Index Ebooks Pl Ksiazka Serwisowa Daewoo Espero Tom 2 Ebooks Pl Ksiazka Serwisowa Daewoo Espero Tom 1 Stanisław Lem Dzienniki Gwiazdowe(Tom I) Tom Clancy Red Storm Rising Rice Anne Godzina czarownic Tom 4 Rice Anne Godzina czarownic Tom 1 Rice Anne Godzina czarownic Tom 3 Stanisław Lem Dzienniki Gwiazdowe(Tom II) sienkiewicz ogniemimieczem abc.com.pl 7 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] ."Kto sieje, ten zbiera!" I teskurwysyny dostan¹ za swoje!- Nie! Bêd¹ siê mœciæ, nic nie zrozumiej¹! Nie czujê nienawiœci do ¯ydów.Wmawiaj¹ mi, ¿e czujê, bo dla nich jestem tylko wstrêtn¹ Arabk¹, ale tonieprawda! Moja rodzina nie jest taka.My nie czujemy nienawiœci.- Daj spokój, dziecko.To ty mówisz o ¯ydach, nie ja.Ja powiedzia³am"skurwysyny", co jest okreœleniem uniwersalnym.- To ju¿ koniec.Jestem skoñczona.Wyje¿d¿am.- Diab³a tam! Pójdziesz do mojego lekarza, który oby okaza³ siê dobry, a potemwprowadzisz siê do mnie.Chryste, prawie od dwóch lat nie mia³am sprawy, o któr¹warto by walczyæ! Chwa³a niech bêdzie Bogu, Allachowi i wszystkim innym bóstwom.Mam przyjació³kê.I poœród bólu oraz nienawiœci tamtych dni narodzi³a siê idea,która zaowocowa³a szczególnym zaanga¿owaniem.Osiemnastoletnia dziewczynapostanowi³a, co zrobi z reszt¹ swojego ¿ycia.- Zadzwoni³ telefon, przesz³oœæzamknê³a siê, skoñczy³a, liczy³a siê tylko teraŸniejszoœæ! Khalehla podbieg³a dostoj¹cego przy ³Ã³¿ku telefonu, zerwa³a s³uchawkê z wide³ek.- Tak?- On tu jest.- Gdzie?- W ambasadzie.- O, Bo¿e! Co siê dzieje? Co on robi?- Jest z dwoma innymi.- Jest ich trzech, a nie czterech?- Widzieliœmy tylko trzech.Jeden sterczy przy bramie z ¿ebrakami.Rozmawia³ zterrorystami w œrodku.- A Amerykanin? Gdzie on jest?- Z trzecim mê¿czyzn¹.Dwaj pozostaj¹ w cieniu, pokazuje siê tylko pierwszy.Toon podejmuje decyzje, nie Amerykanin.- Co to znaczy,?- Chyba prowadzi negocjacje, ¿eby mogli wejœæ do œrodka.- Nie! - wykrzyknê³a Khalehla.- Nie ma mowy, on nie mo¿e, nie wolno mu!Powstrzymaj ich, powstrzymaj go!- Takie rozkazy przyjmujemy tylko z pa³acu, proszê pani.- Ja wam rozkazujê! Powiedzia³am ju¿! Cela wiêzienna to coœ innego, ale nieambasada, w ¿adnym przypadku, byle nie tutaj! IdŸ i zabierz ich stamt¹d,powstrzymaj ich, w najgorszym wypadku zabij ich wszystkich! Zabij jego!- Szybko! - krzykn¹³ spowity w szaty Arab pêdz¹c do kolegi przed zabit¹ deskamirestauracj¹, odbezpieczaj¹c pistolet maszynowy.Mamy rozkaz schwytaæ ich ipowstrzymaæ, powstrzymaæ Amerykanina.W najgorszym wypadku zabiæ.- Zabiæ jego? - spyta³ zdumiony urzêdnik pa³acowy.- Takie s¹ rozkazy! Zabiæ jego!- Rozkazy nadesz³y zbyt póŸno.Ich ju¿ tu nie ma.DOKUMENT MAKSYMALNIE ZABEZPIECZONY POD£¥CZEÑ ZEWNÊTRZNYCH BRAK MO¯NA PISAÆPostaæ w ciemnym sterylnym pokoju dotknê³a liter klawiatury z gniewn¹ precyzj¹.Rozszyfrowa³em wstêpne kody Langleya - to czyste szaleñstwo! Nie CIA, bo mamykompletne informacje.To ten osobnik jest ob³¹kany.Dosta³ siê do ambasady! Niema szans na prze¿ycie.Wykryj¹ go - w toalecie, przy posi³ku ze sztuæcami czybez, przy³api¹ go na jakimœ powiedzonku.Zbyt d³ugo go tu nie by³o! Zbada³emwiele mo¿liwoœci, a moje przyrz¹dy nie daj¹ mu wiêkszych nadziei.Byæ mo¿e ja imoje przyrz¹dy poœpieszyliœmy siê z ocen¹.Mo¿e nasz narodowy mesjasz oka¿e siêzwyk³ym g³upcem, ale przecie¿ wszystkich mesjaszów uwa¿ano za g³upców i idiotów,dopóki nie dowiedli, ¿e jest inaczej.W tym moja nadzieja, moja modlitwa.* * *Rozdzia³ 11Trzej zbiegli wiêŸniowie czo³gali siê w ciemnoœciach przez stary, poroœniêtymchem tunel kanalizacyjny, którego zakratowany wylot znajdowa³ siê w górze, wkamiennej posadzce wschodniego dziedziñca ambasady.Przedar³szy siê przezeñ, zpodrapanymi, zakrwawionymi rêkami i stopami wydostali siê na powierzchniê,prosto w oœlepiaj¹ce œwiat³o s³oneczne.Evan Kendrick pragn¹³ jednak z ca³egoserca, by scena, która ukaza³a im siê przed oczami pozosta³a raczej ukryta wciemnoœciach.Szeœædziesiêciu, czy nawet wiêcej zak³adników zosta³owyprowadzonych spod dachu na dziedziniec na sk¹py poranny posi³ek i toaletê.Latryna sk³ada³a siê z drewnianych desek z okr¹g³ymidziurami umocowanych nadskrzynkami na sadzonki.Mê¿czyŸni odseparowani byli od kobiet wielk¹przezroczyst¹ p³acht¹ zerwan¹ z któregoœ z okien ambasady.Upokorzenie osi¹ga³oszczyty, gdy stra¿e, zarówno kobiety jak i mê¿czyŸni, przechadzali siê przedzak³adnikami obu p³ci, naœmiewaj¹c siê i dowcipkuj¹c g³oœno na temat trudnoœci zfunkcjonowaniem uk³adów pokarmowych, jakich doœwiadczali ich jeñcy.Funkcjêpapieru toaletowego, trzyma nego w ubli¿aj¹cy sposób poza zasiêgiem dr¿¹cychr¹k, zanim wreszcie go im podawano, pe³ni³y komputerowe wydruki z ambasady.Podrugiej stronie, w pe³ni widoczny dla przestraszonych, upokorzonych ludzi przydeskach sta³ ogonek zak³adników prowadz¹cy do trzech d³ugich, w¹skich sto³Ã³wzastawionych rzêdami metalowych talerzy z czerstwym chlebem i ma³ymi kawa³kamisera w¹tpliwej jakoœci.Pomiêdzy nimi ustawiono dzbany z szarobia³ym p³ynem,prawdopodobnie rozcieñczonym mlekiem kozim, którym grupa uzbrojonych terrorystówza sto³ami nape³nia³a sk¹po drewniane miski wiêŸniów.Od czasu do czasu któremuœz wiêŸniów odmawiano talerza b¹dŸ chochli mleka; b³agania na nic siê niezdawa³y; koñczy³o siê zazwyczaj wymierzeniem policzka lub ciosem piêœci albo,jeœli krzyki by³y zbyt g³oœne, uderzeniem chochl¹ w twarz.Oczy Kendricka nadalprzystosowywa³y siê do ostrego œwiat³a, gdy nagle m³ody wiêzieñ, ch³opak w wiekunie wiêcej ni¿ czternastu, piêtnastu lat, zbuntowa³ siê i krzykn¹³ przez ³zy,ciekn¹ce ciurkiem po wykrzywionej twarzy.- Ty pod³y draniu! Moja matka jest chora! Ca³y czas wymiotuje po tym œwiñstwie!Dajcie jej coœ porz¹dnego do zjedzenia, wy sukinsyny.S³owa ch³opca uciê³ouderzenie luf¹ w twarz, które rozora³o mu lewy policzek.Cios, zamiast uspokoiænastolatka, tylko go rozjuszy³.Rzuci³ siê przez stó³, chwytaj¹c mê¿czyznê zkarabinem za koszulê, rw¹c mu j¹ na piersi, œl¹c wokó³ metalowe talerze istr¹caj¹c dzbany na ziemiê.W przeci¹gu sekund terroryœci dopadli ch³opca,odci¹gaj¹c go od brodatego mê¿czyzny, którego przypar³ do ziemi, i poczêliok³adaæ kolbami karabinów i kopaæ wij¹cego siê na kamiennym dziedziñcunastolatka.Kilku innych zak³adników, u których postêpek ch³opca wzbudzi³ tyle¿z³oœæ, co odwagê, pospieszy³o naprzód, wydaj¹c z siebie w¹t³e, ochryp³e okrzykii m³Ã³c¹c ¿a³oœnie rêkami swych aroganckich i o wiele silniejszych wrogów.To, conast¹pi³o póŸniej, by³o brutalnym st³umieniem miniaturowego buntu.Gdy tylkozak³adnicy znaleŸli siê na ziemi, zbito ich do nieprzytomnoœci i poczêto kopaæniczym miêso, przerzucane i przetwarzane w rzeŸni.- Zwierzêta! - krzycza³ starycz³owiek, przytrzymuj¹c rêk¹ spodnie i oddalaj¹c siê niepewnym krokiem od desek;jego stanowczoœæ i poczucie godnoœci pozosta³y jednak nietkniête [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||