.cgi id=20
rok 2027 20 23 (2)
rozdzial 02 (20)
rozdzial 06 (20)
rozdzial 20 (51)
20 (315)
20 (414)
PLIKI (20)
CH13 (20)
sienkiewicz ogniemimieczem
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • souvenir.htw.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Co więc sięstanie, gdy ustawimy lustra po przeciwnych stronach źródła światła? Obraz odbijasię w jednym i podróżuje w kierunku drugiego.Co będzie, jeśli w drodzepowrotnej spotka sam siebie?".    Pomimo strachu, który nie opuszczał jej ani na chwilę, Domninaroześmiała się i powiedziała, że nie ma Pojęcia.    "Po prostu sam siebie zlikwiduje.Wyobraź sobie dwiedziewczynki biegające na oślep po trawniku.Jeśli na siebie wpadną, zabawa sięskończy.Jeżeli jednak lustra są starannie wykonane, a odległość między nimidobrze dobrana, to obrazy nigdy się nie spotkają, tylko każdy następny będziezawsze odrobinę przesunięty w stosunku do swego poprzednika.Nie ma to żadnegoznaczenia w przypadku światła biorącego swój początek w świecy lub zwyczajnejgwieździe, ponieważ jest to nie ukierunkowane, białe światło, podobne dorozbiegających się we wszystkie strony fal, jakie powstają na powierzchni stawu,gdy jakieś dziecko wrzuci do niego garść kamyków.Kiedy jednak mamy do czynieniaze światłem ukierunkowanym, zaś jego odbicie powstaje w doskonałym pod względemoptycznym lustrze, kierunek rozchodzenia się fal jest ten sam, ponieważ iodbicie jest takie samo, jak oryginał.Ponieważ zaś w naszym wszechświecie nicnie może poruszać się z prędkością większą od prędkości światła, przyśpieszone wten sposób promienie opuszczają go i przedostają się do innego.Kiedy ichprędkość ulegnie zmniejszeniu, wracają do naszego wszechświata, tyle tylko, że wzupełnie innym miejscu".    "Czy to tylko odbicie?", zapytała Domnina spoglądając na Rybę.    "Kiedyś będzie to żywa istota, o ile nie przygasimy światła,ani nie zmienimy ustawienia luster.Istnienie odbicia nie posiadającego swegopierwowzoru narusza prawa obowiązujące w naszym wszechświecie i dlatego prędzejczy później ten pierwowzór musi się wreszcie pojawić".   - Spójrz - przerwała miAgia.- Zbliżamy się do czegoś.    Cień rzucany przez tropikalne drzewa był tak głęboki, żedocierające do ścieżki plamy słonecznego światła wydawały się jaskrawe niczymkałuże stopionego złota.Zmarszczyłem brwi, usiłując dojrzeć coś w roztaczającymsię za nimi półmroku.    - Dom ustawiony na palach z żółtego drewna.Ma dach z liścipalmowych.Nie widzisz?    Coś poruszyło się i szałas pojawił się nagle przede mną,zupełnie jakby rozsunęła się jakaś zielono - żółtoczarna kurtyna.Niecociemniejsza plama okazała się wejściem, a dwie wznoszące się ukosem linie -dachem.Na małej werandzie stał przyodziany w barwny strój mężczyzna i spoglądałw naszą stronę.Poprawiłem płaszcz.    - Nie musisz tego robić - powiedziała Agia.- Tutaj to nie mażadnego znaczenia.Jeżeli jest ci gorąco, to go po prostu zdejmij.    Zrobiłem to, po czym zwinąłem go w rulon i wziąłem pod pachę.Obserwujący nas z werandy człowiek odwrócił się z wyrazem panicznego przerażeniana twarzy i zniknął we wnętrzu szałasu.następny    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aceton.keep.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl.