Index 122 2 (7) 036 12 Sfinks (4) 143 14 Chap13 212 02 (3) 19 (444) dajmy (6) Sukcesorzy spis10 |
[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .— Chocia¿ przychodzisz do mnie na koñcu, zawsze to zaszczyt — spod gêstych brwi b³ysn¹³ z³oœliwymi, czarnymi oczami.— To dlatego, ¿e masz serce z kamienia i lodowat¹ krew — odpowiedzia³ Duncan, a mê¿czyzna zaœmia³ siê z zadowoleniem, jakby us³ysza³ najwiêkszy komplement.— WejdŸ, wypijemy razem herbatê i porozmawiamy.— Poprowadzi³ Duncana w¹skim korytarzem, w którego po³owie wpadli na nich dwaj ch³opcy w jarmu³kach na krêconych czuprynach.— Ga³gany — krzykn¹³ mê¿czyzna, przytuli³ ich i odes³a³ dalej, daj¹c ka¿demu po klapsie.Gospodarz wprowadzi³ Duncana do ma³ej, zat³oczonej sypialni zamienionej na biuro.Przy jednej œcianie sta³o wysokie, staromodne biurko z przegródkami, przy drugiej kanapa z koñskiego w³osia, zarzucona segregatorami i papierzyskami w pud³ach.Mê¿czyzna odsun¹³ nieco te szparga³y, robi¹c miejsce Duncanowi.— Siadaj — zaprasza³, sam zaœ odebra³ tacê z herbat¹ z r¹k nie wiêkszej od niego, uœmiechniêtej kobietki, po czym, gdy zostali sami, powiedzia³:— Widzia³em orzeczenie s¹du arbitra¿owego o „Golden Adventurerze" wydrukowane w „Lloyd's List".Nicholas Berg to zdumiewaj¹cy goœæ, twarda sztuka.Duncan z wielkim trudem poskromi³ gniew, bo za ka¿dym razem, kiedy ktoœ mówi³ w ten sposób o Nicholasie Bergu, musia³ siliæ siê na opanowanie.Zawsze bowiem by³y to porównania, aluzje, uwagi na granicy szyderstwa pod adresem Alexandra.Najchêtniej by wsta³ i opuœci³ tê graciarniê, ale nie móg³ sobie na to pozwoliæ.Nie móg³ nawet siê odezwaæ przez d³u¿sz¹ chwil?.tak zatyka³a go wœciek³oœæ.— Ile? — Ma³y cz³owiek przerwa³ w koñcu milczenie, a Alexander oci¹ga³ siê z podaniem kwoty, bo stanowi³a przecie¿ sedno wspomnianego w³aœnie, przeklêtego komunikatu „Lloyd's List".— To nie jest wielka suma ³ na krótki czas, tylko szeœædziesi¹t dni.— Ile?— Szeœæ milionów.Dolarów.198— Szeœæ milionów to nie jest niemo¿liwie wielka suma pieniêdzy.je¿eli iê je ma, ale to wielka fortuna, jeœli siê ich nie ma — mê¿czyzna pog³adzi³ siê po bujnej brodzie.— A szeœædziesi¹t dni mo¿e byæ wiecznoœci¹.— Mam czarter dla „Golden Dawn" — powiedzia³ cicho Duncan.— Na jziesiêæ lat.— Otworzy³ zamki z dziewiêciokaratowego z³ota na swoim neseserze i wyj¹³ plik odbitek ksero.— Jak widzisz, s¹ ju¿ podpisane przez obie strony.— Dziesiêæ lat?— Dziesiêæ lat, po dziesiêæ centów za sto ton na mili i gwarantowane rejsy na dystansie siedemdziesiêciu piêciu tysiêcy mil rocznie.— „Golden Dawn" ma ³adownoœæ milion ton — rêka na gêstej brodzie znieruchomia³a.To daje minimum siedemdziesi¹t piêæ milionów dolarów rocznie.Z trudem skry³ pe³ne czci przera¿enie na wzmiankê o takich pieni¹dzach i przyst¹pi³ do dalszego g³askania brody.— A kto czarteruje? — gêste brwi u³o¿y³y siê w dwa grube, czarne znaki zapytania.— Orient Amex — Duncan wrêczy³ rozmówcy kopiê kontraktu.— Pole El B arras — brwi mê¿czyzny pozostawa³y uniesione, gdy szybko czyta³ dokument.— Z ciebie jest odwa¿ny cz³owiek, panie Alexander.Ale ja w to nigdy nie w¹tpi³em.Pole El Barras — powtórzy³.Czyta³ w milczeniu przez kilka minut kiwaj¹c g³ow¹ powoli, tak ¿e pejsy ko³ysa³y mu siê ko³o policzków.— Myœlê, ¿e Christy Marinê znalaz³o godnego nastêpcê Nicholasa Berga, mo¿e nawet buty po nim s¹ ciut za ma³e i niebawem mog¹ ciê zacz¹æ piæ, panie Alexander — opuœci³ siê w fotel i myœla³ intensywnie.Duncan obserwowa³ go, kryj¹c niepokój pod pó³uœmiechem udaj¹cym lekkie rozbawienie.— A co z ekologami, panie Alexander? Nowa administracja amerykañska, Carter, oni bardzo zwracaj¹ uwagê na zagro¿enie œrodowiska.— Banda lunatyków — powiedzia³ Duncan.— Za du¿e pieni¹dze zosta³y ju¿ zainwestowane.Orient Amex w³o¿y³ niemal miliard w nowy kraking w Galveston.Wesz³y w to jeszcze trzy inne giganty naftowe.Niech sobie dziewice ochroniarskie ha³asuj¹, i tak rusz¹ te nowe pola z rop¹ o du¿ej zawartoœci kadmu.Zbyt wysoka jest stawka, potencjalne zyski za du¿e, a przeciwnicy zbyt s³abi.— Duncan mówi³ z pe³nym przekonaniem.— Ca³y œwiat ju¿ rzyga tymi kracz¹cymi, sentymentalnymi czarnowidzami o mêtnych g³owach — machn¹³ pogardliwie rêk¹.— Cz³owiek przyzwyczai³ siê do °drobiny ropy na pla¿ach, lekkiego zadymienia, do tego, ¿e trochê mniej ryb w morzu i ptaków w powietrzu, i bêdzie siê przyzwyczaja³ coraz bardziej.— Tak — mê¿czyzna s³ucha³ chciwie — jesteœ odwa¿nym cz³owiekiem.Œwiat potrzebuje ludzi takich jak ty.— Krakowanie ciê¿kich frakcji ropy naftowej w obecnoœci kadmu jako199katalizatora to dziewiêædziesiêcioprocentowa wydajnoœæ procesu rozszczepja.ni¹ wielkich cz¹steczek wêglowodorów wobec czterdziestoprocentowej wydajnoœci przy metodach do tej pory stosowanych.A wiêc transformacja w dziewiêædziesiêciu procentach, podwojona wydajnoœæ, podwójny zysk.—.i podwójne niebezpieczeñstwo — mê¿czyzna uœmiechn¹³ siê 2a zas³on¹ swojej brody.— K¹piel w wannie te¿ jest niebezpieczna.Mo¿na siê poœlizgn¹æ i rozbiæ g³owê, a w k¹piel nie inwestuje siê miliardów dolarów.— Kadm w stê¿eniu stu cz¹stek na milion jest bardziej niebezpieczny ni¿ cyjanek lub arszenik.Ropa ze z³Ã³¿ El Barras ma koncentracjê dwóch tysiêcy cz¹stek na milion.— Dlatego jest tak wartoœciowa — polemizowa³ Duncan.— Sztuczne wzbogacanie ropy w kadm uczyni³oby ca³y proces krakingu ca³kowicie nieop³acalnym.Z tego, co wydawa³o siê beznadziejnie ska¿onym polem naftowym, uczyniliœmy pole wielkiego postêpu w rafinacji ropy.— Mam nadziejê, ¿e nie lekcewa¿ycie si³y protestów wobec transportu.— Za³adunek i roz³adunek — przerwa³ mu Alexander — bêdzie tak prowadzony, by nikt niepowo³any nie wiedzia³, co to za ropa.Po prostu kolejny supertankowiec przemierzaj¹cy oceany.Nic nie bêdzie zdradzaæ, ¿e ma w zbiornikach ropê bogat¹ w kadm.— WyobraŸmy sobie jednak, ¿e wiadomoœæ przecieka.— Œwiat zaakceptuje wszystko — Duncan wzruszy³ ramionami — od DDT po Concorda, nikogo to ju¿ nie obchodzi.Choæby siê wali³o i pali³o, bêdziemy woziæ ropê z El Barras.Nikt nie jest dostatecznie silny, by nas powstrzymaæ.Potrzebujê szeœciu milionów dolarów na szeœædziesi¹t dni i muszê je mieæ najpóŸniej jutro w po³udnie.— Jesteœ odwa¿nym cz³owiekiem — powtórzy³ mê¿czyzna cicho.— Ale robisz bokami.Moi bracia i ja sporo ju¿ zainwestowaliœmy w twoj¹ odwag?.Mówi¹c bez os³onek, panie Alexander, Christy Marinê nie ma ju¿ pokrycia na zaci¹ganie dalszych po¿yczek.Nawet „Golden Dawn" jest zastawiony do ostatniego nitu i czarter Orient Amex nic tu nie zmienia.Duncan wyj¹³ jeszcze jeden zestaw dokumentów, w br¹zowej teczce.— To moje osobiste aktywa — wyjaœni³.— To za ma³o, panie Alexander.Rzeczywista wartoœæ tego jest o pi^" dziesi¹t procent ni¿sza od nomina³Ã³w i gdzie jej tam do szeœciu milionów.Potrzeba czegoœ wiêcej.— Czego?— Akcji uprzywilejowanych w Christy Marinê.Je¿eli mamy dzieliæ ry' zyko, musimy mieæ udzia³ równie¿ w zyskach.200— Chcesz w zastaw równie¿ moj¹ duszê? — spyta³ ostro Duncan, a mê¿czyzna rozeœmia³ siê.— WeŸmiemy kawa³ek — zgodzi³ siê uprzejmie.Dopiero w dwie godziny póŸniej Duncan opad³ wyczerpany na siedzenie rollsa.Dr¿a³y mu miêœnie nóg, jakby przebieg³ d³ugi dystans, i mia³ wra¿enie, ze w k¹ciku oka usadowi³ mu siê œwierszcz i gra.Ju¿ wszystko rzuci³ na stó³: Christy Marinê, osobisty los, w³asn¹ duszê.Wszystko to móg³ straciæ.— Na Eaton S¹uare, proszê pana? — spyta³ szofer.— Nie.— Duncan potrzebowa³ teraz szybkiej terapii, ¿eby usun¹æ czad zmêczenia, wype³niaj¹cy do bólu ca³e cia³o po godzinach krañcowych napiêæ psychicznych.Musia³ siê czym prêdzej zregenerowaæ gdzieœ z dala od zgie³ku.To by³o konieczne jak ten proszek o smaku pepermentu, jak lekarstwo.— Do klubu „Senator" na Firth Street — poleci³ szoferowi.Duncan le¿a³ na brzuchu na stole do masa¿u, w ma³ym pomieszczeniu z zielonymi firankami.Jego szczup³e cia³o przykrywa³, czêœciowo tylko, rêcznik.— Czy ¿yczy pan sobie równie¿ miêkki? — spyta³a masa¿ystka.— Tak.— Zdjê³a rêcznik i Duncan by³ ju¿ zupe³nie nagi [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Kawa była słaba i bez smaku. Nie miała treści, a jedynie formę. Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||